Ewa Błaszczyk o trudnych momentach: "Miałam chwile zwątpienia, ryczałam i krzyczałam w wannie"
Od 16 lat Ewa Błaszczyk zmaga się z chorobą córki, Aleksandry Janczarskiej, która jest w śpiączce. Aktorka kilka miesięcy temu spróbowała nowej terapii. Stymulacja układu nerwowego przyniosła pierwsze efekty i udało się nawiązać kontakt z Olą. Nie nastąpiło jednak pełne wybudzenie pacjentki, o którym wspominano w mediach. Jak z tą sytuacją radzi sobie artystka?
W rozmowie z nami Błaszczyk przyznała, że miała chwile zwątpienia. Uważa ponadto, iż karygodne jest to, że w cywilizowanych państwach dopuszcza się, aby człowiek został sam z tak ciężkim problemem.
- Przychodzi taki moment wyczerpania, przychodzi takie wypalenie psychiczno-emocjonalne, że właściwie trudno tu mówić jest już o tym, że jest to ta sama osoba co pięć lat temu. (…) Trzeba się zbierać. Jeżeli te momenty załamania potrwają za długo, to z tego totalnie nic nie wynika - stwierdziła aktorka.
Założycielka fundacji "Akogo?" wyznała również, że miesięczny koszt podstawowej rehabilitacji jej córki wynosi od 10-15 tysięcy złotych, czego państwo niestety nie pokrywa. Proces wybudzania Oli jest bardzo długotrwały w związku z czym artystka stara się nie wyobrażać sobie szczęśliwego zakończenia tej sytuacji. Dlaczego? Aby się tego dowiedzieć, obejrzyjcie wideo zamieszczone poniżej.
Zobacz także: Ewa Błaszczyk: "Nie wizualizuję sobie wybudzenia Oli"