GALERIA
Burzliwie zakończony związek Dody i Emila Haidara też stał się przedmiotem zainteresowania sądu. Haidar domagał się od Dody zwrotu drogich prezentów, jakimi obdarował ją w trakcie związku. Na kłótni o prezenty i pieniądze jednak się nie skończyło. Doda miała ponadto zniszczyć drogocenny samochód byłego narzeczonego. Na początku września zapadł wyrok w tej sprawie, skazujący Dodę na wypłatę odszkodowania, ale jak się okazuje, piosenkarka ani myśli stosować się do wyroku. Zamiast tego, jak donosi kolorowa prasa, myśli o apelacji i kolejnej walce w sądzie, choćby nawet miała się ciągnąć latami.
Głośne rozstanie
Sporo zarzutów
Jak się okazuje, między byłymi narzeczonymi było więcej afer. Kilka dni temu policja zatrzymała Emila S., obecnego partnera Dody. Początkowo nie było pewne, jaki dokładnie postawiono mu zarzut. Według "Gazety Finansowej", oboje byli zamieszani w "próbę wymuszenia ponad miliona złotych na warszawskim biznesmenie". Pełnomocnik Dody i Emila S. przedstawił ich zdecydowane stanowisko wobec stawianych zarzutów.
GALERIA
Jak poinformowała wcześniej na swoich łamach gazeta, Doda i Emil S. podobno wynajęli gangsterów, którym mieli zapłacić 300 tys. złotych za uciszenie Emila Haidara, byłego narzeczonego piosenkarki. W międzyczasie w sprawie pojawiły się nowe fakty. Prokuratura postawiła Emilowi S. zarzuty podżegania do przestępstwa. Co więcej, w chwili zatrzymania mężczyzna miał przy sobie narkotyki. Emila S. ostatecznie zwolniono za poręczeniem majątkowym. Pełnomocnik Dody oznajmił wówczas w oficjalnym komunikacie: "Należy stanowczo podkreślić, iż osoba pani Doroty Rabczewskiej nie była ani nie jest przedmiotem zainteresowania w tej sprawie, w szczególności brak jest związku jej osoby z trwającym postępowaniem".
Sprawa w sądzie
Do tego powróciła głośna sprawa, w której Doda z zemsty miała porysować Astona Martina Emila Haidara. Sytuacja miała miejsce w grudniu zeszłego roku, ale finał dopiero przed kilkoma dniami. W piątek, 8 września, zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd uznał, że Doda jest winna porysowania auta i wymierzył jej dość wysoką karę finansową. W uzasadnieniu wyroku na podstawie zebranych uznano, że piosenkarka sama przyznała się do winy. Ona jednak w zeznaniach utrzymywała, że z porysowaniem samochodu nie ma nic wspólnego.
- Doda została uznana winną, sąd wymierzył karę grzywny 100 stawek dziennych po 100 złotych każda, obowiązek naprawienia szkody w wysokości 10 000 złotych oraz zwrot kosztów sądowych, czyli prawie 6500 złotych - mówiło źródło Pudelka.
Nie zastosuje się do wyroku?
Sprawa o porysowanie drogocennego samochodu ciągnęła się przeszło półtora roku. Choć piosenkarka została ostatecznie uznana za winną zarzucanego jej czynu, nie chce stosować się do wyroku sądu. Jak donosi kolorowa prasa, gwiazda ani myśli płacić odszkodowania byłemu narzeczonemu.
– Doda postanowiła sobie, że Emil nie zobaczy ani grosza, choćby miała się z nim sądzić latami – powiedział informator "Faktu". – Skoro sądu nie przekonały jej zeznania, w których nie przyznaje się do zniszczenia auta, uznała, że trzeba znaleźć jakiś inny powód do złożenia apelacji – dodaje znajomy gwiazdy.
Planuje złożyć apelację
Piosenkarka nie chce odpuścić i twierdzi, że racja leży po jej stronie. Poleciła więc swojemu prawnikowi szczegółowe zbadanie sprawy. Czy dojdzie do tego, że będzie składała apelację? Wszystko na to wskazuje.
- Zwróciliśmy się z prośbą o sporządzenie przez sąd pisemnego uzasadnienia wyroku i po zapoznaniu się z materiałem będziemy rozważać złożenie apelacji – potwierdził na łamach "Faktu" prawnik wokalistki, adwokat Adam Gomuła.