James Gandolfini: mówili, że jest za gruby, za brzydki, za łysy, by się wybić
Aktor był już przed 40. Nie spodziewał się, że zostanie gwiazdą
Zazwyczaj grywał osoby z półświatka, ale dopiero jako amerykański mafioso włoskiego pochodzenia z "Rodziny Soprano" zyskał rozpoznawalność. Był za gruby i za brzydki dla większości stacji, nie dla HBO. Serial z jego udziałem odniósł spektakularny sukces, a dla fanów produkcji Tony nie mógłby wyglądać inaczej.
Gdy James przestał grać w hicie, skupił się na tworzeniu filmów dokumentalnych i życiu prywatnym. Szczęściem u boku drugiej żony nie cieszył się długo. 5 lat temu James Gandolfini nagle zmarł podczas wakacyjnej wyprawy do Rzymu. Zostawił ukochaną partnerkę i dwoje dzieci.
Jak zaczęła się jego kariera? Czy oskarżenia o nadużywanie narkotyków miały pokrycie w rzeczywistości? Dlaczego Gandolfini rozwiódł się z pierwszą żoną? No i co się stało, że zmarł przedwcześnie?
Długo czekał na sukces
Zanim stał się Tonym Soprano, zagrał w ponad 20 produkcjach. Żadna nie przyniosła mu wielkiego rozgłosu, a 38-letni aktor był już pogodzony z losem – sądził, że się nie wybije. Gdy dostał scenariusz "Rodziny Soprano", nie widział siebie w roli gangstera z depresją. Sądził, że serialowym bossem powinien zostać ktoś przystojniejszy, bardziej znany.
Po latach zmienił zdanie. W wywiadach twierdził, że nadwaga pasuje do umęczonego mafioso o włoskich korzeniach, nadając mu oryginalnego charakteru, a nawet ciekawego sposobu poruszania się. Gandolfini dorastał w New Jersey, urodził się we włoskiej rodzinie, a jego rodzice w domu porozumiewali się tylko w tym języku – to łączyło go z bohaterem, którego ożywił na małym ekranie. W życiu prywatnym daleko mu było do gangstera, ale dzięki pochodzeniu wydawał się autentyczny.
Poza tym Gandolfini nie był wielką gwiazdą, gdy zaczynał grać Soprano – czuł się zwykłym facetem, który nie jest idealny, ma problemy i ten naturalny rys przeniósł do roli. Wreszcie go doceniono. James został wyróżniony Złotym Globem, dostał trzy statuetki Emmy, dwie nagrody SAG i mnóstwo nominacji.
Miłość i pierwsze dziecko
Decyzja o zagraniu w "Rodzinie Soprano" była najlepszą jaką aktor mógł podjąć na gruncie zawodowym. A co z życiem prywatnym? Rok 1999 był dla Gandolfiniego przełomowy nie tylko ze względu na początek wielkiej kariery. W tym roku wziął też ślub z Marcy Wudarski i miał po raz pierwszy zostać tatą.
Gandolfini był szczęśliwy. Synek, który urodził się w 2000 roku, otrzymał imię Michael. Maluch często bywał na planie zdjęciowym, chłonąc atmosferę i ucząc się od najlepszych. Obecnie ma 18 lat, jest podobny do ojca i idzie jego śladami – również został aktorem.
Niestety, kiedy chłopiec miał dwa lata, jego rodzice rozstali się. Dokumenty rozwodowe zostały złożone już w marcu 2002 roku, ale sąd wydał decyzję dopiero pod koniec grudnia. Prawnik aktora stwierdził, że rozwód był łagodny, na stopie przyjacielskiej. Był tym zdziwiony nie bez powodu.
Narkotyki i problem z alkoholem
Rozwiedzeni małżonkowie po ogłoszeniu decyzji sądu wydawali się pogodzeni ze sobą, cieszyli się, że ich związek oficjalnie dobiegł końca. Ale jeszcze kilka miesięcy wcześniej Marcy wytaczała przeciwko Jamesowi ciężkie działa, oskarżając go o liczne zdrady, nadużywanie narkotyków i alkoholu.
Według Wudarski Gandolfini nie był wiernym małżonkiem – umawiał się z kochankami, striptizerkami. Był sfrustrowany i nie radził sobie z emocjami – w atakach szału miał bić się pięścią w twarz lub po głowie. Miał poważny problem z alkoholem i kokainą.
Marcy twierdziła, że gdy w 2001 roku kręcił film "Mexican" z Julią Roberts i Bradem Pittem, nałogi wymknęły się spod kontroli, a nagrywanie produkcji trzeba było przerwać. Według agenta Gandolfiniego aktor, owszem, borykał się z nadużywaniem alkoholu i narkotyków, ale w przeszłości. Oskarżenia Wudarski miały być zmyślone po to, by żona aktora lepiej wypadła podczas rozwodu.
Druga żona i drugie dziecko
Ostatecznie byli partnerzy doszli do porozumienia, a James znów był singlem. Nagle zaczęło iskrzyć pomiędzy nim a przyjaciółką, którą poznał na planie "Mexico", Lorą Somozą. W 2003 roku poprosił ją o rękę, jednak dwa lata później narzeczeni rozstali się. Kobieta wyjechała, by opiekować się chorą babcią, ale, jak twierdziła, nigdy nie przestała kochać Jamesa.
Gandolfini i Somoza pozostali w dobrych stosunkach, sporadycznie spotykali się. Rozmawiali telefonicznie dwa tygodnie przed śmiercią aktora w 2013 roku.
Po zerwaniu zaręczyn Gandolfini przez jakiś czas był sam. Wszystko zmieniło się, gdy poznał Deborah Lin, byłą modelkę. Po raz pierwszy publicznie pokazali się w 2007 roku, a w 2008 pobrali się. James miał wówczas 46 lat, jego wybranka 40. Na przyjęciu weselnym bawiło się ponad 200 osób.
W październiku 2012 roku na świat przyszło drugie dziecko aktora – Liliana. Gandolfini nie był młodym tatą, miał już 51 lat, jednak nikt nie spodziewał się, że osieroci maleńką córeczkę i dorastającego syna tak szybko.
Tragedia na wakacjach
W czerwcu 2013 roku aktor spędzał urlop w Rzymie. Wakacje były połączone z obowiązkami zawodowymi – Gandolfini miał na Sycylii odebrać kolejną nagrodę filmową. Nie zdążył.
19 czerwca około godziny 22 Michael poszedł do hotelowego pokoju ojca. James był nieprzytomny, więc chłopak poprosił o wezwanie karetki. Medycy wkrótce pojawili się, zaczęli ratować aktora. Reanimowano go przez 40 minut, następnie przewieziono do szpitala, by tam stwierdzić śmierć.
Gandolfini zmarł w wieku niespełna 52 lat. Początkowo podejrzewano, że do zatrzymania akcji serca mogło dojść w wyniku nadużycia substancji odurzających. Sekcja zwłok wykazała, że otyłego aktora zabił zawał serca.
Kilka godzin przed śmiercią Gandolfini spędzał czas w restauracji – pił alkohol, zajadał smażone potrawy. Według obsługującego go wówczas kelnera świetnie się bawił, był w doskonałym humorze.
Zostawił fortunę
Aktor osierocił dwoje dzieci, opuścił kochającą żonę. Rodzina nie pozostała jednak bez środków do życia, wręcz przeciwnie. Gandolfini pozostawił po sobie niemałą fortunę. Kilka miesięcy przed śmiercią sporządził testament, w którym pokaźne kwoty zapisał nie tylko najbliższym, ale też, między innymi, sekretarce.
Majątek gwiazdora był wart około 250 milionów złotych. Ponad 150 milionów trafiło do dzieci aktora, które będą mogły rozporządzać pieniędzmi dopiero, gdy będą dorosłe. Resztę rozdzielił między żonę, siostry, ich dzieci i innych członków rodziny oraz współpracowników (około 700 tysięcy złotych dla asystenta).
Po śmierci Gandolfiniego swoje premiery miały dwa filmy z jego udziałem – "Ani słowa więcej" i "Brudny szmal". Obie role aktora zostały ocenione bardzo pozytywnie, jednak gwiazdor na zawsze pozostanie już Tonym Soprano.