Jessica Falkholt jednak żyje. Informacja o jej śmierci okazała się nieprawdziwa
Australijskie media donoszą, że aktorka, która uległa bardzo poważnemu wypadkowi, pozostaje w stanie krytycznym.
Do wypadku doszło 26 grudnia w Nowej Południowej Walii. W samochód, którym podróżowała rodzina Falkholt uderzył drugi pojazd. Oba auta zaczęły płonąć. Z płonącego samochodu udało się wydobyć jedynie Jessikę i jej siostrę Anabelle. Niestety rodzice dziewczyn spłonęli żywcem.
Choć siostry zostały błyskawicznie przetransportowane do szpitala, nie udało się uratować 21-letniej Annabelle. Lekarze robili wszystko, by ocalić życie Jessiki. Na początku specjaliści dawali jej spore szanse na przeżycie, obrażenia mózgu i narządów wewnętrznych były jednak bardzo poważne. Ostatecznie najbliższa rodzina aktorki zdecydowała się na odłączenie 28-latki od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe.
Okazało się, że organizm młodej kobiety był na tyle silny, że odłączenie od maszyn nie było jednoznaczne ze śmiercią Jessiki. Informacje o zgonie pojawiły się dzień po pogrzebie rodziców i siostry aktorki, który odbył się 9 stycznia, ale już wiadomo, że nie były prawdziwe. Według australijskich mediów szpital, w którym przebywa Falkholt potwierdził stan gwiazdy.
Aktorka w serialu "Zatoka serc" wcielała się w Hope Morrison.