Ewa Błaszczyk pyta: gdzie jest granica nienawiści?
Aktorka i założycielka kliniki "Budzik" mówi, że nie śledzi już mediów społecznościowych i hejtu w internecie. "Po prostu tego nie wytrzymuję".
Kolejni znani i lubiani zabierają głos w sprawie śmierci Pawła Adamowicza, który został zamordowany w niedzielę na scenie WOŚP przez chorego psychicznie kryminalistę. Ewa Błaszczyk zwróciła uwagę na szerszy kontekst związany z mową nienawiści, która zniechęca ją do korzystania z mediów społecznościowych.
- To jest takie szambo, że kontakt z nim utrudnia mi życie – mówi Błaszczyk "Faktowi". – Brudzi człowieka, a w konsekwencji stwarza taką sytuację, jaka zaistniała w niedzielę, że można posunąć się dalej.
Zdaniem Błaszczyk morderca Pawła Adamowicza przeprowadził "show na scenie", który był dokładnie przemyślany. Wybrał miejsce i moment tak, by go wszyscy zobaczyli.
- Szczerze powiem, że nie wiem, gdzie leży granica nienawiści. Historia nas nauczyła, że ta granica krok po kroku się przesuwa i potem giną miliony ludzi. Niestety ludzie nie wyciągają z tego żadnych wniosków, za każdym razem dzieje się to samo – stwierdziła aktorka.
Obejrzyj: Najbardziej wzruszający moment wiecu w Gdańsku. Tysiące ludzi płakało
Jej zdaniem "nie dorośliśmy do odpowiedniego poziomu człowieczeństwa, nie kontrolujemy się".
- Dlatego w kwestii mowy nienawiści powinny być wprowadzone zapisy prawne. Osoba zaatakowana nie może przecież spędzać życia w sądach, by kogoś prywatnie oskarżyć – skwitowała Ewa Błaszczyk.