Joanna Naturalny z "Ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym": pamiętacie słynną blondynkę?
Joanna Naturalny - dziś Balaklejewska
"Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym" była prawdziwym wydarzeniem. W 2003 roku nikt nie mówił tak otwarcie o seksie, erotyzmie i w ogóle "tych sprawach", a tym bardziej w telewizji publicznej. Dokument Joanny i Jerzego Morawskich był emitowany przez TVP w niedzielny wieczór i wywołał oburzenie, skandal i... ogromną ciekawość. Ponoć oglądalnością pobił nawet skoki Adama Małysza.
"Ballada" była opowieścią o seksbiznesie w Polsce, o młodych dziewczynach z małych miejscowości i wiosek, które marzyły o wielkiej karierze i o ich zetknięciu się z brutalną rzeczywistością.
Przez plan przewinęło się wiele postać, ale najbardziej w pamięć widzom zapadł Cezary Mończyk i Joanna Naturalny. Mończyk zginął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach w czerwcu 2013 roku, Joanna mieszka w Nowej Zelandii z mężem i dwójką dzieci. Jej wielką pasją jest zdrowy tryb życia i witarianizm, który promuje na swoim blogu. Co dziś myśli o kontrowersyjnej produkcji, czy marzy o powrocie do telewizji? Jak dziś wygląda? Przeczytajcie nasz wywiad!
Joanna Naturalny - dziś Balaklejewska
Nie zależy mi na tym, aby ten obraz zmieniać. Z Joanną będę kojarzona do końca mych dni, nie wiadomo co bym zrobiła, tak funkcjonują media. Mogłam być na to przygotowana w trakcie kręcenia programu. Mam grono stałych przyjaciół, ludzie nie przestali mnie lubić, czy cenić dlatego, że wystąpiłam w jakichś tam programach. Ci, którzy nie lubią, będą się doszukiwać błędów, chociażby w tym wywiadzie. Nie wiadomo, co zrobię, napiszę, zawsze się znajdzie grono osób, które wiedzą wszystko lepiej, pomimo, że nigdy nie rozmawiały że mną nawet przez chwilę.
Nie żałuję niczego, co zrobiłam, ponieważ dla mnie wystąpienie w programie było doświadczeniem, przygodą, miałam okazję poznać ciekawych ludzi, z którymi mam kontakt do tej pory.
Udział w tej produkcji również uświadomił mi, że telewizja nie jest moim powołaniem. Kiedyś bardzo mnie ciągnęło w stronę mediów, ale ostatecznie zdecydowałam, że wolę pójść innym tropem.
Jak wcześniej wspominałam, największym zaskoczeniem w trakcie emisji było dla mnie, to, że wśród agencji artystycznych są również inne, które mniej korzystnie traktują swoje pracownice.
Teraz już wiem, że taki był charakter filmu, reżyserzy nie musieli mi się z niczego tłumaczyć. Była propozycja wystąpienia, zgodziliśmy się i tyle.
Jednak na początku rzeczywiście byłam zdumiona. Jestem z natury szalona, lubię prowokować życie, wygłupy przed kamerą nie są mi obce.
Cieszę się życiem i kpię z niego, również z siebie. Gdybym wiedziała, że zostanie przedstawiony kawałek polskiej biedy może inaczej bym w to wszystko weszła, a może i nie?
Może na przekór namalowałabym sobie jeszcze większe usta?
Trudno teraz gdybać. Patrzę na to wszystko z dystansem i uśmiecham się do mojej Joanny Naturalny, do której sentyment mi zawsze pozostanie.
Wygłupy zostawiłam, z wiekiem człowiek musi nauczyć się troszkę pokory, ona pomaga w życiu. Humor zawsze mi towarzyszy, jest doskonałym kompanem. W pewnym momencie trzeba powiedzieć dość i ja tak zrobiłam.
Cezary Mończyk
Nie znałam Czarka osobiście, znałam go tylko z filmu.
programu?
Oczywiście, do tej pory mamy dobry kontakt, również z reżyserami, to fantastyczni i utalentowani ludzie.
Moja córka jest nastolatką, ma dostęp do internetu, cały program traktuje z przymrużeniem oka. Wie, że jest telewizja i życie poza nią.
Mamy bardzo dobry kontakt, rozmawiamy o wszystkim. Dzieci bardzo mnie kochają.
Zuzia wie, że film to tylko skrawek mojego życia. Film to przeszłość, liczy się chwila obecna.
Joanna Naturalny - dziś Balaklejewska
Telewizja upominała się bardzo często. Były nawet sytuacje, kiedy dowiadywałam się z gazet, że będę w jakichś programach, co było nieprawdą.
Nie interesowały mnie jednak te propozycje. Jednak nigdy nie mowie nigdy, zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Myślę, że na tego typu programy zgadzają się osoby, które chcą się w jakiś sposób promować, mają w tym swój cel, takie które mieszkają w Polsce i wciąż chcące w naszym kraju pracować.
W Polsce nie mieszkam, chociaż jest mi bliska i zawsze tak bedzie. Kalendarz mam zapełniony na kolejne dwa lata, nie miałabym czasu na wygibasy przed kamera.
Gdybym w ten sposób mogła promować weganizm i witarianizm, jak najbardziej, ale nie teraz.
Oglądałam ten program i sama idea bardzo mi się podoba. Taniec wzmacnia ciało i daje radość życia. Można uprawiać go mając 5 lat i cieszyć się nim nadal mając ponad 100.
Może kiedyś… "Nigdy nie mów nigdy".
Joanna Naturalny - dziś Balaklejewska
Nie chcę być odbierana jako ekspert, jakoś nie przemawia do mnie to słowo. Można być dobrym w pewnej dziedzinie, ale uczymy się całe życie. Bardzo dużo czerpię od ludzi, którzy czytają mojego bloga, razem tworzymy całość. Każdy człowiek, który stanął na mojej drodze jest cudowną księgą, z której wynoszę lekcje. Owszem posiadam dość duże doświadczenie z zakresu weganizmu i witarianizmu, ale to zaledwie kropla w morzu tego, co jeszcze przede mną. Moje dzieci są bardzo zdrowe, wyleczyłam się dzięki diecie z wielu przypadłości, nad którymi lekarze rozkładali ręce i proponowali leki. Tematyka zdrowego odżywiania jest mi bliska, to prawda. Kiedy nie było jeszcze internetu, siedziałam w bibliotece i czytałam dużo na temat zdrowia, z gazet wycinałam co ciekawsze tematy i wklejałam do zeszytu, a później sklejałam zeszyty, gdzie nie starczało w nich miejsca.
W szkole zawsze podjadałam trawę i nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak smakuje mi koniczyna, podczas gdy inni na ognisku zajadają się białą kiełbasą. Fajnie gdyby w Polsce pojawił się program, w którym serwuje się witarianskie dania. Ludzie powinni więcej wiedzieć na temat surowej nieprzetworzonej żywności i jak się zdrowo odżywiać. Dzieci powinny być tego uczone w przedszkolach i szkołach. Przeciętne dziecko zna nazwy wszystkich słodyczy, mój syn roślin, jak je sadzić, jak się nimi opiekować i jak spożywać, aby wyszło mu to na zdrowie.
Joanna Naturalny - dziś Balaklejewska
Mój blog adresuje do ludzi, którzy pragną zmienić nawyki żywieniowe. Nie obnoszę się z nim, nie wystawiam na żadne konkursy. Kto chce mnie znaleźć odnajdzie. Cieszę się, że ludzie zaczynają mówić o zdrowym odżywianiu, pojawiają się artykuły na ten temat w prasie, coraz więcej osób wie, że widelcem można wykopać sobie grób. Szkoda, że najbardziej na tym cierpią nieświadome niczego małe dzieci. Nie liczę na wielki medialny sukces, dla mnie wygraną jest to, że kolejna osoba pokonała swoje słabości. Sukcesem jest to, że wczoraj mama 5-letniego Pawelka napisała do mnie, że jej dziecko odstawiło leki. Pojawiają się łzy szczęścia i wielka motywacja, że to, co robię, i w co wierzę, ma sens. Ten sukces nie ma nic wspólnego z wyginaniem się przy "ściance". Mam wspaniałą rodzinę, wspieramy się, mamy te same pasje i cele. Żyję całkowicie z czegoś innego, co ma również wiele wspólnego że zdrowym odżywianiem. Bloga prowadzę z czystej przyjemności i sprawia mi satysfakcję, że mogę komuś pomoc.
Nie obawia się pani krytyki swoich przekonań? Wychowywanie dzieci w wegetarianizmie czy
witarianizmie dla wielu osób wydaje się kontrowersyjne.
Złośliwe komentarze zawsze będą się pojawiać, zwłaszcza od osób, które z weganizmem i witarianizmem niewiele mają wspólnego. Jednak żyję dla siebie i mojej rodziny, nie po to, aby zadawalać innych. Wszystkich człowiek nie uszczęśliwi. Moje dzieci są pogodne, córka mi dziękuje za ten styl odżywiania, a najmłodszy syn często gładzi raczką po policzku mówiąc "Dziękuję, że jesteś". To najcudowniejsze potwierdzenie tego, że to co robię jest słuszne. Ludzie krytykowali mnie, kiedy byłam z Zuzią w ciąży, później z moim synem. Dzisiaj lekarze nic nie mówią, tylko są mi bardzo przychylni. Z dziećmi odwiedzam lekarzy tylko jeden raz w roku, kiedy idziemy na kontrole lekarskie. Moje dzieci i my jesteśmy najlepszym przykładem na to, że jedząc odpowiednie produkty, można być zdrowym i pozbyć się wielu chorób (wyleczyłam się z alergii i astmy, które towarzyszyły mi od dziecka). Oczywiście również jesteśmy wszyscy bardzo aktywni. Dzisiaj moja Zuzia sama może się wypowiedzieć na temat odżywiania jakże "kontrowersyjnego". W przyszłości również pragnie prowadzić bloga o tematyce wegańskiej i pomagać ludziom. Sunny już teraz mówi, że będzie lekarzem i uczył ludzi dobrze i zdrowo jeść. Podczas gdy przyjaciele mojej Zuzi zabierają do szkoły chipsy i zapychają buzie bułką z wędliną, popijając słodzonym napojem ona z radością je jabłka, daktyle, zielenina nie jest jej straszna. Jej koleżanki borykają się z problemami typu astma, alergie, nawet cukrzyca. Moje dzieci nie chorują, same komponują sobie posiłki, mój 4 letni syn Sunny nigdy nie chciał spożywać nic niezdrowego, nie mam z nim problemu w sklepie, nawet nie spojrzy na chrupki czy chipsy. Dla niego to nie jest jedzenie. Dzisiaj mogę powiedzieć, że moje dzieci świadomie wybierają swoje jedzenie i są szczęśliwymi weganami-witarianami.
Również zjadają lody, ciastka, czekoladę, chleb, pizzę. Wszystko w wersji witarianskiej- weganskiej. Nic im nie brakuje. Kontrowersyjne jest to, co się sprzedaje w sklepach i podaje dzieciom, a nie kolorowa, zdrowa wegańska i witarianska żywność. Kontrowersyjne jest to, że leki można kupić wszędzie, nawet na poczcie. Dzisiaj 13-latkowie sięgają po energetyki, to jest ekstremalne, wciąż pojawiają się nowe choroby, choroby wywołane stylem życia i "bycia".