Z mojego punktu widzenia nie da się uniknąć zaangażowania. Żyjemy w czasach bardzo burzliwych zmian. A ja jestem muzykiem opowiadającym historie, wychowanym na muzyce, która była jednym wielkim protest songiem – mówi Bartek Fisz Waglewski.
Urszula Korąkiewicz: Jak się czujesz?
Bartek Fisz Waglewski: Bardzo mi brakuje koncertów, bo nie koncertowałem pięć miesięcy. Nie zdecydowaliśmy się na granie tzw. streamingowe (na żywo przez internet – red.). Uważam, że magia koncertów dzieje się tu i teraz. Nigdy nie byłem fanem ani płyt koncertowych, ani rejestrowania koncertów, więc zwyczajnie zarzuciliśmy te pomysły. Jedyny plus tego całego szaleństwa jest taki, że dużo komponowaliśmy. Bo źle się czuję, kiedy mam uśpiony umysł i nie tworzę.
Nie dałeś umysłowi zasnąć.
Udało nam się ułożyć dużo dźwięków. I jako trio Waglewski Fisz Emade i jako Tworzywo, szykując dwupłytowy album. Nie wiem, czy wydarzyłyby się w normalnych warunkach. Gdybyśmy zdecydowali się na koncertowanie, to tyle utworów nie mogłoby powstać. Koncertowanie czasami przeszkadza w skupieniu się na długich płytach. Ale wydaje mi się, że to wszystko się ładnie zamknie i uda.
Jaki będzie nowy album Tworzywa?
Zróżnicowany. W pewnym momencie myślałem nawet, że numery, które przygotowałem na "Ballady", wypuszczę kiedyś sam, jako Fisz. Pisałem je na pianinie i nie bardzo widziałem miejsce na perkusję. Wydawało mi się, że nie pociągną ani Piotrka, ani Tworzywa. A okazało się, że Piotrkowi się spodobało, ma na to pomysł i połączymy te pomysły w dwupłytowy album. Część "Protesty" będzie płytą, o której długo myśleliśmy razem. Na pewno nie tak dyskotekową jak "Radar", ale łączącą brzmienia, do których lubimy wracać. Brudne, garażowe, hiphopowe, z dość mocną elektroniką.
"Sam, jako Fisz"? Niemal od zawsze jest Fisz i Emade.
Pojawiają się takie pomysły. Jesteśmy zupełnie innymi ludźmi, inaczej postrzegamy świat, ale bardzo łączymy się w muzyce. Praca nad tym albumem pokazuje, że możemy się porozumieć w każdym momencie. Stwierdziliśmy zwyczajnie, że zrobimy dwie płyty, jedną od Piotrka, drugą ode mnie. Piotrek ma większą swobodę zasłuchiwania się w popowych rzeczach, szukając nowych rozwiązań aranżacyjnych, moja tolerancja jest węższa. Ale to się uzupełnia.
Więc jesteście nierozłącznym teamem?
Nie spędzamy ze sobą dużo czasu poza trasą i studiem. Nie jesteśmy braćmi, którzy by się kłócili albo mieli siebie totalnie dosyć, ale dojrzewaliśmy w innych środowiskach, mamy swoje kręgi przyjaciół, ze swoimi psami spacerujemy oddzielnie. Myślę, że nie ma co tego zmieniać. To zdrowa równowaga.
A co przygotowaliście na nową płytę Waglewski Fisz Emade?
Płyta będzie się nazywała "Duchy ludzi i zwierząt". Wydaje mi się, że jest inna niż "Matka Syn Bóg", bo prawie nie ma na niej ani country ani bluesa, chyba że w minimalnym stopniu. Chciałem, żeby moja część była bardzo pianistyczna. Utwory taty miejscami przypominają mi naszą pierwszą płytę. Podsumowując, to będą ładne, wyciszone pieśni z opowieścią. O miłości i relacjach intymnych w czasach wyciszenia.
Teksty na płyty piszecie obaj. Twój tata twoje chwali czy jest surowym recenzentem?
Tata nigdy nie był recenzentem, a jeśli już, to raczej milczącym. Pokolenie mojego ojca było często wychowywane na zasadzie, żeby nie za bardzo chwalić swoje dzieci, bo sobie zwyczajnie nie poradzą w trudnym świecie. Dzisiaj wiemy, że jest dokładnie odwrotnie, choć trzeba zachować rozsądek i chwalić mądrze. Ale rzeczywiście teraz, kiedy coś mu się spodoba, potrafi mi wysłać bardzo ładną wiadomość. To jest świetne.
Natomiast co do samych tekstów trudno nas porównywać. Piszemy zupełnie inaczej. Moje są narracyjne, taty minimalistyczne, trafiające w sedno. Ja jestem ten bardziej rozgadany, tata ma umiejętność pisania krótko i na temat. Ale myślę, że na najnowszej płycie stworzyliśmy jedną opowieść zamkniętą w odmiennych formach.
Jak sam mówisz, jesteście wielką rodzinną firmą. Jak wasza współpraca wygląda "od środka"?
Z definicji praca z ojcem jest trudna. To fajna przygoda, którą sobie cenię, ale myślę, że często dużo łatwiejsza dla naszego ojca niż dla nas. Współpraca przy okazji tej płyty układa się dobrze. Od ostatniej minęło 6 czy 7 lat, zatęskniliśmy, by razem coś zrobić. To wyszło tak, jak traktujemy ten projekt - naturalnie, bez jakiegoś wielkiego planowania.
Naturalną rzeczą wydaje się też, że twórczo stajecie się z czasem coraz bardziej podobni. Też to odczuwasz?
Rzeczywiście jest między nami element wspólny, który nawet mi jest trudno określić i nazwać. Chociażby nasze głosy – są inne, ale podobno jakoś siebie przypominają. Nasze akcentowanie i intonacja są zbliżone. Na nowej płycie jednak słychać że to inni ludzie chociaż łącza ich geny. Natomiast Tworzywo nie ma nic wspólnego z brzmieniem projektów taty. To muzyka elektroniczna i hiphopowa.
A prywatnie łapiesz się na tym, że przejąłeś cechy taty?
Jasne, mam kilka takich rzeczy. Chciałem bardzo uniknąć wstawania lewą nogą, wahania nastrojów, ale wydaje mi się, że to po prostu czasami trudne do uniknięcia. Ja z całej trójki jestem chyba najbardziej odrębny, jestem introwertykiem. Najchętniej spędzam czas z najbliższymi i przyjaciółmi, których znam od lat.
Z tatą pracujesz nie tylko tworząc płyty. Od lat nadawaliście w audycji "Magiel Wagli". Należycie do grona, które zdecydowało zakończyć współpracę z Trójką. Co przesądziło?
Decyzję podjęliśmy po odejściu Anny Gacek. Ale o tym, że źle się dzieje, wiedzieliśmy już wcześniej. Przeżyłem tam chyba sześciu dyrektorów i czułem różnicę. Pamiętam czasy Magdy Jethon czy związanego z prawicą Krzysztofa Skowrońskiego. Oni żyli tym radiem, naszymi audycjami. Można było się z nimi zgadzać lub nie, ale zawsze można też było zamienić słowo, poczuć, że jest się częścią grupy. A przez ostanie cztery lata tego nie było. Mam poczucie, że Trójką zarządzają ludzie, którzy nie znają radia, nie słuchają muzyki i nieczęsto wychodzą ze swojego gabinetu. To smutne, że specjaliści z wielką pasją i doświadczeniem są zastępowani osobami, którym na radiu zupełnie nie zależy.
Niemal równolegle z aferą o listę przebojów PR3 pojawił się twój kawałek "Mój kraj znika".
Powstał wcześniej, jako numer który ma się znaleźć na nowej płycie Tworzywa. Wersja z teledyskiem, powstała, gdy usłyszałem, jak potraktowano Bartka Gila, jedną z najuczciwszych osób, jakie znam. Człowiek, który całe życie poświęcił radiu, został posądzony o oszustwo. Bardzo mi przykro, że dalej nie został przeproszony przez dyrektor Polskiego Radia. Ale, jak widać, pani prezes, która wydała wyrok na niego i na Marka Niedźwieckiego, nie jest w stanie sklecić prostego "przepraszam". To jasny symbol tego, co się dzieje w polskim państwie.
To znaczy?
Nie pamiętam takich czasów. Takiej chuliganerii politycznej. Słuchałem spotkania komisji senackiej z przedstawicielami radia. I to jest skandal. To przez lata powinno być puszczane na wydziałach dziennikarstwa. Pierwszy raz mogliśmy podglądać, co dzieje się w instytucjach państwowych.
Zawiodłeś się na radiu?
To było moje pierwsze doświadczenie w firmie państwowej. I było niesamowite. Poznałem w niej ludzi zakochanych w swojej pracy, prawdziwych erudytów. Niekiedy z olbrzymim ego (hehe), ale ogromną wiedzą i pasją. Pracownicy radia za każdym razem, gdy przychodzą wybory, drżą, bo nie wiedzą, jaka przyjdzie władza i czy będą mieli pracę. Przecież poprzednia władza myślała o tym, żeby częściowo sprywatyzować radio, co oznaczałoby, że najprawdopodobniej leciałaby playlista przeplatana reklamami. A na autorskie audycje, jak nasza, nie byłoby miejsca. Siłą Trójki było to, że można w niej słuchać wyjątkowych opowieści o muzyce, której nie było nigdzie indziej.
Miałem może naiwną, edukacyjną wizję tego radia. Że jest światełkiem w tunelu na przekór temu, co się dzieje z mediami publicznymi, telewizją - za sprawą m.in. discopolo, rezygnacji z misji. Ale to co się stało, przekracza granicę przyzwoitości. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z pracą w miejscu, które jest tak uzależnione od zmian politycznych. Przychodzą panie na obcasach, panowie w niedopasowanych garniturach i wszystko psują swym ideologicznym skrzywieniem.
Zastanawialiście się, czy dalej ciągnąć waszą audycję?
Na początku myśleliśmy "no trudno, jesteśmy tym trochę zmęczeni, wracamy do swoich zawodów". Ale muzyka jest dla nas tak ważna, że postanowiliśmy brnąć dalej w to szaleństwo. Przygoda z radiem Nowy Świat wydarzyła się przypadkiem. Po prostu pojawił się telefon, czy chcielibyśmy audycję ("Wagle" - red.) robić w nowym radiu. Najpierw byłem nawet nie tyle co sceptyczny, ile nie wierzyłem, że radio z takimi osobistościami może powstać oddolnie, ze składki. Wiem, jaki jest ogrom internetowych rozgłośni, jak trudno się przebić. Myślałem, że jeszcze nie czas na radio internetowe, ale udało się. Udało dlatego, że to radio osobistości, treści, łączy muzykę z narracją, opowieścią. Tym się wyróżnia.
Zapowiadasz z Tworzywem dwupłytowy album, z czego jedna to "Protesty". To dobry moment na protest songi?
W muzyce, przynajmniej tej, której ja słuchałem, protest zawsze był obecny. Muzyka zawsze była wrażliwa na tematy społeczne, nierówności, wykluczenie mniejszości. Potrafiła mówić piękną poezją, ale potrafiła też skopać tyłek. Sztuka zawsze była zaangażowana, choć nie za każdym razem, wprost. Dla mnie jest poszukiwaniem pewnej harmonii i piękna w tym świecie, jak i sposobem na radzenie sobie z emocjami w tym często okrutnym świecie. A za okrutny świat w dużej mierze odpowiada nieodpowiedzialna, pełna egocentrycznych wizji populistyczna polityka.
Na "Radarze" mówiłeś "wszystko polityką jest". Polityka wdarła się w życie tak bardzo, że nie da się od niej odciąć?
Polityka pojawiała się wcześniej na naszych płytach, chociaż w sensie bardziej metaforycznym. Nigdy nie będę uprawiał polityki partyjnej, bo uważam, że polska kultura polityki jest zabawą niskich lotów. Dziś za władzą nie stoją żadne konkretne idee. To granie na prostych emocjach, w odpowiedzi na zapotrzebowanie wynikające z wewnętrznych sondaży i analiz. A gdy gra się na emocjach, to najłatwiej napuszczać na siebie ludzi i polityka staje się infantylna, anachroniczna i jałowa. A do tego wkrada się nam w każdą możliwą dziedzinę życia. Bez względu na to, czy jesteśmy bardziej konserwatywni czy postępowi, zasłużyliśmy sobie na nieco wyższy poziom dyskursu politycznego.
Dla mnie polityka powinna być też troską o świat, a nie tylko sposobem na zdobywanie władzy. Ale płyta "Protesty" nie będzie tylko o tym, co się dzieje u nas na podwórku. Ten cały zgiełk odwraca uwagę od problemów bardzo istotnych, związanych z klimatem, debatą publiczną, wyścigiem technologicznym. Znajdujemy się w okresie bardzo burzliwych zmian. Będzie obecna, ale moja twórczość nie zmieni się w czystą publicystykę, to mogę obiecać.
Ale nie da się uniknąć zaangażowania?
Z mojego punktu widzenia nie da się. Jestem muzykiem opowiadającym historie, wychowanym na muzyce post punkowej i hiphopowej, która była jednym wielkim protest songiem. Tu nie chodzi o przynależność do jakiejś partii, tylko o nieufność do polityków. Kurczę, bez tego nie byłoby muzyki. Nie byłoby Beatlesów, nie byłoby Beastie Boys, nie byłoby polskiego punka czasów jarocińskich. Czasy się zmieniły, muzykowanie się zmieniło, ale nie do końca rozumiem, dlaczego muzyka dziś nie komentuje tak mocno tego, co się dzieje, nie jest gotowa na jakiś przewrót. Nie ma subkultur. W hip-hopie coś zaczyna wreszcie dudnić. Za moich czasów rzeczywiście były pieśni, które nawet jeśli nie wywoływały wielkiej rewolucji, to stawały się hymnami pokolenia. Być może to pytanie do młodych, którzy są słuchani przez młode pokolenia, co się z tym przekazem stało.
Fisz Emade Tworzywo wracają na koncertowy szlak. Jednym z ich pierwszych przystanków było Olecko. To tam zagrali 14 sierpnia podczas drugiej edycji Active Festival. Premiera dwupłytowego albumu "Ballady i Protesty" jest planowana na 2021 r. Nowa płyta Waglewski Fisz Emade ma z kolei ukazać się w październiku.