Wspominała zmarłego narzeczonego. Kilka dni później była martwa
James Gandolfini to wielki nieobecny świata filmu i telewizji. Gwiazdor "Rodziny Soprano" zmarł na atak serca w 2013 r., zostawiając w żałobie żonę i dzieci. Aktora opłakiwała też była narzeczona, z którą pokazywał się przed laty na czerwonym dywanie. Okazuje się, że ona także zmarła w potwornych okolicznościach.
James Gandolfini zmarł w wieku 51 lat w Rzymie, dokąd poleciał w 2013 r. odebrać nagrodę filmową. Aktor był wtedy 5 lat po ślubie z aktorką i byłą modelką Deborą Lin. Rok wcześniej urodziła im się córeczka. Pierwszą żoną Gandolfiniego była Marcy Wudarski, z którą miał syna Michaela. Ich małżeństwo rozpadło się w 2002 r. po zaledwie trzech latach.
W tym samym roku aktor zaczął się publicznie pokazywać z Lorą Somozą. Poznali się na planie jego filmu "Mexican" (2001) i snuli wspólne plany na przyszłość. Doszło nawet do zaręczyn, ale w 2005 r. ich drogi się rozeszły.
Somoza wykształciła się później na terapeutkę seksualną i zaczęła prowadzić tematyczny podcast. Przyjaciółka, która nagrywała razem z nią, poinformowała niedawno brytyjski "The Sun", że Somoza nie żyje od ponad roku.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- To był straszny wypadek - mówiła Zoe Moon. Okazuje się, że Somoza poślizgnęła się nad basenem w domu swojej matki, uderzyła głową o podłoże i wpadła do wody. Ciało 51-latki znalazła jej własna matka.
Zgon nastąpił 7 lipca 2020 r. Kilka dni wcześniej Lora zamieściła na Instagramie wspólne zdjęcie z Gandolfinim, wspominając siódmą rocznicę jego śmierci.