Czy trafi wreszcie na partnera, który zastąpi jej dziecku ojca?
Dziennikarka ostatnio podzieliła się radosną nowiną, że udało się jej odzyskać skradzioną obrączkę po zmarłym mężu Pawle Janeczku. To wprawdzie wywołało uśmiech na twarzy Joanny Racewicz. Gwiazda TVP długo jednak nie mogła uporać się ze śmiercią męża, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Ostatnio udzieliła wywiadu magazynowi "Świat i ludzie", w którym sporo miejsca poświęciła swojemu synowi. Racewicz otwarcie mówi, że rozmawia z chłopcem o tacie tylko w czasie teraźniejszym. Mówi również o tym, że już na zawsze będzie "wdową smoleńską".
ZOBACZ TEŻ: Joanna Racewicz o popularności: "Naprawdę nie wszystko jest na sprzedaż"
Nagły koniec pięknej historii
Racewicz wspominała wielokrotnie, że Pawła Janeczka poznała przypadkowo, podczas lotu rządowym samolotem. Od razu wiedziała, że jest to miłość na całe życie. Para pobrała się w 2004 roku i od razu zapragnęła powiększyć rodzinę. Niestety kolejne ciąże kończyły się poronieniem. Mimo to nigdy nie tracili wiary, że zostaną kiedyś rodzicami. Wreszcie w 2008 roku Racewicz i Janeczek doczekali się upragnionego syna, Igora. Kiedy ich życie wreszcie nabrało radości, nagła śmierć szefa prezydenckiej ochrony zakończyła pewien etap w życiu gwiazdy TVP.
Parasol ochronny
Dziś Igor ma już dziewięć lat i choć jego mama jest częstą bywalczynią salonów, chroni syna przed światem show-biznesu.
- Nie chcę, aby stał się osobą publiczną. Gdy będzie gotowy, sam podejmie taką decyzję. Nie chcę, by był częścią mojej pracy. Wychowuję go w poczuciu, że nie ma nic fascynującego w byciu znanym z tego, że jest się znanym i że bywa się na salonach. Zawsze mu powtarzam: "Jak będziesz dobrym sportowcem, to ludzie będą cię rozpoznawać, wynajdziesz lek na raka, ludzie będą ci wdzięczni. Popularność to dodatek do tego, co robisz w życiu" - powiedziała Racewicz w rozmowie z tygodnikiem.
Dumna mama
Racewicz jest niezwykle dumna ze swojego dziecka. Dziennikarka mówi, że chłopiec coraz bardziej przypomina jej zmarłego męża. - Jest najważniejszy w moim życiu i coraz bardziej podobny do taty. Jest prawdomówny, koleżeński, wrażliwy wobec słabszych od siebie - mówi dziennikarka.
"Część naszego życia"
Racewicz mimo upływu lat wciąż nie może się pogodzić, że jej mąż zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie smoleńskiej. O Pawle Janeczku zawsze mówi w czasie teraźniejszym, podobnie jak jej syn.
- Mój mąż to zawsze będzie część naszego życia. Rozmawiamy o nim zawsze wtedy, kiedy Igor tego potrzebuje, zawsze w czasie teraźniejszym. Igor niewiele pamięta, ale bardzo dużo o nim wie z moich opowieści. Myślę, że tęskni za ojcem, szczególnie w ważnych lub trudnych dla niego momentach - powiedziała dziennikarka w rozmowie z magazynem.
"Wdowa smoleńska"
Dziennikarka otwarcie mówi, że samotne macierzyństwo nie jest łatwe. Choć może liczyć na pomoc wielu mężczyzn, żaden z nich nigdy nie zastąpi Igorowi ojca, a jej męża.
- Igor zawsze będzie synem Pawła Janeczka, "Janosika". Ja zawsze będę jego pierwszą żoną, a on moim pierwszym mężem. Do końca życia będę też "wdową smoleńską", czy się na to godzę czy nie, bo Paweł tam zginął. Ale pewne etapy należy zamknąć i ja je zamknęłam. Każdy przecież potrzebuje miłości - zdradziła dziennikarka w rozmowie z tygodnikiem "Świat i ludzie".
Bez kompromisów
Dla Racewicz od początku było oczywiste, że mężczyzna, z którym miałaby się związać, musi mieć doskonały kontakt z jej synem. Dlatego gdy na jej drodze pojawił się jej nowy wybranek, wiedziała, że chce spróbować stworzyć z nim stałą relację. Z czasem nauczyła się żyć od nowa u boku młodszego o 11 lat partnera. Niestety na początku 2017 roku dziennikarka rozstała się z mężczyzną. Czy dziennikarka znajdzie jeszcze miłość, która wypełni jej pustkę po mężu?