Doda broni dobrego imienia męża i swojej firmy. "Sprawa znajdzie swój finał w sądzie"
Poniedziałkowy "Duży Format" opublikował tekst, z którego wynika, że Emil Stępień mógł wyłudzić pieniądze na powstanie filmu, którego nie był producentem. Chodzi o obraz "Dywizjon 303". Po medialnej burzy sprawę skomentowała Doda. W rozmowie z WP broni swojej firmy i przekonuje, że jej mąż miał dobre intencje.
Reportaż "Zaginiony dywizjon" dotyczy firmy Ent One Investments, należącej do Doroty Rabczewskiej i Emila Stępnia. Wynika z niego, że choć ich firma nie brała udziału w przygotowaniach do produkcji filmu "Dywizjon 303", pozyskiwała na nią pieniądze od inwestorów.
- Jak się okazało, nie mieli z tym filmem właściwie nic wspólnego, jednak inwestorzy, którzy wpłacili pieniądze na ten film, nigdy się o tym nie dowiedzieli, nawet po premierze - mówił autor reportażu "Zaginiony dywizjon" Grzegorz Szymanik w materiale wideo zapowiadającym publikację.
Błyskawicznie zainterweniował prawnik Rabczewskiej i Stępnia. Powiedział, że zarzuty są fałszywe i naruszają dobre imię jego klientów. Również mąż Dody przyznał, że jego spółka zachowała się uczciwie względem inwestorów.
- (...) współorganizowała castingi i pobyt brytyjskiego reżysera w Polsce. (...) Ostatecznie okazało się, że brytyjski producent podjął decyzję o zwiększeniu budżetu filmu, co w konsekwencji oznaczało rozwodnienie udziałów naszych inwestorów. (...) Finalnie, nasze drogi z brytyjskim partnerem rozeszły się, a dwustronna umowa licencyjna z dystrybutorem kinowym została rozwiązana. Wszyscy nasi inwestorzy otrzymali pełny zwrot swojego kapitału w wysokości odpowiadającej ich wkładom inwestycyjnym - powiedział Emil Stępień w rozmowie z serwisem agencja-informacyjna.com.
Udało nam się porozmawiać z Dorotą Rabczewską. W rozmowie z WP uznała, że artykuł jest "totalnym kłamstwem".
- Szkoda, że taki tytuł sili się na tanie kontrowersje, które znajdą swój finał w sądzie. Jedyna prawda to ta, że wycofaliśmy się z inwestycji. Mieliśmy do tego pełne prawo i finalnie wszyscy nasi inwestorzy otrzymali pełny zwrot swojego kapitału w wysokości odpowiadającej ich wkładom inwestycyjnym. Część z inwestorów dokonała następnie redystrybucji tych środków na nasze własne produkcje filmowe. Odczytuję to jako aprobatę dla naszych działań. Dzisiaj, patrząc retrospektywnie, przeczucie o zaniechaniu prac nad "Dywizjonem" było właściwe. Dzięki temu udało się zabezpieczyć kapitał inwestorów. W przeciwnym razie, analizując wyniki oglądalności tej produkcji, należy wskazać, że zwrot z kapitału nie byłby dla nas satysfakcjonujący - powiedziała Doda w rozmowie z WP.