Joanna Brodzik i Paweł Wilczak. Kryzys w ich związku pogłębia się z dnia na dzień
Byli jedną z najpiękniejszych par polskiego show-biznesu
Najpierw zostali parą na ekranie, potem w życiu prywatnym. O ich uczuciu rozpisywały się wszystkie media. Byli uznawani za jedną z najpiękniejszych par polskiego show-biznesu.
Choć pojawiają się na ściankach i wzbudzają duże zainteresowanie, to nie pozwalają mediom wedrzeć się do ich życia prywatnego. Sami dawkują informacje, które pojawiają się później w prasie.
Rodzinne szczęście zostało zakłócone
Brodzik i Wilczak są razem już długie lata. Para doczekała się również dwójki dzieci: Jana i Franciszka. Niestety ich relacja nie jest wcale tak szczęśliwa, jak się wszystkim wydaje. Wilczak wciąż nie zdecydował się na sformalizowanie związku, co dla jego partnerki staje się coraz bardziej uciążliwe.
Jak podaje "Dobry tydzień", Brodzik nie miała najszczęśliwszego dzieciństwa. – Wyniosłam z domu bagaż dziecka z niepełnej rodziny, wychowanego właściwie bez ojca. To babcia i mama miały na mnie największy wpływ – żaliła się. Co prawda po latach aktorka pogodziła się z tatą, to jednak trauma pozostała.
Kryzys się pogłębia
O kryzysie w ich związku media donoszą już od jakiegoś czasu. Sytuacji nie polepsza ani ogromny kredyt, który wzięli na kupno apartamentu, ani droga szkoła synów. Według "Dobrego tygodnia" Brodzik chciałaby, żeby jej ukochany w większym stopniu brał odpowiedzialność za utrzymanie domu.
Aktorka też chciałaby być żoną, a nie tylko partnerką życiową Wilczaka. – Dorośli mają zapewnić dzieciom stabilizację, ale gdy syn pyta mnie "Mamo, jesteś smutna?", mówię: "Tak, to sprawy dorosłych, ale ogarnę je za chwilę" – mówiła ostatnio.
Słowa Wilczaka są niejednoznaczne
Kiedy ktoś pyta Pawła Wilczaka o kobiety, ten ostro odpowiada, że nie ma żony. Nie zgadza się również ze stwierdzeniem, że rodzina oznacza poukładane życie. – To nieustająca pulsacja, różne rzeczy mogą się wydarzyć – mówił w wywiadzie dla magazynu "L’Officiel".
Gdyby nie to, że ma na głowie mnóstwo zobowiązań, wystarczyłaby mu jedna walizka. - Myślę, że mentalnie to ja cały czas mam jedną walizkę. Niech tam sobie stoi – stwierdził. – Zawsze trzeba być spakowanym.
Jego słowa niepokoją Brodzik
W wywiadzie dla "L’Officiel" Wilczak przyznał też, że zdecydowanie woli samotne podróże, niż te w gronie najbliższych. Dodał, że od własnej sypialni woli hotelowe pokoje. – Jestem fanem hoteli. Uwielbiam je. Bo są tymczasowe, bo dają poczucie bezpieczeństwa. Są azylem, miejscem wyciszenia i spokoju – wyznał.
Te słowa zaniepokoiły Joannę Brodzik. Wychodzi bowiem na to, że Wilczaka znudziło już spokojne, rodzinne życie i bycie kurem domowym, co jeszcze niedawno tak bardzo zachwalał.
Mamy jednak nadzieję, że Joanna Brodzik i Paweł Wilczak przezwyciężą kryzys i znowu będą cieszyć się wspólnie spędzonymi chwilami.