Gwiazda stawia na muzykę
- Aktorstwem zajmuję się od 11. roku życia i w pewnym momencie poczułam monotonię, wewnętrzne zmęczenie, nawet wypalenie, a miałam wtedy 25 lat. Musiałam to w sobie przełamać, wtedy przyszedł czas na podróż - nie tylko po świecie, lecz także w głąb siebie i swoich prawdziwych pasji, tego co chcę robić w życiu, co sprawia mi ogromną przyjemność. Musiałam się odciąć na jakiś czas - mówi nam Julia Pietrucha, była modelka i rozchwytywana aktorka znana z ról silnych charakterów, takich jak Łucka Konka w "Mieście z morza", Zosia Paluch w "Jutro idziemy do kina" czy Sylwia z serialu "Blondynka". W rozmowie z Wirtualną Polską aktorka zdradza także, dlaczego odstawiła aktorstwo na rzecz muzyki oraz co dają jej podróże. Gwiazda od niedawna zachwyca słuchaczy swoimi autorskimi piosenkami. Jej debiutancki album "Parsley" już stał się przebojem. Za artystką pierwszy koncert promujący płytę, który odbył się w ramach festiwalu Open'er w Gdyni oraz równie prestiżowy występ w Studiu Muzycznym Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej transmitowany w radiowej Trójce, podczas którego zaśpiewała w duecie z Dawidem Podsiadło.
Julia Pietrucha: Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego przyjęcia. Wysoka frekwencja, ciepłe, niemal rodzinne przyjęcie przez publiczność - pomogło nam to podczas koncertów. Fantastyczne przeżycie! Tak nam się spodobało, że planujemy jesienną trasę. Uwielbiam swoich fanów, którzy tak żywo reagują. To właśnie oni tak naprawdę tworzą tę rodzinną atmosferę i sprawiają, że muzyka wybrzmiewa w taki magiczny sposób. Ogromna dawka pozytywnej energii, ciepła i dobra - po dotychczasowych koncertach potrzebowałam dłuższej chwili, żeby ochłonąć.
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Żyjemy w takich czasach, że nagranie płyty nie graniczy już z cudem. Każdy może stworzyć ją nawet w domu, co udało się przecież wielu zespołom. Ja też w końcu podjęłam decyzję, że zaufam własnemu wyobrażeniu, jak moja muzyka mogłaby zabrzmieć. Ostatecznie jestem odpowiedzialna za aranżacje, dobór instrumentów oraz finalny klimat. Po tym, jak zapadła wewnętrzna decyzja o nagraniu piosenek, wróciłam z podróży po Azji do Polski. Zebrałam grupę przyjaciół, poleconych muzyków i tak udało się to wszystko połączyć, by powstał mój debiutancki album.
Tyle dałam z siebie na tej płycie, że nie chciałabym tego oddawać w czyjeś ręce. Nie wykluczam, że kiedyś będę potrzebowała pomocy. Chciałabym jednak, żeby to, co robię, zachowało swój kameralny klimat, żeby niczym tego nie zbrudzić. Dopóki mogę nad tym panować sama z pomocą zaufanych osób, chciałabym to robić bez pośredników.
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Grupa moich słuchaczy nie jest jakoś sprofilowana. Muzyka, którą tworzę, może być skierowana do każdego. Najważniejszy jest przekaz emocjonalny - albo ktoś go odczuwa albo nie. Dostaję pozytywne sygnały od osób w różnym wieku, które na co dzień gustują w zupełnie innych klimatach, ale to robi na nich wrażenie. Nie spodziewałam się zupełnie, że tak bardzo mogę poruszyć innych. To, co czytam w wiadomościach od publiczności, sprawia, że chce mi się starać jeszcze bardziej.
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Oczywiście, że są. Mnóstwo jest takich wydarzeń. Półroczna podróż po Azji to już nie są wakacje, tylko doświadczenie zwątpienia, znużenia, zmęczenia, rezygnacji, ale przecież takie uczucia towarzyszą ludziom na co dzień. Trzeba je zaakceptować i nie bronić się przed nimi. Podczas wyjazdów często towarzyszą mi skrajne emocje - od radości i spełnienia, po ekstremalną bezsilność i fatalne samopoczucie. Widać to dokładnie w teledysku do „On My Own”, który podsumowuje ten przekrój wrażeń - w sensie dosłownym, ale też metaforycznym. Dopuszczenie do siebie także trudnych emocji to jest prawdziwe życie. Trzeba je zaakceptować i dać im ujście.
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Aktorstwem zajmuję się od 11. roku życia i w pewnym momencie poczułam monotonię, wewnętrzne zmęczenie, nawet wypalenie, a miałam wtedy 25 lat. Dopiero wchodzę w dojrzałość artystyczną i przeraziła mnie ta stagnacja oraz poczucie ciężaru, przytłoczenie. Musiałam to w sobie przełamać, wtedy przyszedł czas na podróż - nie tylko po świecie, lecz także w głąb siebie i swoich prawdziwych pasji, tego co chcę robić w życiu, co sprawia mi ogromną przyjemność. Musiałam się odciąć na jakiś czas.
Julia Pietrucha: "Musiałam się odciąć na jakiś czas"
Nie należę do osób, które w drobnych szczegółach planują swoją przyszłość. Idę za ciosem i słucham serca - ono mnie prowadzi. I chyba tak jest dobrze. Doskonale czuję się tu i teraz. Dziś całą moją uwagę pochłania muzyka, przygotowania do koncertów i spotkań z ludźmi. Na tym się skupiam, a co będzie dalej, zobaczymy.