"Janosik" go zaszufladkował. Perepeczko na zawsze został charyzmatycznym góralem
[GALERIA]
26 lipca 1974 roku Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek jednego z naszych najpopularniejszych seriali - "Janosika" w reżyserii Jerzego Passendorfera. Publiczność z miejsca oszalała na punkcie rozbójnika granego przez Marka Perepeczkę; krytycy byli może nieco mniej entuzjastyczni, ale odnosili się do produkcji dość przychylnie. Dziś częściej słychać głosy krytyki - Agnieszka Holland uważa na przykład produkcję za "stareńką i anachroniczną".
- Film Jerzego Passendorfera był ahistoryczną bajką skierowaną do bardzo młodych ludzi - twierdziła w "Newsweeku". - Sądzę, że uwielbienie do niego można tłumaczyć słodkimi wspomnieniami z dzieciństwa.
Reżyserka wraz z córką, Kasią Adamik, postanowiła zresztą nakręcić swoją wersję, "Janosik. Prawdziwa historia"; film zebrał jednak bardzo kiepskie recenzje - i wielu widzów twierdzi, że nie umywa się nawet do dzieła Passendorfera.
Zaszufladkowany Perepeczko
Główną rolę reżyser powierzył przystojnemu Markowi Perepeczce - który stał się prawdziwą gwiazdą i bożyszczem kobiet. Niestety, po "Janosiku" aktor nie zdołał wyjść z cienia granej przez siebie postaci. Przyczepiono mu stosowną etykietkę, a ponieważ Perepeczko nigdy nie zabiegał na angaże, branża łatwo o nim zapominała. On jednak nie rozpaczał.
- Janosik zaszufladkował mnie – mówił w "Tygodniku Ciechanowskim". - A to nie ułatwiało kariery młodemu aktorowi. Nie popadłem w rozpacz z tego powodu. Wiedziałem, że pojawi się wreszcie rola, która odetnie mnie od Janosika. Popularność Janosikowa zaspokajała moją próżność.
Zapewniał także, że nigdy nie żałował występu w serialu.
- Zawsze mamy sentyment do pewnego okresu życia, który był najradośniejszy, a taki bywa ten czas, kiedy dysponujemy pełnią sił witalnych, fizycznych. Wielu w swoim życiu rzeczy znaczących czy wiodących nie zagrałem. Moje dokonania są, jakie są. Być może nie wykorzystano moich predyspozycji. Ale czy trzeba o tym trąbić i opowiadać, co by było gdyby? - kwitował.
Niezakochana Maryna
Maryną, ukochaną Janosika, została Ewa Lemańska - aktorka wzięła udział w zdjęciach próbnych, ale długo nie wiedziała, jaką postać ostatecznie zagra.
- Dopiero miesiąc później poinformowano mnie,że zagram narzeczoną głównego bohatera. Polubiłam ją, bo była silną, upartą i nieco zadziorną dziewczyną. Rok wcześniej skończyłam szkołę aktorską i czułam się trochę przerażona tą propozycją, na szczęście reżyser i Marek Perepeczko szybko oswoili mnie z filmowym planem - wspominała w "Tele Tygodniu".
Zapewniała również, że wszystkie plotki o jej romansie z Perepeczką nie były prawdą - i nigdy nie byli w sobie zakochani.
- On był przyjacielem mojego męża, bronił mnie przed pomysłami innych panów. To była porządna przyjaźń – mówiła w "Pytaniu na śniadanie".
Niecnotliwy Cnota
Jerzy Cnota wyznawał, że chociaż serial bardzo lubił, to właśnie przez udział w "Janosiku" stracił możliwość grania w filmach Kazimierza Kutza.
- Kutz nie wybaczył mi tego. Odebrał to jako zdradę. Bo Kutz i Passendorfer... no, nie kochali się – tłumaczył w "Super Expressie".
Rola zbójnika Gąsiora przyniosła mu wielką sławę, ale aktor wyznawał, że niewiele brakowało, a wyleciałby karnie z planu filmowego - wszystko przez bójkę w barze, do którego poszedł wraz z kolegami, Witoldem Pyrkoszem i Boguszem Bilewskim.
- Nagle Bogusz, czyli Kwiczoł, prosi mnie, bym mu pożyczył tysiąc złotych. Dałem. Znikł, a po chwili doszło do bójki. Bogusz, który już się opił, awanturował się, dostał po ryju. Nie wiem od kogo, może od takich dwóch cichociemnych, co chcieli go oskubać, a może od bokserów, którzy też mieli bankiet. Oczywiście padło na mnie. Że to ja z Marianem Łączem go pobiliśmy i dla przykładu to mnie trzeba z planu filmowego wyrzucić. Nie wyrzucono, bo wstawili się za mną kierownik hotelu i montażystka... A Passendorfer później mnie przeprosił – wspominał.
Bilewski, ulubieniec górali
Dla Bogusza Bilewskiego rola Kwiczoła była przyjemną odmianą - gdy zaczynał aktorską karierę, zaszufladkowano go jako amanta; był też głównym kandydatem do roli Zbyszka w „Krzyżakach” Aleksandra Forda – ale w ostatniej chwili angaż sprzątnął mu sprzed nosa nieznany Mieczysław Kalenik.
- Z biegiem lat przeistaczał się z powodzeniem z amanta w świetnie dającego sobie radę aktora charakterystycznego – pisał o nim w "Gazecie Wyborczej” Witold Sadowy.
Pracę na planie "Janosika" aktor wspominał z sentymentem - uwielbiał biesiadować z kolegami i chętnie przesiadywał w karczmach z góralami, ucząc się od nich gwary.
- Boguś był ulubionym ceprem. Górale kłaniali mu się w pas w każdej knajpie w Zakopanem - wspominał w "Rewii" Pyrkosz.
Bilewskiemu podczas zdjęć nie zawsze było jednak do śmiechu – pewnego dnia na planie doszło do mało przyjemnego wypadku.
- Pamiętam, jak kiedyś w trakcie kręcenia bójki, a takich scen w serialu było sporo, wszyscy byli zachwyceni, jak Bilewski grający Kwiczoła wspaniale ryczy – wspominał Marek Perepeczko w "Trybunie Śląskiej". - Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że on owszem krzyczy, ale z bólu, bo w trakcie kręcenia tej sceny jeden z kaskaderów niechcący wykręcił mu nogę. To była poważna kontuzja, która zakończyła się operacją.
Bilewski zmarł w 1995 roku w wyniku udaru mózgu; nie żyje też wielu innych członków ekipy "Janosika", w tym Marek Perepeczko, Jerzy Cnota, Marian Kociniak czy Mieczysław Czechowicz.