Justin Bieber przyznaje się do nadużywania narkotyków. Ochroniarze sprawdzali, czy żyje
Zdradził wszystko w serii dokumentalnej
Popularność i presja dążenia do ideału zaprowadziła go na samo dno. Justin Bieber przyznaje, że mało brakowało, a zaćpałby się na śmierć. Bycie "dziecięcą gwiazdą", a potem idolem nastolatek prawie skończyło się dla niego tragicznie. Dziś Bieber jest nie do poznania i opowiada otwarcie, jakie piekło działo się w jego życiu.
Wszystko wyznał w serii dokumentalnej, publikowanej w odcinkach na YouTubie. W poniedziałek, 25 lutego, widzowie korzystający z pakietu premium na platformie mogli już obejrzeć finałowy odcinek. Cała seria to obowiązkowa pozycja dla rodziców nastoletnich gwiazd, dla fanów i wszystkich tych, którzy uważają, że bycie gwiazdą to coś lekkiego.
Justin Bieber
W "Seasons" Bieber przyznał, że pierwszy kontakt z narkotykami miał jako 12-latek. Wtedy też pierwszy raz zaczął palić marihuanę. Z biegiem czasu muzyk zaczął się uzależniać. Przybywało problemów, presja się zwiększała, aż w końcu w wieku 19-20 lat zaczął się "mroczny okres" u Biebera, jak nazywa to jego menadżer.
Bieber brał wtedy różne narkotyki, w tym najczęściej ekstazy, a nawet grzyby halucynogenne. Przyznał, że w ten sposób próbował uciec od samego siebie i od sławy, która zaczęła się wymykać spod kontroli. Sięgnął dna.
Justin Bieber
Bieber zdradził, że był poważnie uzależniony od środków odurzających. Było tak źle, że sam teraz przyznaje, że prawie zaćpał się na śmierć.
- Moi ochroniarze przychodzili do mojego pokoju w środku nocy, żeby sprawdzić mój puls - powiedział w jednym z odcinków. - Ludzie nie wiedzą, jak poważna była sytuacja. Szalenie przerażające - dodał.
- Budziłem się rano i pierwszą rzeczą, jaką robiłem, było wzięcie piguł i wypalenie jointa, dopiero potem zaczynałem dzień - wspomina.
Justin Bieber
Bieber przyznał, że wiele jego problemów z psychiką wzięło się stąd, że nigdy nie czuł oparcia w rodzinie. Nie czuł się bezpiecznie jako dziecko. Jako mama, Patricia Lynn "Pattie" Mallette, w momencie jego narodzin miała 19 lat. W wychowywaniu syna pomagali jej rodzice. A ojciec? Utrzymywał kontakt z Justinem, ale miał własną rodzinę i to ona była na pierwszym miejscu.
- Moje życie nigdy nie było spójne. Nie wiedziałem, co to odpowiedzialność, poleganie na drugiej osobie, co jest ważne, gdy chcesz zrozumieć, jak działa świat - powiedział muzyk w jednym z odcinków serii.
Dodał też, że przez to, że nie miał "normalnej" rodziny, często czuł się jak ktoś gorszy, zły.
Justin Bieber
Z "Seasons" można było się też dowiedzieć o tym, jak na ślub z Hailey Baldwin zareagowali jej rodzice. Modelka wyznała, że krótko po tym, jak Bieber się jej oświadczył, zadzwoniła do nich. Poprosiła, żeby powstrzymali ją od zrobienia głupoty, jeśli uważają, że nie powinna wychodzić za mąż za Justina. Rodzice jednak nie mieli nic przeciwko ich związkowi.
To też w serii dokumentalnej Bieber przyznał, że cierpi na boreliozę. A także, że pewien lekarz błędnie go zdiagnozował, mówiąc mu, że cierpi na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. - Teraz dobrze wiedzieć, dlaczego tak źle się często czuję - skomentował.
"Seasons" to spowiedź dojrzałego mężczyzny, który krok po kroku rozlicza się ze swoją trudną przeszłością. Bieber udowadnia, że stał się ofiarą popularności. W przedostatnim odcinku pokazuje np. zdjęcia, które zrobili mu paparazzi, a na których wygląda, jakby przechodził załamanie. Przyznał, że wtedy źle się ze sobą czuł i nie zamierzał tego ukrywać. - Takie sytuacje zdarzają się każdemu z nas. Każdy np. w małżeństwie czasem się pokłóci. Tylko wy nie jesteście otoczeni kamerami i nie pytają was potem w setkach artykułów, dlaczego się smucicie - skomentował.