Iza Miko ledwo uniknęła porwania. Tych wydarzeń wciąż nie umie zapomnieć
Co się wydarzyło przed laty?
Iza Miko, choć dziś nie może narzekać na brak popularności i propozycji zawodowych, raz po raz opowiada, że jej droga do sukcesu była dłuższa i trudniejsza, niż się wydaje. Niedawno mówiła o tym, że była wyjątkowo źle w szkole baletowej, a w ostatnim wywiadzie dla „Vivy” przyznała, że to niejedyne przykrości, jakich doznała za oceanem.
O tym, jak niebezpieczne jest życie w tak wielkim mieście, jakim jest Nowy Jork, przekonała się krótko po przyjeździe. Okazuje się, że niewiele brakowało, a zostałaby porwana! Co się wydarzyło? Poznajcie szczegóły.
Get the look
Przeżyła chwile grozy
Nie było jej łatwo
Okres, w którym uczyła się baletu w Nowym Jorku, był dla niej prawdziwą szkołą życia. O mały włos przygoda mogła nawet się nie rozpocząć - aktorka nie miała przez pierwszy semestr gdzie mieszkać. Mama nie miała zbyt wiele pieniędzy, więc wybór był jeden – powrót albo szukanie lokum za wszelką cenę. Z pomocą przyszła dyrektor szkoły, która znalazła jej miejsce w Centro Maria, ośrodku dla hiszpańskich dziewcząt sprawiających problemy. Mimo trudnych warunków zorganizowała sobie przytulny kąt i odnalazła w nowym środowisku.
- Szybko zaczęłam dorabiać, sprzątałam łazienki w studiach tanecznych, sprzedawałam baterie na Times Square, robiłam zakupy starszym ludziom. O siódmej rano obowiązkowa msza w kaplicy, po hiszpańsku, nikt nie przejmował się, że nic nie rozumiem. Mimo tego wszystkiego czułam się szczęśliwa, miałam wrażenie, że to moje miejsce na ziemi – mówiła w wywiadzie.
Nie poddawała się
Wszystkie te doświadczenia tylko umocniły Miko. Przyjęła dewizę, że to, co złe, już ją spotkało, więc może być tylko lepiej. To zmotywowało ją do rozwijania się i odkrywania nowych pasji, co pozostało jej do dziś.
- Poszłam do szkoły baletowej w Nowym Jorku i wszystkie dziewczynki śmiały się, że miałam polskie wsiowe puenty i wypłowiały kostium od setnego prania, ale to mnie w ogóle nie dotykało. Teraz też, kiedy pojawiam się na jakichś nowych zajęciach i wyglądam przy tym, jak debil, nie obchodzi mnie to. Jeśli ludzie śmieją się ze mnie, spływa to po mnie jak po gęsi. Cieszę się, że mam odwagę spróbować czegoś nowego. Nie ma we mnie strachu – przyznała z przekonaniem.
Pokazuje fanom prawdziwą siebie
Dzisiaj trudno nie zgodzić się, że Iza Miko odniosła spory sukces. Za oceanem zauważono ją szczególnie dzięki roli w filmie „Wygrane marzenia”. Później przyszły takie propozycje jak „W rytmie hip-hopu” czy „Step up”, a w rodzimej branży filmowej zaistniała, chociażby w filmie „Kochaj i tańcz”. Rozwijająca się wciąż kariera, wzmożona popularność dzięki programowi „Azja Express”, a także dobrze prosperujący biznes (aktorka sprzedaje też swoje obrazy) mogłyby jej uderzyć do głowy. Ona jednak twierdzi, że pozostaje zwyczajną kobietą, co pokazuje swoim fanom w mediach społecznościowych. Choćby na jej koncie na Instagramie można zauważyć, że wrzuca dużo zdjęć z codziennych sytuacji, bez makijażu i efektownego stroju.
- Bo nie chcę, żeby 12-letnie dziewczynki myślały, że kobieta budzi się z nieskazitelnym makijażem. Że taki jest prawdziwy świat. Ja się na to nie zgadzam. Wolę szczerze pokazywać, jak jest i zdradzać swoje sekrety - podsumowała.