Harvey Weinstein nie był pierwszy! Już Marilyn Monroe ostrzegała koleżanki przed wpływowymi mężczyznami
Afera z Harveyem Weinsteinem, który przez lata wykorzystywał swoją pozycję w Hollywood i próbował - z różnym skutkiem - zaciągać do łóżka młode aktorki przypomniała o tym, że Hollywood nie jest przyjaznym miejscem dla kobiet. Pełnym seksizmu i męskiej dominacji nie tylko na ekranie, ale przede wszystkim poza nim. Skandal wzbudził ogólnoświatową dyskusję o nagminności molestowania seksualnego kobiet. Przypomniał również o innej niechlubnej tradycji amerykańskiego przemysłu filmowego, mianowicie... castingowej kanapie.
Co to takiego? Z ang. casting couch to dosłownie kanapa w biurze np. reżysera albo producenta, na której uprawia się seks w zamian za rolę. Z czasem oczywiście wyrażenie to zgubiło dosłowność, a obskurną kanapę zastąpiły ekskluzywne pokoje hotelowe czy hollywoodzkie posiadłości, ale od pierwszego momentu pojawienia się rzeczonego terminu, czyli drugiej dekady XX wieku, przyjmowano, że inicjatywa ta wychodzi od kobiet. To właśnie młode i żądne sławy aktorki miały proponować seks reżyserom, producentom, scenarzystom czy komukolwiek innemu, kto był w stanie sprawić, aby ich marzenia o występach przed kamerą miały się ziścić.
Rzeczywistość miała jednak wyglądać zgoła inaczej i to filmowi władcy Hollywoodu nadużywali swojej pozycji i siły by wykorzystywać seksualnie aspirujące gwiazdy. Nie były w stanie obronić się przed tym nawet te największe, wśród nich Marilyn Monroe. Legendarna seksbomba od początku kariery była obiektem plotek o robieniu kariery przez łóżko, ale de facto to ona jako pierwsza starała się ostrzegać o niecnych praktykach koleżanki. Po latach wyjawiła to Joan Collins, która miała usłyszeć od Monroe, że "jeśli ci mężczyźni nie dostaną tego czego chcą, możesz zapomnieć o rolach". Collins początkowo nie wierzyła starszej koleżance, ale szybko przekonała się, że ta miała rację. Brytyjka postawiła sobie jednak za punkt honoru, że nie stanie się ofiarą chorego systemu i regularnie odrzucała świńskie zakusy wpływowych nazwisk. Ile ją to kosztowało? Zdaniem jej samej, m.in. tytułową rolę w słynnej "Kleopatrze", którą ostatecznie zgarnęła Elizabeth Taylor. Czy to oznacza, że wielka legenda kina była bardziej uległa i role zawdzięczała nie tylko swojemu niesamowitemu talentowi? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy.
Z relacji Joan Collins - która wciąż należy do bardzo wąskiego grona gwiazd, które aż tak szczegółowo i brutalnie opisały seksualny proceder w Hollywood - wynika, że praktyki reżyserów i producentów bardzo szybko przyjęli również aktorzy, którzy prześcigali się w podbojach. I tu kolejny zawód, bo uwielbiany przez wszystkich Richard Burton miał złotą zasadę - chciał przespać się z każdą aktorką, która grała główną rolę u jego boku. Szło mu świetnie do czasu aż na planie "Żony Marynarza" spotkał w 1956 właśnie Collins, która nie zamierzała śrubować niechlubnego rekordu gwiazdora. Po tym jak odmówiła pójścia z nim do łóżka, Burton nie odzywał się do niej już do końca trwania zdjęć do filmu.
Mimo odważnych deklaracji Collins, w mówieniu głośno o notorycznym wykorzystywaniu kobiet w Hollywood była raczej odosobniona i na prawdziwą bombę, porównywalną do tej z nazwiskiem Weinsteina, trzeba było poczekać aż do 1991 roku. Wtedy bowiem na rynku ukazała się książka autorstwa Julii Phillips zatytułowana "Już nigdy nie zjesz lunchu w tym mieście". Phillips - słynna producentka, m.in. kultowego "Żądła" - opisała w publikacji mroczne sekrety Hollywood, castingi na kanapie i wszechobecny seksizm. Jak możemy się domyślać i zgodnie z tytułem samej książki, po premierze wydawnictwa jej kariera w amerykańskim przemyśle filmowym była skończona.
Ponad ćwierć wieku później temat molestowania seksualnego powraca, a komentarze pseudoekspertów próbują bagatelizować aferę powołując się właśnie na "casting couch", przypisując winę głodnym sławy i wielkich ról aktorkom. Czy takie przypadki wciąż się zdarzają? Pewnie. Czy to usprawiedliwia obleśnych milionerów? W żadnym wypadku. Ostatecznie to oni mają władzę i niezależnie od tego, czy mają ochotę na seks ze śliczną dziewczyną starającą się o angaż, czy to ona chce w ten sposób go sobie załatwić, odpowiedź zawsze powinna brzmieć: NIE.