Dominika Grosicka: Mało kto widzi, że nasze życie nie jest usłane różami
W rozmowie z naszą dziennikarką Dominika Grosicka opowiedziała o realizowaniu swoich pasji, życiu zawodowym i byciu WAG. Zdradziła nam także, co sądzi o Annie Lewandowskiej. - Ona naprawdę mogłaby leżeć i pachnieć, ale tego nie robi - wyznała.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Patrycja Ceglińska, Wirtualna Polska: W najnowszym projekcie połączyłaś pasję do mody i piłki nożnej. #Mistrzowskaakcja jest też projektem charytatywnym. Jak doszło do tej współpracy?
Dominika Grosicka: Zostałam zaproszona przez markę Mohito do wystąpienia w kampanii promującej koszulki na Mundial. T-shirty zostały zaprojektowane wcześniej, ja miałam je ocenić, wybrać najfajniejsze, potem wystąpić jako modelka. Sesja przebiegła w super atmosferze, z fajnymi, kreatywnymi ludźmi. Rzeczywiście tak się złożyło, że ta kampania łączy w sobie wszystko, co kocham, czyli sport i modę. W dodatku bardzo się cieszę, że mogę pomóc potrzebującym. Jako mama jestem dumna, że w taki sposób mogę pomóc dzieciaczkom z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Będziesz rozdawała te koszulki swoim koleżankom ze stadionu?
Myślę, że tak, na pewno. My zawsze nosimy koszulki naszych mężów na mecze, ale te są bardziej modowe i kobiece. Dziewczyny mają rewelacyjny gust i za każdym razem są świetnie ubrane. T-shirty, które promuję, z pewnością jakoś fajnie zestawią. Widzę, że są też wersje dla małych dziewczynek i na pewno obdaruję nimi najmłodsze kibicki. Poza tym wiele obserwatorek mojego profilu na Instagramie pisze mi, że inspiruję je, więc mam nadzieję, że dzięki tej akcji wesprą też potrzebujące dzieci.
Jak zareagował mąż i rodzina, kiedy zobaczyli cię w roli modelki?
Kamil powiedział, że bardzo mu się podoba. To jest bardzo miłe, kiedy cała rodzina jest szczęśliwa, że mogę też spełniać się zawodowo. Córeczka przyszła i powiedziała: "Mamo, jak ładnie wyglądasz". Teraz dzieci są już na tyle duże, że mogę zacząć realizować swoje marzenia. Mam ogromne wsparcie od męża, razem napędzamy się do działania. Wiadomo, że jak jest się osobą szczęśliwą i spełnioną, to ludzie dookoła też będą odczuwali tę pozytywną energię.
Czy teraz jest ten czas, kiedy w końcu chciałabyś postawić na swoją karierę?
Zdecydowanie. Uwielbiam malować, więc na pewno chciałabym pójść w tę stronę. Poza tym mam jeszcze kilka projektów, nad którymi pracuję, które aktualnie promuję. Mam wrażenie, że mój grafik jest wypełniony. Dzięki temu Kamil może się też wykazać w roli taty, bo wtedy on przejmuje całkowitą opiekę nad dzieciakami.
Zobacz też: Jak wyglądają polskie WAGs?
Denerwuje cię jeszcze to, kiedy mówi się o tobie tylko w kontekście WAG?
Chyba przywykłam do tego. Nie ma sensu z tym walczyć, bo to walka z wiatrakami. Za granicą to jest normalne, neutralne określenie. W Polsce, my, żony i partnerki piłkarzy, często jesteśmy bezpodstawnie krytykowane. Nie rozumiem. Nie rozumiem, bo żadna z nas nie zrobiła nic złego. Wszystkie dziewczyny pracują na swój sukces, spełniają się zawodowo, wychowują dzieci. Przy tym wszystkim dbają o dietę piłkarzy i o siebie. Na mnie anonimowe hejty kompletnie nie robią wrażenia. Nauczyłam się tego, żeby nie przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu, a mogą tylko popsuć mi dzień. Wierzę, że kiedyś ludziom odechce się wypisywać negatywne komentarze albo pojawią się na to odpowiednie paragrafy. Mało kto widzi, że nasze życie nie jest usłane różami. W moim przypadku jest to ciągłe życie na walizkach, dbanie o dzieci, odbieranie ich ze szkoły, odrabianie lekcji, zadbanie o Kamila, o siebie samą, trzeba jeszcze posprzątać i wyprowadzić psa. Prowadzimy normalne życie. Podejrzewam też, że część ludzi nawet nie wie, co znaczy to określenie i myśli, że to coś uszczypliwego. WAG to normalny zwrot. Tak się złożyło, że naszymi partnerami są piłkarze. My ich wspieramy, kibicujemy, ale realizujemy też swoje cele.
Mam wrażenie, że ludzie po prostu szukają pretekstu do hejtowania. Anna Lewandowska jest pod ogromnym obstrzałem hejterów, zresztą inne dziewczyny też.
Kompletnie tego nie rozumiem. Ania jest cudowną osobą. Ona naprawdę mogłaby leżeć i pachnieć, ale tego nie robi. Ma mnóstwo pozytywnej energii, zjadła zęby na motywowaniu innych, na układaniu diet, treningach. To wszystko na światową skalę. Jest bardzo zmotywowana, na wszystko znajduje czas. Jest cudowną przyjaciółką. Zawsze zadzwoni, żeby zapytać, co słychać. Mi się czasami wydaje, że nie mam na nic czasu, a ona wszystko doskonale łączy. Dba o dietę Roberta, rozwija się zawodowo, jest wspaniałą mamą dla Klary, niesamowitym wsparciem. Śmiało mogę powiedzieć, że jest dla mnie inspiracją. Nie rozumiem, dlaczego pojawia się aż tyle hejtu w jej kierunku i w kierunku innych dziewczyn. Ja na swoim profilu na Instagramie też czytam jakieś niemiłe rzeczy, ale ignoruję to. Chyba, że mówimy o konstruktywnej krytyce.
Często zamieszczasz na Instagramie jakieś seksowne zdjęcia. Za każdym razem robią furorę w sieci i pojawia się pod nimi mnóstwo pozytywnych opinii. Czy to cię motywuje do tego, aby pójść na trening nawet, jak się nie chce?
Tak! Te opinie są bardzo miłe i dają mi dużego kopa. Jest to niezwykle motywujące. Jak każdy mam dni, kiedy kompletnie nic mi się nie chce, mam swoje dolegliwości. Walczę wtedy ze sobą, żeby iść na trening. Dbam też o dietę. Kocham słodycze, ale ich nie jem. Narzucam sobie pewne ograniczenia. Wiem, że na to, jak wyglądam, zapracowałam sama, na macie. Ostatnio na wakacjach też musiałam przestać jeść ponad normę, bo niebawem mam sesję w bikini (śmiech).
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.