Goran Bregović o swoim życiu i współpracy z Kayah. "Moja muzyka bardzo pasuje do Polski"
Prawie dwadzieścia lat temu Kayah i Goran Bregović wydali wspólnie przygotowaną płytę. W ubiegłym roku powrócili do wspólnego koncertowania. Ogromny sukces ich występów sprawił, że zdecydowali się na kolejne. W rozmowie z WP, Goran Bregović opowiada o współpracy z Kayah i sentymencie do Polski.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Maciej Kowalski, Wirtualna Polska: Jakie to było uczucie: powrócić po latach do współpracy z Kayah nad waszym wspólnym materiałem? Jak się bawiłeś na waszych wspólnych jesiennych koncertach w ubiegłym roku?
Goran Bregović: Znakomicie. To było wielkie przeżycie. Świetnie nam się grało i czuliśmy olbrzymie wsparcie ze strony publiczności. Z podziwem słuchałem Kayah - jest teraz o niebo lepszą wokalistką niż dziesięć czy piętnaście lat temu. To dziś naprawdę wielka artystka, talent iście światowego formatu. Było to słychać, kiedy śpiewała nasze stare piosenki - zabrzmiały tak wspaniale, o wiele lepiej niż wtedy, kiedy je nagrywaliśmy.
ZOBACZ TAKŻE: Kayah o singlu "Po co" i współpracy z Goranem Bregovicem
Jak reagowali fani? Czy ich energia i entuzjazm były dla ciebie zaskoczeniem?
Mam wrażenie, że wszyscy obecni na tych koncertach mieli poczucie, że obcują z czymś bardzo wyjątkowym. Jestem dumny, że udało mi się w nich wywołać takie emocje. Nawet ci, którzy nie znali wcześniej tego materiału, a pewnie tacy widzowie też pojawiali się na tych koncertach, mogli poczuć, że na scenie dzieje się coś niezwykłego. To naturalna ludzka umiejętność: wyczuwanie prawdziwej sztuki. Kiedy kogoś, kto nie ma pojęcia o malarstwie, postawi się przed jakimś pięknym obrazem, poczuje coś mocnego, poczuje że obcuje z wielką sztuką. Mam wrażenie, że ta muzyka też tak działa. I powtarzam: jestem bardzo dumny z tego, że udało nam się stworzyć coś takiego.
Dziś urosło już całe pokolenie Polaków, którzy wychowywali się na tej płycie i znają ją na pamięć. Jak ci się wydaje, jak dzisiejsi słuchacze odbierają ten materiał? Co sprawia, że nadal do nich trafia?
Mam wrażenie, że udało nam się coś niezwykłego - to jeden z rzadkich przypadków płyty, która mimo upływu lat, a nawet dekad, nie traci ani trochę na wartości i wciąż trafia do słuchaczy. Nie ukrywam: trafia również do nas samych. Wracając do tych utworów wciąż czuliśmy to, co wypełniało nasze serca, kiedy nad nimi pracowaliśmy, tę energię i radość, która sprawia, że w ogóle zaczyna się tworzyć muzykę, to poczucie, że chce się stworzyć coś, co będzie wiecznie żywe. Mam wrażenie, że to nie jest płyta stworzona na zasadzie: jeden przebój i cała reszta utworów, na które nie zwraca się uwagi. To jest bardzo spójny i równy amalgamat emocji, które wniosła moja muzyka z jednej, a teksty Kayah i ich wykonanie z drugiej strony. Wydaje mi się, że jeszcze jednym ważnym elementem, który sprawił, że ta płyta nabrała odpowiedniego charakteru, był udział kapeli góralskiej. To, co zagrali ci mili i utalentowani ludzie, nadało tej płycie polskiego charakteru, dzięki temu te piosenki jeszcze lepiej trafiały do polskich słuchaczy.
*Wspomniałeś o polskich tekstach. Jak się czułeś powierzając komuś z zewnątrz tak dużą ingerencję w twoje piosenki? *
To rzeczywiście mogło przynieść różne efekty, ale na szczęście okazało się jednym z najważniejszych kluczy do sukcesu tego projektu. I to wyłączna zasługa Kayah. To przecież ona napisała te teksty i wygląda na to, że trafiła idealnie w ducha mojej muzyki, a zarazem - w potrzeby i oczekiwania polskich słuchaczy. Nasze ojczyste języki są w jakimś sensie bardzo podobne, to na pewno trochę nam pomagało razem pracować. A przy okazji sprawiło też, że ta płyta z jednej strony jest mocno zakorzeniona w bałkańskim folklorze, ale z drugiej - błyskawicznie i skutecznie nabrała bardzo polskiego charakteru.
Wróćmy na chwilę do przeszłości, do momentu, kiedy zaczynałeś pracować nad „polskim” albumem. Jakim kluczem kierowałeś się wybierając piosenki ze swojego obszernego już wtedy repertuaru do ponownego nagrania z polską wokalistką?
Kiedy dziś o tym myślę, jestem coraz bliższy przekonania, że to właściwie Kayah wybrała te nagrania. Zrobiła to sama, z wielkim przekonaniem i pewnością. I wygląda na to, że trafiła idealnie. Poszczególne piosenki świetnie ze sobą „rozmawiają”, a cały materiał zawiera duży wachlarz emocji. Dokładnie o to mi chodziło, kiedy zaczynaliśmy pracę nad tym materiałem.
Jak ci się pracowało z Kayah?
Podczas nagrań była w ostatnich tygodniach ciąży. Na początku trochę mnie to martwiło, bo to przecież nie jest najlepszy moment dla wokalistek: rzadko mogą w takim stanie pokazać pełnię swoich możliwości. Ale kiedy tylko zaczęliśmy nagrania, pozbyłem się jakichkolwiek obaw i wątpliwości. Kayah wypadła znakomicie i było widać, że daje z siebie absolutnie wszystko. Pracowała tak, jakby wcale nie miała zaraz rodzić.
Pamiętasz jeszcze atmosferę, która panowała podczas pracy nad tą płytą?
Pamiętam doskonale. To był dla mnie wspaniały, wyjątkowy czas. Nie tylko zresztą dla mnie, ale chyba dla wszystkich, którzy brali w tym udział. To był jakiś niesamowity zbieg okoliczności, ale praca nad tą płytą odbywała się w bardzo dobrym, szczęśliwym momencie. Wszystko znakomicie się udawało. Może trochę dlatego, że pracowaliśmy w bardzo dogodnych warunkach. Miałem już trochę dość profesjonalnych studiów nagraniowych, więc postanowiliśmy, że ten materiał będziemy realizować w nieco bardziej naturalnej przestrzeni: wynajęliśmy dom na przedmieściach Warszawy i zbudowaliśmy tam coś na kształt prowizorycznego studia - przywiozłem tam sporo sprzętu z Belgradu, resztę załatwiliśmy na miejscu i mogliśmy zaczynać nagrania. To było bardzo wygodne i przyjemne: nie było żadnych narzuconych godzin pracy, mogliśmy się tam spotykać, kiedy tylko mieliśmy na to ochotę, choćby w środku nocy. A tak się rzeczywiście zdarzało. Zawsze pod ręką było jakieś dobre jedzenie, picie. To wszystko sprawiało, że pracowało nam się naprawdę przyjemnie.
Czy już podczas pracy nad tym materiałem czułeś, że może on mieć tak wielki potencjał i stać się prawdziwą rewolucją na polskiej scenie muzycznej?
Oczywiście, że nie. Takich rzeczy nie da się zaplanować, ani nawet przewidzieć. To był impuls. Nie ukrywam: wszystko wyszło trochę przez przypadek. Miałem trochę wolnego czasu i pomyślałem: czemu nie wpaść do Warszawy i nie zrealizować tam płyty. Zaczęliśmy pracę i szło bardzo dobrze. Wtedy już rzeczywiście czułem, że jest w tym jakaś wyjątkowa energia, że zaczyna się pojawiać to „coś”. Ale nie jestem w stanie podać dziś konkretnych powodów, które sprawiły, że ten projekt wyszedł tak znakomicie. Bardzo cieszę się, że tak się stało.
Kiedy dziś myślisz o Polsce, czy zajmuje ona jakieś specjalne miejsce w twojej głowie i twoim życiu?
Zawsze miałem jakiś sentyment do Polski, zawsze czułem, że moja muzyka w jakimś sensie świetnie tu pasuje, dobrze brzmi i trafia do tutejszej publiczności. Projekt z Kayah okazał się bardzo mocnym dowodem na to, że moje przypuszczenia i odczucia były bardzo trafne. Od czasu pracy w Warszawie nad „polską” płytą bardzo chętnie wracam do Polski.
ZOBACZ TAKŻE: Kayah i Bregović wyruszą w trasę koncertową
Kayah i Bregović w piątek 5 października wystąpią razem na warszawskim Torwarze.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.