Dyrektor TVP przypomina tajemniczą śmierć. Chodzi o Jacka Zejdlera
Choć od śmierci Jacka Zejdlera właśnie minęło 40 lat, wciąż budzi ona wątpliwości. Oficjalnie mówi się o samobójstwie. Ale nie wszyscy w nie wierzą.
Jacek Zejdler był młodą gwiazdą ekranu lat 70. Aktor zasłynął rolą w kultowych polskich serialach. Jego najbardziej znaną kreacją była oczywiście postać tytułowego bohatera serii "Stawiam na Tolka Banana".
ZOBACZ TEŻ: Wciąż wiele osób nie wierzy w samobójstwo Kurta Cobaina
Zejdler był idolem nastolatków. Dziewczyny się w nim podkochiwały, a chłopcy wzorowali. Wróżono mu wielką karierę. Ale drogę na szczyty przerwało niespodziewane odejście aktora.
Śmierć 25-latka wstrząsnęła Polską. Ciało Zejdlera znaleziono 2 stycznia 1980 r. w jego opolskim mieszkaniu.
W noc poprzedzającą śmierć Jacek bawił się na imprezie sylwestrowej u dyrektora teatru Bohdana Cybulskiego. Wiadomo, że mieli się pokłócić i aktor wybiegł z przyjęcia. Następnego dnia znaleziono go martwego. Leżał w śpiworze, gaz był odkręcony.
Tragiczne, ale też wciąż budzące wątpliwości, zajście przypomniał na Twitterze Mateusz Magdziarz, dyrektor TVP3 Opole.
"2 stycznia 1980 roku w Opolu został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu Jacek Zejdler, aktor, odtwórca tytułowej roli w serialu "Stawiam na Tolka Banana". Był aktywnym członkiem opozycji antykomunistycznej. Zejdler między innymi zbierał podpisy pod listem w którym domagano się zwolnienia z więzień robotników zatrzymanych po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Był inwigilowany przez SB. Miał 25 lat. Za oficjalną wersję zgonu przyjęto samobójstwo (zatrucie gazem)" - pisze Magdziarz.
Teorii mówiącej o rzekomym zabójstwie na zlecenie SB nigdy nie potwierdzono. Istnieje też wersja, że za śmiercią aktora stały problemy osobiste.
Jak wspominają jego znajomi, kilka dni przed domniemanym samobójstwem aktor pojechał do Łodzi, by rozmówić się z żoną. Wrócił załamany. Mówi się, że nie umiał poradzić sobie z rozstaniem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter