Jerzy Zelnik wspomina zmarłą żonę: "Zachwyciła mnie delikatnością, kruchością"
Urszula Zelnik zmarła trzy lata temu
Ich miłość była wyjątkowa. Jerzy i Urszula Zelnikowie tworzyli szczęśliwie małżeństwo przez 48 lat! Aktor w szczerej rozmowie wspomina swoją ukochaną.
Jerzy Zelnik zakochiwał się kilka razy, ale kobietą jego życia była Urszula. Poznali się w młodości, kiedy on był studentem IV roku szkoły teatralnej, a ona uczennicą czwartej klasy liceum. Gwiazdor zobaczył swoją przyszłą żonę w bibliotece. Aktor wyprosił adres Urszuli od bibliotekarki wraz z informacją o tym, jak ma na imię. Co ciekawe, Ula nie chciała wpuścić przyszłego męża do domu, a już wtedy kochało się w nim wiele kobiet. Podobno to tata dziewczyny przekonał ją, aby wpuściła Jurka do środka. I tak zaczęła się ich wielka miłość. Para pobrała się w 1969 roku.
Jerzy Zelnik zawdzięcza żonie jedną bardzo ważną rzecz. Jaką?
Chrzest dzięki żonie
Aktor ochrzcił się za namową żony, która była bardzo wierząca. Zelnik przyjął ten sakrament na dwa miesiące przed ślubem.
- Ona chciała ślubu kościelnego, a ja próbowałem dowiedzieć się, co to znaczy chrześcijaństwo. No i oczywiście później doznałem takiej strzelistości, że to ja, neofita, wiodłem ku Bogu moją żonę, wychowaną w wierze od dziecka - opowiadał.
Tragiczna historia miłości
Po 12 latach małżeństwa na świat przyszedł ich syn, Mateusz. To był bardzo szczęśliwy czas. Niedługo potem pojawiły się problemy. Zelnik podkreślał, że sprawiał ich wiele. Zawsze podobał się kobietom, a jego zawód dostarczał sporo pokus. Dopiero choroba Urszuli otworzyła mu oczy. W 2012 roku przeszła wylew, a jej stan był bardzo poważny. Gwiazdor zrezygnował nawet z pracy. Niestety 30.04.2014 żona Zelnika zmarła. Trzy lata po jej śmierci aktor udzielił szczerego wywiadu, w którym wspomina ich związek. Co powiedział?
Choroba żony nauczyła go pokory
Czy zdaniem Jerzego miłość kończy się wraz ze śmiercią?
- Nie, uczucie trwa. Śmierć nie jest końcem miłości, tylko teraz ma ona inny wymiar, duchowy - mówi w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Aktor wspomina też chorobę Urszuli:
- Z rzeczy praktycznych: nauczyłem się gotować. Opieka nad chorą żoną była dla mnie lekcją pokory, zrozumienia i cierpliwości. To pozwoliło mi jeszcze bardziej otworzyć oczy na cudze cierpienie. Przypieczętowanie miłości przed Bogiem zobowiązuje. Trzeba przy sobie trwać zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie - czytamy dalej.
Urszula była inna niż wszystkie
Zelnik zdradził też, dlaczego zwrócił uwagę akurat na Ulę:
- Zachwyciła mnie delikatnością, kruchością, nieśmiałością. Była piękną dziewczyną. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Fascynacja trwała pół roku, potem odszedłem. I byłem szczęśliwy, że nie jestem związany, bo ta miłość mnie zniewoliła. Minęło kilka miesięcy i wróciliśmy do siebie, wzięliśmy ślub. Uczyliśmy się wspólnego życia, razem dojrzewaliśmy. Znalezienie tej drugiej połowy to wielki dar.
Wzloty i upadki
Jak każde małżeństwo Jerzy i Urszula mieli swoje wzloty i upadki:
- Kochaliśmy się, a jednocześnie walczyliśmy ze sobą. Niegdyś zaniedbywałem żonę. Trafiały mi się momenty pozamałżeńskiego zauroczenia. Kilkakrotnie złamałem przysięgę wierności. Czasem wydawało mi się, że nasze małżeństwo jest na krawędzi rozpadu, ale zawsze była we mnie świadomość, że łączy nas miłość, o którą należy walczyć. Przysięga wobec Boga zobowiązuje. Trzeba uderzyć się w piersi i przyjąć konsekwencje swoich czynów.
Decyzja o aborcji
Tuż przed ślubem aktora i Uli okazało się, że dziewczyna spodziewa się dziecka. Wówczas para podjęła decyzję o aborcji:
- Wówczas nie mieliśmy pojęcia, jak wielki jest to grzech. Nie chcieliśmy rezygnować z pełno młodzieńczej wolności. A dziecko to przecież obowiązki, poświęcenie. Nie wiedzieliśmy, że ta decyzja na zawsze okaleczy naszą psychikę, zrujnuje zdrowie Urszulki. Mateusz zjawił się na świecie wiele lat później. Żona w okresie ciąży długo leżała w szpitalu. Lekarze nie pozostawili nam złudzeń: myśl o kolejnym dziecku to szaleństwo - zdradził w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Nawrócił się dzięki żonie
To żona sprawiła, że Jerzy Zelnik zbliżył się do Boga:
- Mój dom nie był katolicki. Do 24. roku życia nie miałem żadnych potrzeb religijnych, nigdy się nie modliłem. Kiedy jednak zapadła decyzja o ślubie, dla Urszuli było oczywiste, że weźmiemy ślub kościelny. Trafiłem do wspaniałego księdza, Rafała Droździewicza, w kościele Bożego Ciała w Krakowie. Nie dość że mnie ochrzcił, to jeszcze obudził we mnie wiarę. Ona mnie dyscyplinuje i daje nadzieję na życie przyszłe.
Jerzy Zelnik zdobył się na bardzo szczere wyznania. Czy przesadził?