Harry i Meghan zaprosili rodzinę królewską na chrzest. Zostali zignorowani
Córka Susseksów Lilibet ma już prawie dwa lata i właśnie została ochrzczona. Ceremonia była kameralna z udziałem m.in. aktora Tylera Perry'ego, który jest ojcem chrzestnym dziewczynki. Pomimo zaproszenia zabrakło króla Karola i księcia Williama.
Harry i Meghan zaprosili rodzinę królewską na chrzest. Zostali zignorowani
Jak twierdzi "Time", Harry zaprosił swojego ojca bardziej pro forma, bo tak naprawdę nie liczył na jego przyjazd, zwłaszcza po ostatnim, bardzo nieprzyjaznym geście. Chodzi o faktyczną eksmisję Harry'ego i jego żony z rezydencji Frogmore Cottage w Anglii. Dodatkowym afrontem dla księcia są doniesienia, że dom zostanie przekazany jego wujowi Andrzejowi, czyli do niedawna najbardziej czarnej owcy w rodzinie królewskiej.
Harry poczuł się wrobiony
Według amerykańskiego tygodnika Harry żałował najbardziej nieobecności brata i szwagierki na chrzcie Lili. Mimo rozłąki ciągle żywi do nich ciepłe uczucia i zdaje sobie sprawę, że są jedynymi ludźmi na dworze, z którymi ma jeszcze jakiś "przelot" mentalny i emocjonalny. Z drugiej strony Harry zapracował sobie na obecną oziębłość ze strony Williama i Kate. Wszystko przez autobiografię "Ten drugi", w której kilka razy mocno uderzył w brata i jego żonę. Po pierwsze, "afera nazistowska" po kostiumowej imprezie w 2005 r. to rzekomo ich wina.
"Szukając przebrania, zawęziłem opcje do dwóch. Mundur brytyjskiego pilota i nazistowski mundur w kolorze piasku, z opaską ze swastyką. Do tego płaska czapka. Zadzwoniłem do Willy'ego i Kate, zapytałem, co o tym myślą. Nazistowski mundur? 'Świetnie', mówili. Wypożyczyłem go, plus głupie wąsy, i wróciłem do domu. Próbowałem tego wszystkiego. Oboje zawyli z zachwytu" - wspominał Harry rozgoryczony tym, że wszystkie gromy po upublicznieniu zdjęć z zabawy spadły wyłącznie na niego.
Łzy Meghan
W książce Harry "prostuje" historię wojenki Meghan i Kate o suknie druhen przed ślubem Susseksów w 2018 r. Wcześniej prasa brytyjska zrzucała całą winę na Meghan. To przez nią miała płakać żona Williama. Według Harry'ego kłótnia zaczęła się od błahostki, ale szybko eskalowała i wymknęła się spod kontroli. W pewnym momencie Meghan miała zarzucić Kate, że nie ogarnia tematu, bo ma "mózg dziecka". Obie zaczęły na siebie krzyczeć i rozstały się w złości. Po powrocie do domu Harry zastał żonę w spazmach na podłodze.
Do ślubu panował rozejm. Topór wojenny planowano zakopać dopiero po miesiącu miodowym pary młodej przy tradycyjnej angielskiej herbatce. - Wiem, że mówiąc o "mózgu dziecka" mówiłaś o moich hormonach (Kate urodziła Louisa miesiąc przed ślubem Megan -red.), ale nie jesteśmy wystarczająco blisko ze sobą, abyś mogła do mnie mówić w ten sposób - zwróciła wtedy uwagę Meghan księżna.
W rozmowę włączył się William, który machając palcem przed nosem Meghan stwierdził, że jest niegrzeczna, arogancka, a poza tym "nie tak zachowują się ludzie w Wielkiej Brytanii". Megan syknęła tylko: - Zabierz ten palec z mojej twarzy.
Braterska bójka
Zgodnie z relacją Harry'ego po raz kolejny William nazwał Meghan "niegrzeczną" rok później, dodając jeszcze dwa przymiotniki: "trudna" i "szorstka". Bracia dyskutowali wtedy o problemach z prasą, która ostro krytykowała żonę Harry'ego.
Rozmowa szybko zmieniła się w pyskówkę i rękoczyny. "Wszystko działo się tak szybko. Tak bardzo szybko. William złapał mnie za kołnierz, rozdarł mój naszyjnik i powalił na podłogę. Wylądowałem na psiej misce, która pękła pod moimi plecami, kawałki wcinały się we mnie. Leżałem tam przez chwilę, oszołomiony, a potem wstałem i kazałem mu wyjść"- napisał w książce Harry.
"Ten drugi" to symboliczny tytuł autobiografii. Harry wspomina, że od zawsze żył w cieniu swojego brata, "spadkobiercy tronu". Tylko mama, księżna Diana, nie dawała mu odczuć, że jest tym "zapasowym". Według "Time" ten kompleks niższości jest lejtmotywem całej książki i nawet jeśli to rozliczenie z przeszłością ma dla Harry'ego funkcję terapeutyczną, to niekoniecznie pomoże mu w uzdrowieniu stosunków z bratem i jego żoną.
Para zignorowała chrzciny małej Lili i, jak pisze tygodnik, szeregu podobnych gestów można spodziewać się w najbliższej przyszłości.