Inspiracje czerpie z życia, stroni od polityki. Tomasza Majera trudno nie lubić
Znany pod wieloma pseudonimami
Tomasz Majer - "znany też jako Sajer, Rajer, Klajer, Lajer, Myjer, Lupier, Klajster... albo po prostu Gutang", jak można przeczytać na stronie kabaretu Hrabi - ze sceną związany jest od dawna i nie ukrywa, że to na niej czuje się najlepiej.
- Już pracowałem w wielu miejscach, pełniłem różne funkcje. Teraz to, co robię, jest najlepszą z tych wszystkich i nie chcę tego zmieniać - mówił w wywiadzie dla portalu "Co za dzień".
Od piętnastu lat Majer - który 1 sierpnia obchodzi 47. urodziny – występuje w kabarecie Hrabi, a przed publicznością chętnie żartuje z siebie i swojej nietypowej urody: w jednym ze swoich najbardziej pamiętnych skeczy wciela się w Małpoluda, który domaga się pocałunków od kobiet z widowni.
Miłośnik kina
Ze swoją specyficzną urodą - w jednym ze skeczy porównano go nawet do Salvatore z "Imienia róży" - wielkim poczuciem humoru i jeszcze większym dystansem do siebie, na kabaretowej scenie odnalazł się bez żadnego problemu.
Zaczynał w zielonogórskim kabarecie "Miłe twarze", potem grał w E.K. i Pseudonimie. Filmowe doświadczenie ma niewielkie - współpracuje z niezależną Wytwórnią Filmową A’YoY i wystąpił w komediowych "Robin Hood. Czwarta strzała" oraz "Dr Jekyll i Mr Hyde wg Wytwórni A'YoY" - ale nie ukrywa, że jest wielkim miłośnikiem kina.
- Uwielbiam kino polskie. Podziwiam geniusz wielu wspaniałych, polskich aktorów: Gajosa, Wilhelmiego, Pawlika, Bisty – nie sposób wymienić wszystkich. Lubię krzywe zwierciadło Barei, jak i poważne kino Kieślowskiego czy Zanussiego - pisał na stronie kabaretu Hrabi.
Wyróżnia się na tle grupy
Kabaret Hrabi - który obok Majera (zwanego najczęściej Bajerem) tworzą Joanna Kołaczkowska, Dariusz Kamys i Łukasz Pietsch - powstał w 2002 roku. Majer dołączył rok później, zastępując Krzysztofa Szubzdę.
- Jest parę parametrów, które dobra nazwa musi mieć. Dwusylabowa, bo się najlepiej skanduje i musi dobrze brzmieć. Chcieliśmy, by miała zabarwienie lekko megalomańskie (ale bez przesady) i by kojarzyła się z czymś dobrym. No i żeby miała literkę "r", bo to nadaje fajnego brzmienia. No i w ten sposób powstało "Hra-bi" - opowiadał w "Zwierciadle" Kamys.
Majer świetnie się odnalazł wśród kolegów - zresztą znali się i występowali wspólnie na scenie już wiele razy wcześniej - i jest, jak można dowiedzieć się ze strony, "najbardziej towarzyskim elementem" Hrabi.
- Gdy jesteście na imprezie, na której nie ma Aśki, Kamola i Łukasza, a nadal jest Bajer – znak, że czas spać. Jak się uważnie przyjrzycie Tomkowi, zauważycie, że posiada ciekawą twarz. Chociaż nie, uważnie nie. Do tego wysoki, zawsze uśmiechnięty, ma w sobie coś, czego nie ma ani Kamol, ani Łukasz, ani Aśka - czytamy.
Z dala od polityki
Kabaret Hrabi cieszy się wielką sympatią i szacunkiem publiczności ze względu na bardzo wysoki poziom swoich programów – ale również dlatego, że unika nawiązań do polityki.
- Raczej skupiamy się na konstrukcjach żartu z życia wziętego, który dotyczy nas wszystkich, ponieważ najczęściej życie samo podsuwa różne bardzo śmieszne sytuacje - mówił aktor na stronie "Co za dzień".
Sam często bywa obiektem żartów swoich kolegów, ale, jak twierdzi, zdołał się już do tego przyzwyczaić. Dystans ma do siebie zarówno na scenie, jak i poza nią - chociaż uważa, że zawsze trzeba wytyczyć pewne granice.
- Taki szacunek do siebie i rozmówcy. Nie przekraczamy barier, żeby siebie nie obrażać - dodawał. - Poza tym żart jest takim sprytnym sposobem do powiedzenia komuś jakiejś trudnej, nieakceptowanej przez niego rzeczy. W dowcipie można to jakoś przemycić.
Życiowe inspiracje
Majer i pozostali członkowie kabaretu starają się, by ich skecze były oryginalne i świeże, dotykały rzadko poruszanych wcześniej tematów. Inspiracji szukają wszędzie - dużo rozmawiają i uważnie obserwują otaczający ich świat; temat do żartu można bowiem znaleźć wszędzie, choćby w pociągu.
- Kiedyś jak jechałem pociągiem na studia, zerkałem na pewną dziewczynę, która mi się spodobała, z nadzieją, że ona też spojrzy na mnie - wspominał Majer w "Zwierciadle". - Niby czytam sobie książkę, ale zerkam na nią co jakiś czas. Po pewnym czasie spoglądam na nią i widzę, że zasnęła na popielniczkę. I napisałem o tym piosenkę: "Dlaczego zasnęłaś z otwartymi ustami/ Mogło być tak pięknie między nami".
Z tej znajomości nic nie wyszło, ale Majer nie ma czego żałować - obecnie jest szczęśliwym mężem i ojcem dwóch córek.