"Dziewczyny z Dubaju" nie mają nic wspólnego z prawdą. Sexworkerki oceniły film
"Dziewczyny z Dubaju" to prawdziwy kinowy hit, który obejrzało już kilkaset tysięcy widzów w Polsce i za granicą. To też najbardziej kontrowersyjna produkcja ostatnich miesięcy, która mierzy się z potężną krytyką. Także ze strony prawdziwych pracownic seksualnych.
Według najnowszych danych film Marii Sadowskiej i Dody ma rekordową widownię. W sumie w ciągu 17 dni wyświetlania "Dziewczyny z Dubaju" obejrzało 805 tys. widzów. Sukces "Dziewczyn z Dubaju" pokazuje, że polscy widzowie lubią oglądać filmy, które wchodzą do kin w atmosferze małego, przynajmniej, skandalu. Za jego m.in. sprawą "Kler" Wojciecha Smarzowskiego stał się trzecim największym przebojem w polskich kinach po 1989 r. Zgromadził blisko 5,2 mln widzów.
W przypadku dzieła Doroty Rabczewskiej oraz Emila S. można było wręcz mówić o aferze. Ostatecznie producenci wylądowali w prokuraturze. Doda mogła napisać na Instagramie: "Emil z 45 zarzutami został zatrzymany. Ja jako Prezes spółki dostałam jeden zarzut i pewnie parę lat bronienia się w sądzie". Do tego konflikt z autorem książki Piotrem Krysiakiem, problemy z dopracowaniem filmu, rozwód Dody z mężem, ostatnio głośno było także o przypadku molestowania seksualnego na planie.
Zobacz: Paulina Gałązka o pracy z Dodą i "Dziewczynach z Dubaju"
Jedni oskarżają film o to, że normalizuje pracę seksualną, drudzy - że pokazuje pracownice seksualne w sposób stereotypowy i przede wszystkim krzywdzący. Gazeta.pl rozmawiała z dwiema sekworkerkami, które ostro wypowiedziały się na temat tego, co pokazano w "Dziewczynach z Dubaju". Swoim zdaniem podzieliły się Sonia Nowak - pracownica seksualna, aktywistka i performerka; i Dominika Kruszewska - która poza byciem pracownicą seksualną jest także dominą i aktywistką.
Kobiety zwracają uwagę, że w kinach film oglądają osoby poniżej 18. roku życia, a "Dziewczyny z Dubaju" zawierają przecież ostre sceny seksu, graniczące z pornografią.
- Praca seksualna jest tam pokazana nieprawdziwie, a na pewno nie według współczesnych standardów. Film nakręcony jest o latach wcześniejszych. Dla mnie szokujące jest to, że Doda, producentka tego filmu, właściwie nie pracowała z osobami pracującymi seksualnie jako konsultantkami. Jedyną osobą, którą kojarzę, pełniącą taką rolę na planie, była striptizerka, która zażarcie broni produkcji - punktuje Nowak.
- Najgorsze są wskazujące na obiektywności filmu napisy, które na koniec filmu pojawiają się na ekranie. Porównują pracę seksualną do handlu ludźmi. To nie jest to samo! To straszliwie krzywdzące uogólnienie - komentuje Kruszewska.
Nowak zwraca uwagę na statystyki dotyczące osób utrzymującej się ze sponsoringu, pracujących seksualnie, które twórcy pokazują pod koniec "Dziewczyn...".
- Moje pytanie brzmi: skąd są te statystyki? Źródła nie są podane, a przecież my nie mamy takich statystyk! Strony Policji podają jakieś liczby, ale przecież osoby pracujące seksualnie nie zgłaszają się na Policję, żeby podać "Dzień dobry, pracuję jako escort/escortka". Osoby pracujące seksualnie podają też klientom czy na swoich profilach zaniżony wiek, by spełnić oczekiwania. Nie mówiąc już o tym, że osoby pracujące seksualnie nie pracują tylko w escortingu - komentuje kobieta.
I dodaje: - A na samym końcu pojawia się zdanie, że 2 czerwca został ogłoszony dniem "pracy seksualnej" i pojawia się w takim bardzo znaczącym cudzysłowiu... To jak splunięcie w twarz nam wszystkim, którzy od lat pracują nad tym, żeby ta praca była zdekryminalizowana, niestygmatyzowana.
W rozmowie z Gazeta.pl sexworkerka podkreśla: - Nasza praca — której charakter się zmienia — polega też na ciągłym ustalaniu granic, na co się zgadzamy, na co nie. W "Dziewczynach z Dubaju" właściwie niczego nie ustala się z góry, ale podejrzewam, że takie były wtedy warunki.