Wybrał życie z dala od sławy
W wielu wspomnieniach o zmarłym 15 marca 2017 roku Wojciechu Młynarskim pojawiają się sylwetki jego dwóch córek - Agaty i Pauliny, znanych dziennikarek, które przez ostatnie 20 lat osiągnęły ogromny sukces w mediach. Jednak mało kto kojarzy Jana, jedynego syna i zarazem najmłodsze dziecko Wojciecha Młynarskiego i jego pierwszej żony, aktorki Adrianny Godlewskiej.
Jan, podobnie jak ojciec, poświęcił swoje życie muzyce, jednak w odróżnieniu od swoich starszych sióstr nigdy nie ciągnęło go na salony. Unika fleszy, a od sławy woli życie rodzinne i prawdziwe przyjaźnie, które nie są medialną fikcją. Młody Młynarski jest utalentowanym artystą, a jego osiągnięcia robią wrażenie. Dzień po śmierci Wojciecha Młynarskiego w miesięczniku "Zwierciadło" ukazał się wywiad z Janem. Opowiedział w nim m.in. o swoich trudnych relacjach z ojcem.
Niezręczny zbieg okoliczności
W wywiadzie Jan rozliczył się z przeszłością. Muzyk żalił się, że zbyt późno odnowił kontakt z ojcem.
- Żałuję, że nie miałem kontaktu z ojcem, który był inny. Pewnie przekazałby mi dużo więcej, mielibyśmy wspólne wspomnienia. Może dałby mi poczucie bezpieczeństwa, bo nigdy go nie miałem (...) Łapię się czasem, że mam żal. Ale żyje mi się już wygodniej - powiedział Młynarski w rozmowie z miesięcznikiem. - Mój ojciec nie wiedział, jak być rodzicem. Nasz dom nie był poukładany. Wszystko było kompulsywne. U nas nie było żadnego planu. Do dzisiaj nie umiem planować - dodał.
Przebłyski miłości
Młody Młynarski z sentymentem jednak wspomina wakacje w USA, na które zabrał go ojciec przy okazji obowiązków zawodowych. - Ojciec zabrał mnie do Stanów, gdzie grał recitale z Jerzym Derflem. Jeździliśmy po Kalifornii, bazą był duży dom w Los Angeles udostępniony przez hrabinę Tyszkiewicz. Całkiem fajne wakacje dla chłopaka z PRL. Słońce, basen, koledzy mówiący w obcym języku - opowiadał Jan.
"Czy jesteś już alkoholikiem?"
Najlepszym przykładem na to, że Wojciech Młynarski nie wiedział, czym się zajmuje jego syn, były często powtarzane pytania. - Kiedy w dorosłym życiu, po latach przerwy w naszych kontaktach, zapytał, co ja w ogóle robię, odpowiedziałem, że zarabiam na życie, grając koncerty i nagrywając płyty. Od razu zapytał: 'Czy już jesteś alkoholikiem?'. (...) Ojciec się wprowadzał, wyprowadzał, jako dziecko trochę się go bałem. Nie mieliśmy więzi - wspominał w wywiadzie muzyk.
W pogodni za pasją
Jan ma 38 lat, jest szczęśliwym mężem i ojcem dwóch córek - Heli i Róży. Jest absolwentem Akademii Muzycznej w Katowicach. Jako niezwykle utalentowany perkusista po ukończeniu uczelni postanowił wyjechać do Nowego Jorku, by rozpocząć naukę na prestiżowym Drummers Collective.
Początki nie były łatwe. - "Otwórzcie nuty na sześćdziesiątej stronie - dziś gramy Hancocka". A ja to znałem jedynie pobieżnie, ze słyszenia, nie mając pojęcia o formie i specyfice tego utworu - opowiadał o surowym nauczycielu i jednej z pierwszych lekcji w znananej szkole. - Jednak on każe mi siadać i grać. Zacząłem i on zastopował mnie po półtora taktu i powiedział: "Co ty tu robisz, stary?". A ja miałem poczucie, że realizuję życiowe marzenie i niemało na to poświęciłem, a on się pyta: "Skąd ty jesteś?". Oczywiście on to wiedział i to było czyste aktorstwo. "Z Polski!? O ja pie..olę, stary, jak ja ci współczuję! Jakie to musi być straszne urodzić się Polakiem! Ale wiesz co zrób - wracaj tam, ku..wa, bo do tego na pewno się nie nadajesz". I to były moje pierwsze zajęcia - wspominał w rozmowie z serwisem Dwutygodnik.com.
Lokalny patriota
Zakochany w historii i kulturze Warszawy stworzył projekt muzyczny Warszawskie Combo Taneczne, który wziął na warsztat klasyczne, często zapomniane miejskie przyśpiewki. Wychowała go poniekąd ulica, zafascynowany Grzesiukiem i kolorytem, który wyniósł z rodzinnego domu, w wieku 12 lat oddał swoje serce perkusji, która pochłonęła go bez reszty. Zna stolicę na wskroś i uwielbia w niej absolutnie wszystko z jednym wyjątkiem - nie znosi chamstwa wśród warszawiaków.
- Ludzie zachowują się tak, jakby Warszawa była Dzikim Zachodem. Wiele osób uważa, że trzeba tu się przedzierać po swoje jak z maczetą przez dżunglę. Oczywiście życie nie jest łatwe, ale warto zauważać drugiego człowieka i traktować miasto jak dobro wspólne, a nie ziemię niczyją - mówił w jednym z wywiadów.
"Warszawa to nie prostytutki z pigalaka"
W 2016 roku podczas obchodów 72. rocznicy Powstania Warszawskiego o Janie zrobiło się głośno. Wszystko przez krótki i poruszający filmik, który postanowił nagrać. Młody Młynarski sprzeciwiał się politykom i wszystkim osobom chcącym zbijać kapitał polityczny na tym wydarzeniu.
- Powstanie Warszawskie i Warszawa to nie prostytutki z pigalaka, które można używać jak komu wygodnie bez względu na konsekwencje. To święta i tragiczna historia mojej i setek tysięcy innych rodzin rozproszonych po całym świecie oraz wszystkich Polaków - mówił.
Przypomnijmy, że burzę wywołała decyzja Antoniego Macierewicza, który zadecydował, że podczas apelu poległych na uroczystościach rocznicy Powstania Warszawskiego zostaną wyczytane nazwiska ofiar katastrofy smoleńskiej.
Z szacunku do wybitnego twórcy
Mimo że nie miał z ojcem dobrych relacji, odnosił się z ogromnym szacunkiem do jego twórczości. Zaowocowało to stworzeniem specjalnego muzycznego projektu Młynarski Plays Młynarski i nagraniem płyty "Rebeka Nie Zejdzie Dziś na Kolację". Album był hołdem dla niezwykłej twórczości Wojciecha Młynarskiego. W 2015 roku Jan zdobył tytuł "Człowieka Roku" w konkursie kulturalnym "Wdechy". Współpracował m.in. z takimi gwiazdami jak WWO, Kayah czy Gordon Haskell.
Piękne pożegnanie
Mimo zagmatwanej historii rodzinnej w obliczu śmierci Jan zapomniał o słodko-gorzkich relacjach. To on trwał przy ojcu do samego końca i podzielił się na Facebooku poruszającym wpisem.
- Dzisiaj o godz. 20.40 zmarł mój tata Wojciech Młynarski. Trzymałem go za rękę. Dziękuję wszystkim, którzy wspierali jego i nas przez ostatnie 15 miesięcy. Proszę puścić sobie jakiś jego kawałek i wspomnieć przez chwilę - napisał Jan Młynarski.