Isabel i Kazimierz Marcinkiewiczowie
Będąc w szpitalu, miałam czas, by wszystko przemyśleć. Było wiele długich nocy. I zrozumiałam, dla kogo tak naprawdę się liczę - wyznała Isabel w rozmowie z "Super Expressem". _**Po Nowym Roku pękło mi serce. Zrozumiałam, że Kaz przestał mnie kochać, a ja muszę odciąć się od niego! I to jak najszybciej!**_ - dodała. To były fatalne święta. Boże Narodzenie spędziłam w zasadzie sama. Grudniowy koszmar zaczął się kilka dni przed wypadkiem. Chorowałam, bardzo kiepsko się czułam. Kaza przy mnie nie było. On wyprowadził się ponad pół roku wcześniej. Ale o tej historii opowiem później. Zostałam schorowana sama w czterech ścianach. Umówiłam się z mężem na lunch 19 grudnia. Jadąc na to spotkanie, bardzo źle się poczułam. Chyba straciłam przytomność na drodze. Uderzyłam w barierkę. Obudziłam się w szpitalu, wszystko mnie bolało. Okazało się, że miałam wstrząs mózgu, częściowo uszkodzone kręgi szyjne i lekki paraliż (niedowład) od barku do palców lewej ręki, którą do dziś nie mogę ruszyć. W takiej sytuacji kochający
mąż byłby przy swojej żonie dzień i noc. Ale nie Kaz.