Jakimiuk nie miał ani grosza. I tak zrobił to, o czym większość ludzi skrycie marzy
Żeby podróżować trzeba mieć masę pieniędzy? Tomasz Jakimiuk udowadnia, że wcale nie. Bez większej gotówki przejechał z Podlasia do Chin na hulajnodze, ma za sobą eurotrip i oglądanie zorzy w Norwegii, a także sporo innych wypraw. Stać go na bilet na samolot, jednak w dalekie podróże woli wybrać się autostopem. Dlaczego?
- Spotykam fenomenalnych ludzi. Zmieniają mi światopogląd – mówi Jakimiuk, gość Marcina Prokopa w kolejnym odcinku programu "Z tymi co się znają". Tomasz ma 28 lat, skończył Zarządzanie oraz Rekreację i Turystykę, ale nigdy nie pracował "w zawodzie". Nie dla niego biurowce, urzędy i papierkowa robota. Od 5 lat jeździ, zwiedza, poznaje świat. I jeszcze na tym zarabia – prowadzi świetny blog o podróżowaniu, wydał książkę.
Poniżej cała rozmowa Marcina Prokopa z Tomkiem Jakimiukiem
Nie zawsze jest lekko, nie zawsze łatwo, zawsze fantastycznie – tak można podsumować przygody Jakimiuka, który nawet na negatywne aspekty podróżowania patrzy z entuzjazmem. Swoim pozytywnym nastawieniem zaraża innych.
Stopem przez świat – nie bał się?
Tomek na wywiad przyleciał samolotem. Zazwyczaj jednak podczas wypraw korzysta ze stopa. Liczy na to, że ktoś zabierze go do auta (lub łodzi!) i podwiezie za darmo. W ten sposób Jakimiuk w Norwegii poznał Sopla. Mężczyzna o nie najciekawszym wizerunku zaprosił go do swojego auta. Chłopak nie ukrywa, że zastanawiał się, czy dobrze robi, przyjmując podwózkę.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Czułem strach. Myślę sobie, co ja tutaj robię. Po 30 minutach rozmowy z tym gościem uświadomiłem sobie, ze to normalny człowiek, do rany przyłóż. Okazało się, że to świetny człowiek. Nie można oceniać ludzi po pozorach.
Jak to się zaczęło?
Dawniej Tomasz był nieśmiałym chłopakiem, który podróżował w sposób znacznie bardziej tradycyjny. Pewnego dnia nie miał wyjścia, musiał łapać stopa.
- Pojechaliśmy na kajaki. Koleżanka mówi: "Tomek, dawaj, pojedziemy okazją". Po 3 minutach zatrzymał się tir, jechaliśmy do Białegostoku – podwózka była darmowa i bardzo wygodna, ale Tomek powtarza: - Pieniądze to nie wszystko. Liczą się też rozmowy z ludźmi, poznawanie ich historii.
Pieniądze nie są potrzebne
Jakimiuk ma za sobą mnóstwo wyjazdów w miejsca bardzo odległe jak Chiny czy Meksyk. Ale zaliczył też eurotrip. Miał w kieszeni tylko 350 zł, a w planach zwiedzanie Niemiec. Wyruszył z koleżanką. Szybko okazało się, że poznawanie nowych miejsc wciąga. Ostatecznie przejechali Niemcy, ale też Francję, Belgię i Hiszpanię. Wystarczyło się odważyć. Brak pieniędzy nie był przeszkodą.
- Jak człowiek ma pieniądze to nie kombinuje. Jak ich nie ma, zaczynasz szukać wyjścia. Nie ma, to bierzesz to, co masz. Ja zabrałem plecak 28 kg, mama mi jaśka do namiotu dała. Jak kombinujesz to wykombinujesz w końcu – zachęca Jakimiuk, którego sytuacja finansowa od czasu pierwszych wycieczek znacznie się poprawiła. Ale ze stopa, czyli "okazji", nie zrezygnował.
- Dzisiaj jeżdżę po to, żeby poznawać ludzi. Trasa Siemiatycze-Warszawa, 15 stopów. Spotykasz ludzi – i to według Tomka jest jeden z najciekawszych aspektów podróżowania.
Trzeba czekać
Podróżowanie autostopem nauczyło go cierpliwości. Czasem bowiem samochód zatrzymuje się na poboczu po kilku minutach, kiedy indziej trzeba czekać znacznie dłużej. Ile?
Jakimiuk najdłużej stał w Norwegii zimą – przez dwa dni. Temperatura spadła do 10 kresek poniżej zera, padał śnieg. – Musieliśmy wychodzić i się chować. Była śnieżyca, ciężko było – wspomina Tomasz. Pomogło wyjście na pobocze w żółtym płaszczu przeciwdeszczowym ozdobionym malunkami.
Ze słów podróżnika wynika, że zawsze w końcu ktoś się zatrzymuje i zabiera wędrowców. Ludzie nigdy Jakimiuka nie zawiedli.
Jak się "dogadać" z obcokrajowcami?
Tomek nie zna języków, którymi posługują się mieszkańcy wszystkich odwiedzanych przez niego państw, więc nauczył się kilku podstawowych zwrotów, a na kartce ma wyrysowaną mapę. Dzięki piktogramom porozumiewa się z osobami na całym świecie. Okazuje się, że jeśli jest chęć kontaktu, ludzie radzą sobie bez znajomości języków obcych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Innym świetnym gadżetem, jest… harmonijka kupiona w sieci. – Zamów, poszła, przyszła. Usiadłem na chodniku, zacząłem gwizdać – mówi Tomek.
Nie dość, że instrument otwiera ludzi na kontakt, to jeszcze pozwala zarobić pieniądze, za które można, oczywiście, dalej podróżować. Gdy Tomasz zaczyna grać, a właściwie gwizdać, bo nie zna się na muzyce, ludzie podchodzą, zagadują. I rzucają drobne. Z tych drobnych udaje się uzbierać całkiem spore kwoty, a przynajmniej takie, które pozwolą przeżyć na wyjeździe.
- Duże miasto, Chiny, poznaję dwóch typków, jeden gra na bębenku, drugi na ukulele. Ile w dużym mieście w ciągu 3 godzin zarobiliśmy na łebka? – okazało się, że "wygrali" po 100 zł na osobę.
Hulajnogą w drogę
Jakimiuk ułatwia sobie podróżowanie, zabierając hulajnogę. Większe dystanse pokonuje stopem, na mniejszych radzi sobie hulajnogą. Oczywiście, podróżnik jeżdżący po świecie w ten sposób przyciąga uwagę. I o to chodzi.
- Idziesz sobie ulicą, ludzie na ciebie patrzą. Sztuką jest, aby człowiek do ciebie podszedł pogadał, powiedział, co się dzieje u niego w kraju. Hulajnoga to był magnes. – Tomasza dzięki niej zapraszano na obiady, ludzie podchodzili, rozmawiali. – To jest coś dla czego człowiek powinien podróżować.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wbrew pozorom, Jakimiuk nie jeździł specjalnym sprzętem robionym na zamówienie.
- Nie była to nadzwyczajna hulajnoga, ale zwykła, miejska hulajnoga. Miała to do siebie, że miała rurki na kierownicy – mogłem wieźć plecak na hulajnodze – mówi Tomasz. Dzięki temu nie musiał dźwigać ciężkich pakunków. To wiele ułatwiło, tym bardziej, że niektóre z jego wypadów były naprawdę dalekie.
Chiny
- Podróż do Chin trwała 102 dni. – wspomina Jakimiuk. Chłopak nie miał planu, ile km zrobi danego dnia, nie realizował żadnego schematu, niczego sobie nie narzucał. Cieszył się poznawaniem nowych miejsc i kultur. Bywało, że jechał z osobami poznanymi w podróży na kilka dni nad jezioro, zbaczał z drogi. – Trzeba być elastycznym – tłumaczy.
W Chinach chciał zobaczyć, posmakować tzw. 100-letnie jajko. – To było jajko, które miało kilka miesięcy. W smaku jeszcze ok, ale kiedy otwierasz przegrodę nosową, to jest siarka, aż cię odrzuca.
Tomasz szukał miejsc nieskalanych turystami. Wybrał się nawet na niedostępną dla odwiedzających część chińskiego muru. Niełatwo było się na nią dostać, tym bardziej, że chłopakowi kończyło się jedzenie i picie, za to złapała go biegunka. A jednak udało się.
Otwartość
Jakimiuk zwiedził pół świata, nie wydając fortuny. Podczas podróży imał się różnych zajęć, by zarobić pieniądze lub zyskać podwózkę. Załapał się nawet na jacht, którym płynął przez Atlantyk – w zamian musiał pomóc w remoncie łodzi i sprzątaniu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Do podróżowania nie trzeba wiele. Możesz jechać tak jak stoisz – przekonuje. I dodaje:
- Trzeba próbować. Nie sugerować się doświadczeniami innych. Mama mówiła: "Tomek idź po studiach na etat". Sąsiedzi mówili: "masz dwa kierunki, idź do pracy". To nie jest moja bajka – Jakimiuk zrezygnował z praktyk w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Praca w urzędzie nie była dla niego. Podróże – jak najbardziej.
- Kiedyś byłem zwykłym gościem, który jak wychodził do odpowiedzi, to się pocił i myślał sobie: aby tylko dwójeczka. Podróże otworzyły mi perspektywy, nauczyły otwartości, empatii do ludzi. Ludzie są różni, kultury są różne.
Może warto posłuchać doświadczonego podróżnika i ruszyć w świat?