Zalewski przyszedł odebrać nagrodę. A potem zrobił to
W tym roku w kategorii "Artysta roku" Fryderyka otrzymał Krzysztof Zalewski. Jego przemówienie zgodnie uznaje się za jeden z najmocniejszych punktów tego wydarzenia. Postawa muzyka przy odbieraniu statuetki wzbudziła wielkie emocje wśród widowni i w mediach społecznościowych.
W czwartek 5 sierpnia w Szczecinie odbyła się gala wręczenia nagród polskiej Akademii Fonograficznej - Fryderyków. I jak często bywa przy tego typu wydarzeniach transmitowanych na żywo, nie wszystko można było przewidzieć. W tym przypadku chodzi o słowa artystów, jakie padły ze sceny.
Najbardziej zaskoczył wszystkich Krzysztof Zalewski, który otrzymał Fryderyka w kategorii "Autor roku". Wchodząc na scenę, muzyk nieoczekiwanie pocałował w usta Ralpha Kamińskiego, który otwierał kopertę z zwycięskim nazwiskiem.
Ten gest zapewne był nawiązaniem do zachowania Damiano Davida, wokalisty włoskiej grupy Maneskin, który pod koniec czerwcowego koncertu na Polsat SuperHit Festiwal w Sopocie pocałował gitarzystę Thomasa Raggiego. Lider zwycięzców Eurowizji powiedział wtedy "Miłość nigdy nie jest zła".
Nie jest to zresztą pierwszy raz, gdy Zalewski wsparł LGBT. W 2019 r. podczas koncertu na Męskim Graniu we Wrocławiu wniósł na scenę tęczową flagę.
Warto wspomnieć na koniec, że nie tylko pocałunek Zalewskiego z Kamińskim zostanie zapamiętany z tegorocznych Fryderyków. Furorę zrobiło także jego przemówienie. A w szczególności końcowe słowa: – Wypadałoby, żebym jako autor roku coś powiedział autorskiego, to może powiem tak: Ci, co tak mówią, chyba mają rację. Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederację.
W mediach społecznościowych internauci szeroko rozpisywali się o postawie Zalewskiego, pisząc, że udało mu się "podbić internet".