Gwałt na wybiegu i samobójstwo dzień przed pogrzebem matki. Mrok napędzał geniusz McQueena
Historia buntownika świata mody. Modelki na jego pokazach musiały wcielać się w ofiary gwałtu, dzikie zwierzęta czy pacjentki zakładu psychiatrycznego. Wizje artysty elektryzowały publiczność i niepokoiły jego bliskich. Mając 40 lat świat mody był u jego stóp, a projekty z metką McQueen chciały nosić największe gwiazdy popkultury. Uwielbiany przez miliony wizjoner powiesił się 11 lutego 2010 r. w apartamencie w londyńskim Mayfair.
Lee Alexander McQueen był pulchnym chłopcem, który dorastał w szeregowym domu w Stratford. Najmłodszy spośród pięciorga rodzeństwa zamarzył jako dziecko, że zostanie projektantem. Do kin wchodzi właśnie dokument "McQueen", który opowiada o tym, jak niepozorny syn taksówkarza powalił na kolana znawców mody.
Kuba Rozpruwacz
Materiały do uszycia swoich pierwszych projektów kupował z zasiłku. Nie mając grosza przy duszy, uparł się, że będzie projektantem. – Gdyby dać mu 500 funtów, zrobiłby z tego 50 sylwetek - śmiali się jego znajomi. Czasem wystarczyła zwykła folia aluminiowa, kawałek tiulu, znalezione plastikowe elementy. McQueenowi chodziło przede wszystkim o to, by dać upust swoim szalonym, prowokacyjnym pomysłom. Opuścił szkołę już w wieku 16 i uczył się u londyńskich krawców. Nie otrzymał nawet matury, ale dzięki determinacji i bogatemu portfolio udało mu się dostać na prestiżową uczelnię St. Martins College of Art and Design. Dopiero tam po raz pierwszy uczył się o dziełach kultury, usłyszał o klasykach. Był tym zafascynowany i jako laik nową wiedzę interpretował w sposób niestandardowy, zupełnie nowatorski. Świeże spojrzenie imponowało wykładowcom. Swoją dyplomową kolekcję, inspirowaną Kubą Rozpruwaczem, McQueen pokazał w 1991 roku. Już wtedy wiadomo było z jakich motywów będzie czerpać, jak bardzo brzydotę i dziwactwo lubi podnosić do rangi piękna.
Na podłodze podczas jego pierwszego pokazu siedziała Isabella Blow. Brytyjska bon vivantka, dziennikarka, ekscentryczna miłośniczka mody. Zachwyciła się projektami McQueena. Twierdziła, że w jego ubraniach modelki poruszają się niczym ptaki. Wykupiła całą kolekcję i nawiązała z Alexandrem bliską znajomość. Stali się najlepszymi przyjaciółmi, rozumieli się bez słów. Mieli takie samo wulgarne poczucie humoru, lubili prowokować, kochali oryginalność. Wpływowa Issie, redaktorka brytyjskiego Vogue'a, wprowadziła nieznanego nikomu Alexandra na salony. Jego kolejny pokaz "Szkocki gwałt" wywołał ogromny skandal. Projektant pokazał modelki w obdartych ubraniach, z piersiami na wierzchu, zataczające się po wybiegu. Prasa nie miała dla niego litości, jednak wydarzenie zostało skrupulatnie odnotowanej w każdej istotnej rubryce modowej. Z biegiem czasu świat sztuki miał pokochać jego mroczny umysł i artystyczną ekspresję.
Haute couture
Po odejściu Johna Galliano z domu mody Givenchy, zaproponowano McQueenowi, by objął stanowisko głównego projektanta. Pojechał więc w wypranych białych jeansach do Paryża, razem ze swoją nonszalancką brytyjską ekipą asystentów, z zamiarem szycia ubrań dla snobistycznej klienteli, która ceni głównie szyk i elegancję. Pierwszy pokaz nawiązujący do motywów antycznych został mocno skrytykowany "kicz, tandeta, bezguście" – pisali znawcy mody. Z czasem Alexander doszedł jednak do kompromisu między swoim stylem, a oczekiwaniami świata haute couture. Dostał spory zastrzyk gotówki, ale poczuł też presję. Chciał być jak najbardziej niezależny. – Teraz ja jestem potentatem – powiedział oschle swojemu ówczesnemu chłopakowi. Odsunął od siebie najbliższą przyjaciółkę Issie. Był to dla niej cios. Przez lata traktował ją jak hybrydę matki i siostry. Bratnią duszę. – Nie pokochałam ciebie, pokochałam twoje ubrania - powiedziała mu wtedy pół żartem pół serio.
Trudne dzieciństwo i używki
W dzieciństwie Lee stał się ofiarą molestowania i wielokrotnie był świadkiem przemocy. Rzutowało to na jego dorosłe życie. Miewał stany depresyjne. Terapią zawsze była praca twórcza. Jednak chcąc projektować dla własnej marki i domu mody Givenchy, musiał non stop być na najwyższych obrotach i robić 12 pokazów rocznie. Ucieczką od problemów stały się narkotyki. Kokaina działała na niego destrukcyjnie. Wahania nastrojów stały się coraz większe. – Czasem wchodził do pracowni i był jak diabeł – mówi w filmie "McQueen" bliski współpracownik artysty. Paradoksalnie zły stan psychiczny wpływał coraz lepiej na jego projekty. Makabryczne i genialne za razem pomysły budziły zachwyt. Na jego pokazy oczekiwano, jak na niepowtarzalne spektakle. Zainscenizował na wybiegu zakład psychiatryczny, w którym modelki odbijały się od luster weneckich, budząc niepokój wśród zebranej widowni. Innym razem stworzył hologram Kate Moss, która efemerycznie tańczyła w zwiewnej sukni do dźwięków muzyki klasycznej. Do dziś jest to jeden z najbardziej spektakularnych momentów w dziejach mody.
McQueen z impetem wszedł do popkultury. Stał się wielką gwiazdą, jednak sława i pieniądze nie wpłynęły na to, że czuł się lepiej. Przez ciągłą sinusoidę nastrojów odszedł od niego partner. Bliscy widywali go z czasem tylko na pokazach. Z przerażeniem patrzyli na mroczne, wanitatywne motywy, którymi operuje, martwiąc się o jego stan psychiczny. Projektant zmienił też swój wygląd. Puszysty McQueen postanowił poddać się zabiegowi liposukcji, przez co później przeszedł kryzys osobowości. Twierdził, że już sam nie wie, kim jest. Narkotyki i przygodny seks doprowadziły do tego, że zaraził się wirusem HIV. Projektant zaczął coraz częściej rozmyślać o śmierci.
Ostatni pokaz
7 maja 2007 roku odebrał telefon z wiadomością, że Isabella Blow odebrała sobie życie. To był dla niego ogromny cios. Choć mieli jeszcze kontakt przed jej śmiercią, to nie mógł pogodzić się z tym, że nie poświęcił jej więcej czasu, kiedy o to prosiła. Na pogrzebie Issie pojawił się w czarnej marynarce i szkockim kilcie. Stał w deszczu z grymasem bólu na twarzy, wyglądał jak cień samego siebie. Wiedział, że musi oddać jej cześć. Prosto z ceremonii pojechał do pracowni i zaczął przygotowania do kolekcji "La Dame Bleue", która później została oceniona jako jedna z najlepszych w jego dorobku.
Bez Issie demony McQueena jeszcze bardziej dały się we znaki. - To będzie mój ostatni pokaz. Pod koniec wyjadę z podziemnego podestu i zastrzelę się na wybiegu – mówił do jednego ze swoich asystentów. Na szczęście nie zrealizował tego makabrycznego pomysłu, ale począł skrupulatne przygotowania do kolekcji "Atlantyda Platona". Przesuwające się po wybiegu kamery, modelki stylizowane na kosmiczne istoty, wzory nawiązujące do rybiej łuski i niebotyczne futurystyczne buty, nieprzypominające niczego, co dotychczas widział świat mody. Krytycy zgodnie uznali, że McQueen wspiął się na wyżyny swojej kreatywności. Genialna kolekcja okazała się jego ostatnią. Gdy dowiedział się o śmierci matki, zupełnie stracił chęć życia. Przelało to czarę goryczy. Uczucie pustki było dla niego przytłaczające, nie do zniesienia. Powiesił się dzień przed jej pogrzebem. Rewolucjonistę świata mody 11 lutego 2010 wyniesiono z rezydencji na Mayfair w foliowym worku.
Rok po śmierci artysty w Nowym Jorku otworzono wystawę "Savage Beauty", która wystawiana jeszcze później w Londynie, biła rekordy popularności. Twórczość McQueena fascynuje wielbicieli mody na całym świecie i choć powstały już na jego temat książki i filmy, to wchodzący do kin dokument "McQueen" jest warty uwagi. Rzuca odrobinę światła na wyjątkowo mroczny i piękny umysł artysty.
Film dokumentalny "McQueen" pojawi się polskich kinach 20 lipca.