"Harry Potter" był dla niego źródłem frustracji. Półtora roku po śmierci Alana Rickmana prawda wyszła na jaw
Zmarły w 2016 roku odtwórca roli profesora Snape’a z serii o Harrym Potterze pisał listy z twórcami filmu, a w nich dawał upust goryczy wynikającej z nierozwiniętej roli.
Prywatna korespondencja aktora trafiła na aukcję charytatywną "ABA Rare Book Fair" w Londynie, a wylicytowano ją za bagatela 950 tys. funtów! Listy zawierały wymianę zdań z ludźmi filmu, w tym z producentem "Harry’ego Pottera”:
"Wiem, że teraz jesteś sfrustrowany, ale proszę, musisz wiedzieć, że jesteś integralną częścią tych filmów. Jesteś genialny" - pisał do aktora David Heyman, jeden z producentów serii.
Rickman był zaintersowany rozwinięciem swojej roli w filmie, lecz twórcy mieli inny pomysł na postać Snape'a. W prywatnych notatkach tak to skomentował:
"Tak jakby reakcja nastoletniej publiczności nie miała znaczenia”.
Postać profesora od eliksirów odcisnęła prawdziwe piętno na jego życiu, nie tylko w kontekście sławy, która przyszła wraz z rolą, ale o ironio, także przez przejęcie cech swojego bohatera. Severus Snape marzył o etacie czarodzieja od czarnej magii, a tymczasem dawał lekcje eliksirów, których nie cierpiał. Choć Rickman rozpoczął przygodę z filmem już w latach 80. to jednak największą sławę przyniosła mu rola czarodzieja, której poświęcił ponad dziesięć lat życia i do końca swych dni był z nią utożsamiany.
Trwa ładowanie wpisu: twitter