Ewa Minge o aborcji: "byłam o krok od poważnego zatrucia organizmu, nawet śmierci"
Kolejny sprzeciw
Temat nowej ustawy aborcyjnej wzbudza ogromne emocje. W mediach co chwilę publikowane są wyznania gwiazd, które przyznają, że niegdyś poddały się zabiegowi usunięcia ciąży.
Jedną z nich jest Ewa Minge. Projektantka postanowiła podzielić się swoją dramatyczną historią. W udzielonym ostatnio wywiadzie powiedziała m.in., że gdyby nie aborcja, to dzisiaj prawdopodobnie już by nie żyła. Co jeszcze postanowiła ujawnić?
Kolejny sprzeciw
Projektantka stanowczo sprzeciwia się wprowadzeniu zmian w ustawie aborcyjnej. Argumentuje to stanowisko, opowiadając historię ze swojego życia.
- Byłam w takiej sytuacji. Ciąża miała osiem tygodni. Od dwóch tygodni lekarz mówił, że nie jest w porządku i nie rozwija się tak jak powinna, a ja miałam gorączkę, bóle i wymioty - wyznała na łamach "Super Expressu".
Kolejny sprzeciw
Na początku Minge nie przyjęła tej informacji do wiadomości. Wierzyła bowiem, że komplikacje w końcu miną, a dziecko uda się uratować. Niestety stało się inaczej.
- Czekałam na cud, że mi przejdzie, że lekarz się myli, że wszystko będzie dobrze. Urodziłam dwóch synów, wiec miałam doświadczenie. Niestety, straciłam przytomność. Zawieziona do lekarza zostałam poddana aborcji. Mądrzy lekarze zadecydowali za mnie. Byłam o krok od poważnego zatrucia organizmu, nawet śmierci - dodała w tej samej rozmowie.
Kolejny sprzeciw
Ewa Minge nie ukrywa, że jej ciąża nie miała żadnych szans na przetrwanie. Gdyby nie szybka reakcja lekarzy również ona sama mogłaby tego nie przeżyć.
- Jaki był sens utrzymywania czegoś, co nie dawało nikomu życia? - stwierdziła projektantka w rozmowie z tabloidem.
Podzielacie jej opinię?