Jan Kulczyk miał ratować teatr Karolaka

Nie są już tajemnicą poważne zawodowe kłopoty Tomasza Karolaka. Prowadzony przez niego Teatr IMKA w każdej chwili może przestać istnieć. Po tym, jak z finansowania instytucji wycofał się strategiczny sponsor, stało się jasne, że trzeba ograniczyć artystyczne plany.

Karolak podkreśla, że gdyby nie nagła śmierć Jana Kulczyka, zdobyłby niezbędne trzy miliony złotych. Zdradził, że biznesmen miał wobec IMKI poważne plany…

Na razie teatr Karolaka jest zmuszony odwołać plany repertuarowe na sezon 2015/2016.

Powodem jest wycofanie się sponsora strategicznego ze współpracy z teatrem. IMKA jest teatrem prywatnym i działa wyłącznie dzięki współpracy z firmami, instytucjami oraz osobami prywatnymi. Brak środków finansowych na dalszą działalność artystyczną spowoduje zamknięcie warszawskiej sceny przy pl. Trzech Krzyży. Potrzebne 3 mln złotych - czytamy na Facebooku teatru.

Zarząd IMKI zdecydował już o zmniejszeniu bieżących kosztów działalności. Jesienny repertuar trafił do kosza. Na scenie teatru obejrzeć można będzie jedynie gościnne spektakle w ramach festiwalu organizowanego przez tę instytucję. Bez wsparcia sponsorów, grozi jej zamknięcie pod koniec 2015 roku.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Jeżeli sponsor nie ma takiego poczucia niesienia misji jak my, no to niestety tak to się kończy - skomentował Tomasz Karolak w rozmowie z "Faktem". A teraz jest taka sytuacja, że musimy zejść na jakiś czas i ewentualnie wrócić ze zmienioną formułą, bardziej komercyjną. Na razie nie myślimy o zamknięciu.

Karolak zdradził, że o ratowaniu IMKI wielokrotnie rozmawiał z wpływowym biznesmenem.

Janek Kulczyk był naszym bardzo dużym przyjacielem i mieliśmy wspólne plany - wyznał gwiazdor.

Pokrzyżowała je niestety nagła śmierć jednego z najbogatszych Polaków i mecenasa kultury. Kulczyk zmarł pod koniec lipca w wyniku powikłań po operacji kardiologicznej.