Janda nie podziela entuzjazmu przed meczem Polaków. Nie tylko ona. Majdan: nie każdy musi ulegać presji
Nie znasz się na piłce nożnej? Lepiej się nie odzywaj. Taką lekcję można wynieść po negatywnych komentarzach, jakie spotykają dziś Krystynę Jandę i dziennikarkę TVN24. Reakcjami dziwią się nawet byli piłkarze.
Burza zaczęła się od programu "Drugie śniadanie mistrzów" Marcina Mellera. – Ja mówię o polskich kibicach, którzy przy byle sukcesie dostają jakiegoś irracjonalnego obłędu i manię wielkości, ja tego nie mogę słuchać – powiedziała aktorka, gdy zapytano ją o wygraną Polaków na zbliżającym się meczu. - Zwycięstwo jest dla mądrych. Myślę, że gdybyśmy zwyciężyli, to nie dałoby się wytrzymać tej euforii zwycięstwa - dodała.
Wystarczyło kilkadziesiąt minut, by jej słowa zaczęły odbijać się głośnym echem w sieci i – jak widać – dalej są komentowane. „Janda skrytykowała polskich kibiców”, „Janda o ‘obłędzie’ polskich kibiców” – to m.in. takie nagłówki pojawiły się w mediach. Została wrogiem narodu. Skąd te mocne słowa? Czy każdy, kto przyzna się do tego, że nie zna się na piłce i nie kibicuje, ma liczyć na ostracyzm? - Wypada się nie interesować. Jak najbardziej. Nie każdy musi kochać piłkę, nie musi ulegać presji. Ktoś powiedział, że reprezentacja to nasze dobro narodowe. Promują nasz kraj, próbują reprezentować godnie nas na arenie międzynarodowej. Ale nawet, jeśl ktoś tych emocji nie czuje, to do miłości nie powinien się zmuszać - mówi w rozmowie z WP Radosław Majdan.
Zobacz też: Mundial 2018. Polscy kibice już w Moskwie. Będzie wielka zbiórka przed meczem z Senegalem
Czerwona kartka wcale nie dla Jandy
Oliwy do tlącego się ognia dolał krótki po programie Mellera Jan Tomaszewski.
- Nie wiem skąd biorą się takie głosy. Pani Janda mówiąc te słowa określiła swoją nienawiść do Polski, bo jak to inaczej nazwać? Jeżeli ktoś źle życzy drużynie narodowej to nie wiem o co chodzi. Przecież nasi piłkarze reprezentują całą Polskę, czyli mnie, a nawet panią Jandę. W polskim interesie jest, aby rozsławiać naszych sportowców walczących w Mundialu - skomentował w rozmowie z "Super Expressem". - To tak jakbym życzył, aby kandydujący do Oscara film z udziałem pani Jandy odpadł w przedbiegach. To absurd! Z całych sił na pewno trzymałbym kciuki za tę ekranizację. Dlatego, bo to sprawia, że o Polsce jest głośno i możemy być z niej dumni – dodał, nazywając występ Jandy "ogromną kompromitacją".
Na aktorkę za te słowa wylała się fala nienawiści, byż może nawet większa niż wtedy, gdy wspierała czarne protesty. Dlatego nawet byli piłkarze, komentatorzy mundialowych rozgrywek, są zdziwieni agresją jaka dotyka tych, którzy miłością do sportu nie pałają. I przyznają się do tego publicznie.
Gorąca reakcja Tomaszewskiego zaskoczyła m.in. Radosława Majdana.
- Nie powiedziałbym, że pani Janda stała się wrogiem narodu. Ktoś nie lubi piłki nożnej to ma do tego prawa. Bądźmy otwarci na inne poglądy. To tak jak z osobami o innej orientacji seksualnej, innego wyznania. Fakt, że żyją inaczej nie znaczy, że trzeba ich krytykować. Proste. Myślę, że w życiu fajnie być otwartym na świat i inne głosy. Dlatego nie rozumiem tej agresji - przyznaje. - Piłka nożna jest takim wentylem negatywnej energii. Skupia się nie tylko na piłkarzach, ale i kibicach. I krytykowanie przy tym pani Jandy wydaje się niestosowne. Nikt nie zostaje nazwany wrogiem narodu, bo przyznał się, że nie widział jakiegoś oscarowego filmu albo wprost mówi, że nie chodzi do teatru - mówi Majdan.
- Ja mam może zimne podejście do tego. Jeśli ktoś nie lubi piłki, to dlaczego mamy mu kazać śledzić mundial. Żyjemy w wolnym kraju. Nie wiem, dlaczego na osoby nie oglądające meczów wylewa się hejt. Nie wszyscy jesteśmy miłośnikami piłki nożnej - komentuje z kolei w rozmowie z WP Piotr Świerczewski.
- Większość żyje piłką nożną, bo są Mistrzostwa Świata. Ci, którzy są zainteresowani i kochają ten sport, to śledzą, co się dzieje podczas rozgrywek. Ja żyję tym, bo byłem piłkarzem, ale np. po co gospodyni domowa, która nie lubi piłki nożnej ma oglądać mecze? Może woli program kulinarny albo jeszcze jakiś inny. Niech robi, co chce. Patrząc przez pryzmat tego, że jest to najważniejsza impreza piłkarska, a futbol ma największą grupę kibiców, to wszędzie o tym czytamy. Nikt jednak nie ma obowiązku kibicowania - dodaje.
- Jeśli ktoś nie interesuje się piłką, to jeszcze nie znaczy, że jest ignorantem. I nie jest to też powód do wstydu. Ale nasze społeczeństwo jest takie, a nie inne, i gdy ktoś się wyłamuje, to od razu zostaje czarną owcę. Tym bardziej, gdy tak wiele osób kibicuje Polakom na mundialu – mówi dziennikarka Sportowych Faktów, Dominika Pawlik.
Obowiązku niby nie ma, ale dostaliśmy nawet ostatnio dowód, czym kończy się ignorancja na wizji. Dziennikarka TVN24 zaliczyła wpadkę, gdy w programie opowiedziała o podwójnym hat-tricku Christiano Ronaldo w meczu z Hiszpanią. Nie wszyscy obrócili to w żart. Na dziennikarkę, na wydawców i na stację wylała się fala hejtu. Doszło nawet do tego, że pojawiły się informacje o zawieszaniu dziennikarki po feralnej wpadce. Choć stacja zdementowała te plotki, niesmak pozostał.
- Ta historia pokazała, że często lubimy linczować innych. Wydaje mi się, że ta dziennikarka nie miała pewnie wiele doświadczenia, została rzucona na głęboką wodę. Ale nie dostała tej empatii, której my oczekujemy od innych. Powinna otrzymać wsparcie, a nie falę hejtu. To pokazuje, że internauci czekają tylko na powód, by kogoś zlinczować, pogrzebać. Podobnie jest ze słowami Krystyny Jandy - przyznaje Majdan.
- Zdziwiły mnie reakcje na wpadkę tej dziennikarki - mówi z kolei Pawlik. - Na początku pomyślałam, że to typowa historia, gdy ktoś próbuje dziennikarza złapać za słówko, wytknąć wpadkę, czego ostatnio jest mnóstwo w mediach społecznościowych. Potem obejrzałam nagranie i jestem przekonana, że reakcja jest przesadzona. To zabawna wpadka, która urosła do ogromnej afery. Wiesz, dalej panuje przekonanie, że „kobieta to się nie zna”. Na wpadkę dziennikarza zareagowano by inaczej. Ale trzeba zauważyć, że przecież coraz więcej jest mężczyzn, którzy otwarcie mówią, że nie znają się na piłce. Są i tacy, którzy nie przyznają się, ale widać, że nie mają pojęcia o tym sporcie. Wczoraj przeglądałam Twittera. Było mnóstwo wpisów, w których to panowie pytali, kiedy Polacy grają, jakie nasi piłkarze mają szanse – dodaje.
- Kiedyś ruszyła nagonka na kobiety, że nie wiedzą, co to jest spalony. Teraz to pewnie dziewczynka z podstawówki potrafi o tym opowiedzieć. Są nawet książeczki specjalnie dla młodszych dzieci wyjaśniających zasady gry. Teraz mogą pytać kobiety, czym jest hat-trick – przyznaje dziennikarka Sportowych Faktów.
Komentarze internautów wobec Jandy czy dziennikarki TVN-u są bezlitosne, a przecież nie są jedynymi osobami, które nie znają się na grze. Co pokazuje, że podczas mundialu lepiej siedzieć cicho, gdy nie przepada się za piłką nożną. Tym, którzy wolą zaryzykować i mimo niechęci do piłki nożnej spróbują swoich sił w publicznym wspieraniu naszej reprezentacji, polecamy dla przykładu krótki poradnik, jak okazywać emocje przed meczem Polaków. Janusz Piechociński na pytanie, czy będzie kibicować Biało-Czerwonym w meczu z Senegalem, zdołał powiedzieć tylko: "Ludzie! Ludzie! Pytający! Chłopie! Pozdrawiam!".
- Dziś w nastroju patriotyczno-radosnym, w oderwaniu od zielonej trawy, życzyłem sobie 3:0 - mówił polityk w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Przyznał nawet, że chciałby być na ławce rezerwowych i podawać ręcznik naszym zawodnikom. Ot, są i takie reakcje na trwający mundial. Te - jak widać - nie wywołują agresji wśród internautów.