Imponująca kariera, z której musiał zrezygnować. O problemach Avicii wiedzieli nieliczni
Nie żyje DJ Avicii
- Nie oczekiwałem, że moja kariera rozwinie się na taką skalę. Lubiłem po prostu robić muzykę. Musiałem natomiast nabyć w sobie pokorę – mówił w jednym z wywiadów DJ Avicii. Zmarł w wieku 28 lat.
Miliony fanów opłakują muzyka
Chyba nikt nie spodziewał się, że 28-letni muzyk odejdzie tak nagle. To szok dla fanów artysty i jego najbliższych przyjaciół. - Z głębokim smutkiem informujemy o stracie Tima Berglinga, znanego również jako Avicii - powiedziała w swoim oświadczeniu jego menagerka Diana Baron. - Został znaleziony martwy w Muscat w Omanie, w piątek po południu czasu lokalnego, 20 kwietnia. Rodzina jest zdruzgotana i prosimy wszystkich, aby uszanowali potrzebę prywatności w tym trudnym czasie. Żadne dalsze oświadczenia nie będą przekazywane - dodała.
Najważniejsza jest pokora
Avicii był introwertykiem, dla którego publiczne występy stanowiły spory ciężar. Nie gwiazdorzył. W wywiadach często powtarzał, że najważniejsze dla niego jest to, by mieć w sobie pokorę, nie chciał zawieść fanów. Muzyka zawsze leżała w kręgu jego zainteresowań, a profesjonalną przygodę z nią rozpoczął w 2007 roku, kiedy to po raz pierwszy stanął za profesjonalną konsolą didżejską.
Droga do kariery
Drzwi do kariery otworzyły się w 2010 roku, kiedy to listy przebojów na całym świecie zawojowało skomponowane przez Berglinga nagranie ''Seek Bromance''. W 2013 roku wspólnie z Bennym Anderssonem oraz Björnem Ulvaeusem z zespołu ABBA stworzyli oficjalny hymn Konkursu Piosenki Eurowizji. Utwór ''We Write a Story'' został zaprezentowany podczas finału, w trakcie przemarszu wszystkich finalistów.
Młody, zdolny
Kolejne przeboje sprawiły, że Avicii był uznawany był za jednego z najlepszych DJ-ów na świecie. - W tak młodym wieku osiągnął już naprawdę bardzo wiele, szczególnie w ciągu ostatnich 2-3 lat, gdy stał się doskonale znaną na całym świecie, postacią sceny klubowej. Przede wszystkim za sprawą przebojów „Wake Me Up” oraz „Hey Brother”. To utwory, które weszły już do kanonu muzyki klubowej, podbiły listy przebojów w wielu państwach, a przede wszystkim do dziś są grane podczas imprez tanecznych – mówił o nim Marek Sierocki, dziennikarz muzyczny.
Miał problemy ze zdrowiem
Avicii zmagał się z problemami zdrowotnymi. W przeszłości cierpiał na ostre zapalenie trzustki, częściowo z powodu nadmiernego picia alkoholu. Po wycięciu woreczka żółciowego oraz wyrostka robaczkowego w 2014 r. odwołał serię występów, próbując odzyskać siły. W 2016 r. zapowiedział, że wyrusza na swoją ostatnią trasę koncertową, a później skupi się na tworzeniu muzyki w studiu. W wywiadzie dla "The Hollywood Reporter" wyznał, że rezygnuje z koncertowania również ze względu na swoją kondycję psychiczną. – Byłem tym zestresowany. Bałem się, że ludzie pomyślą, że jestem niewdzięczny – opowiadał.
Muzyczna emerytura
- Musiałem to zrobić ze względu na moje zdrowie. Scena to nie jest miejsce dla mnie. Nie chodziło o koncerty ani muzykę. Zawsze były inne rzeczy, które to otaczały, a które nigdy nie przychodziły mi z łatwością. Wszystkie inne aspekty związane z byciem artystą. Generalnie jestem bardziej introwertyczną osobą. Zawsze to było dla mnie trudne. Wydaje mi się, że wziąłem na siebie zbyt wiele negatywnej energii – mówił Avicii. Dziś w domach wielu fanów muzyka leci pewnie w tle jego utwór, w którym Dan Tyminski śpiewa: Hey brother, there’s an endless road to re-discover (z ang. Hej Bracie, istnieje bezkresna droga do ponownego odkrycia).