Edyta Górniak odwołała koncert z powodów bezpieczeństwa. Wiemy, co dokładnie było nie tak
W sobotę Edyta Górniak miała wystąpić na scenie amfiteatru w Czarnkowie. Gdy dojechała na miejsce, odmówiła wyjścia na scenę. Zdaniem artystki i jej ekipy, organizatorzy nie dopełnili zasad bezpieczeństwa.
- Była to impreza masowa, a nie wyzanczono dróg ewakuacyjnych dla widzów, nie wyznaczono drogi dla karetki pogotowia i straży pożarnej. Brakowało barierek, a ochroniarze byli nieuchwytni. Z powodu bałaganu organizacyjnego Edyta nie mogła przeprowadzić próby. Powiedzieliśmy organizatorom, że boimy się o bezpieczeństwo koncertu. Według nas w takich warunkach w czasie np. pożaru mogłoby dojść do tragedii - powiedział "Faktowi" asystent gwiazdy, Marcin Wieczorek.
W sieci niedługo przed planowanym koncertem pojawiło się oświadczenie, w którym Edyta odwoływała się do styczniowych wydarzeń w Gdańsku, gdzie zginął prezydent Paweł Adamowicz. Menagment artystki twierdził, że nie może dawać przyzwolenia na źle zabezpieczoną imprezę. Organizator odpiera zarzuty.
- Mamy podpisaną umowę z agencją, która dla nas zawarła umowę z artystką. Powiadomiliśmy, gdzie będzie koncert, były dostępne również zdjęcia, ale chyba nikt ich nie obejrzał. Ja jestem bardzo zawiedziony. Droga ewakuacyjna jest oznaczona, była ochrona i barierki. Będziemy musieli porozmawiać z prawnikami, jak to rozwiązać - wyznał tabloidowi dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Czarnkowie, Jan Pertek.
Ochroniarz imprezy rzuca również nowe światło na sprawę.
- Pani Górniak nawet tego wszystkiego nie oglądała, była tu zaledwie 2 minuty, weszła na zasłoniętą scenę, rozejrzała się i odjechała - powiedział.
Fani nie kryli rozczarowania.
Dzień później na tej samej scenie wystąpiła Sarsa, która nie miała zastrzeżeń, co do bezpieczeństwa.