Kasia Glinka się zdenerwowała. Chcieli, by zapłaciła 100 tys. zł za schody
Kasia Glinka dodała na swoim instagramowym profilu wpis, z którym z pewnością utożsami się wiele osób budujących lub wykańczających wnętrza domów czy mieszkań. Poszło o ceny, które przytłaczają już nie tylko zwykłych ludzi, ale nawet gwiazdy.
Kasia Glinka wykańcza dom, szuka więc materiałów, które będą dobre jakościowo i na tyle niedrogie, by nie wykończyć jej budżetu. Okazuje się, że to niełatwe nawet dla gwiazdy seriali. "Temat, który MUSZĘ PORUSZYĆ, bo mnie normalnie roznosi. Otóż okazuje się, że jestem klasyczną przedstawicielką CELEBRYTY, który śpi na pieniądzach - zarabia niczym w Hollywood, w domu klamki ma za złota, generalnie nie pracuje i WSZYSTKO samo mu spada z nieba" - zaczęła zdenerwowana Glinka.
"Oczywiście nie ma pojęcia, ile co kosztuje, dlatego każda dowolna wycena zrobiona przez firmę, która złowi takiego delikwenta, ma tzw. ZŁOTE ŻNIWA. Jestem na etapie składania ofert różnym firmom i przyznam, że szlag mnie trafia, kiedy przychodzą propozycje kompletnie z du...y!!!!" - kontynuowała Glinka na swoim instagramowym profilu.
Zdradziła, że rekordowa wycena, która do niej trafiła, opiewała na 100 tys. zł i dotyczyła schodów. "NIE - nie posiadam 7 piętrowego pałacu. Tu chodzi o zwykły dom!!!" - pisała aktorka. "Nie wiem, o co chodzi, ale SERIO jestem już zmęczona tłumaczeniem, że nie jestem wielbłądem".
Okazało się, że nie tylko ona ma podobne przygody. "Witamy w świecie polskiego budownictwa", "Ja też w tym tygodniu dostałam wycenę schodów w kwocie 100 tys. To są jakieś żarty... mam tej całej budowlanki dość", "Szeroko rozumiana budowlanka wykończeniówka ma złoty okres i windują ceny przeokropnie... wszystkim" - pisali internauci w komentarzach do wpisu Glinki.
Trwa ładowanie wpisu: instagram