Kalina Jędrusik - niedopasowana prowokatorka. Swoją seksualnością wyprzedziła czasy
"Bo we mnie jest seks" śpiewała przed laty Kalina Jędrusik. Razem ze Stanisławem Dygatem tworzyła najbardziej wyzwolone małżeństwo PRL-u. Prowokowali, żyli w licznych trójkątach i bawili się seksem. Dziś uznalibyśmy ją za swingersa. Dawniej była wrogiem numer jeden Gomułki.
Seks nie dla wszystkich
W okresie stalinizmu sfera życia erotycznego w Polsce miała być podporządkowana ideom marksistowskim. Dopiero kiedy nastała odwilż, Polacy bez ogródek zaczęli rozmawiać o swojej seksualności. Prym wiodło środowisko artystyczne z Kaliną Jędrusik na czele. To właśnie w barwnym PRL-u lat 60. i 70. narosło wokół śpiewającej aktorki sporo mitów, a jej bujne życie miłosne, liczne romanse i brak pruderii szokowały przez kilka dekad.
Choć popularność zyskała w PRL-u, można odnieść wrażenie, że zupełnie nie pasowała do swoich czasów. Dygnitarze, matki Polki oraz zwykli ludzie uważali ją za osobę, która deprawuje lud pracujący. Podobno sam Władysław Gomułka miał rzucać w telewizor popielniczką, gdy na ekranie pojawiała się wydekoltowana Jędrusik. Przez pewien czas miała nawet zakaz pojawiania się w telewizji. Wszystko przez występ w jednym z programów telewizyjnych, w którym między piersiami miała zawieszony krzyżyk na łańcuszku.
Zobacz też: Jane Fonda: Seks nie jest niczym złym!
Nie był to jedyny przypadek, kiedy Telewizja Polska pod naciskiem cenzorów próbowała ograniczyć aktywność gwiazdy. Na Jędrusik, która występowała w Kabarecie Starszych Panów, jakiś czas później ponownie nałożono tymczasowe sankcje. Ten niezrozumiały z perspektywy naszych czasów epizod był pokłosiem listu, który wysłały kobiety z Rybnika, które były zbulwersowane ubiorem Jędrusik podczas jednego z występów. Skarżyły się w nim m.in. na to, że aktorka gorszy ich mężów. Ot, jaka to hipokryzja, bo zapewne te same kobiety wzdychały do aparycji Andrzeja Łapickiego i Daniela Olbrychskiego.
W purytańskiej rzeczywistości nie pojmowano tego albo nie chciano zrozumieć, że kobiety mogą emanować seksem i chcą czerpać z życia, nomen omen, pełną piersią.
"Mistrz i Małgorzata"
Wizerunek seksbomby i femme fatale zawdzięczała przede wszystkim swojemu mężowi Stanisławowi Dygatowi, który zabiegał o to, by otwarcie mówiła o swoich potrzebach i pragnieniach. Miłość swojego życia poznała w Sopocie, na ulicy Bohaterów Monte Cassino. Dygat był wówczas kierownikiem literackim w gdańskim Teatrze Wybrzeże, w którym występowała świeżo upieczona absolwentka krakowskiego PWST. To dla Kaliny Jędrusik porzucił rodzinę i rozwiódł się aktorką Władysławą Nawrocką. Pobrali się w 1957 r. Szybko stali się najbardziej prowokującą parą PRL-u.
"Obydwoje byli wtedy jako nowa para na tak zwanym tapecie. Jej dekolt, a raczej biust, budził podziw i pożądanie panów, zazdrość i zgorszenie zawistnych paniuś. Ku radosnej, i powiedziałbym dumnej satysfakcji Stanisława" - mówił Zenon Wiktorczyk w książce "Kalina. Jestem, jaka jestem".
Co ciekawe, Zofia Nasierowska, fotograficzka i przyjaciółka Jędrusik i Dygata mówiła wprost, że Stanisław stale powtarzał Kalinie, że jest polską Marylin Monroe. Mówił z zachwytem, że może pozwolić sobie na wszystko bez najmniejszych konsekwencji. I korzystała z tego przez dłuższy czas. Byli małżeństwem przez 24 lata. Nigdy nie kryli się z tym, że podchodzą do seksualności jak do zabawy, wciąż bawili się erotyką, kreowali pewien wizerunek, który z jednej strony budził zgorszenie, z drugiej strony punktował ludzką hipokryzję.
- Kalina i Dygat nie robili niczego innego niż typowy człowiek. Romanse, uprawianie seksu są ponadnarodowe i ponad ustrojowe – istniały zawsze. Ich wyjątkowość polegała na braku hipokryzji i udawania. Wydają mi się wyjątkowi, ale nie przez to, co robili, ale przez ten brak zakłamania, który rzeczywiście w polskich warunkach jest rzadko spotykany – mówi w rozmowie z WP Gwiazdy Krzysztof Tomasik, autor książki "Seksbomby PRL-u".
Uwaga! Duszno, parno, tłoczno
Ich mieszkanie na Mokotowie było w samym centrum artystycznej bohemy tamtych czasów. Cztery ściany wypełnione wzajemną fascynacją, cielesnością, pełną swobodą i brakiem pruderii. Sporo osób z otoczenia Dygatów wspominało, że Jędrusik bez żadnych oporów przechadzała się nago wśród licznych gości, którzy odwiedzali ich mieszkanie na Joliot-Curie. Jednym z nich wielokrotnie była Zuzanna Łapicka-Olbrychska, która w książce "Życie artystek w PRL" mówiła tak: Drzwi były otwarte, wystarczyło nacisnąć klamkę. Tłum kłębił się już w przedpokoju. Kalina leżała w łóżku. Była goła, co było widać, gdy nogami podnosiła kołdrę. Obok niej leżał często jakiś młodzieniec.
Również Gustaw Holoubek mawiał, że "Stasio przygarniał adoratorów Kaliny, jak przygarnia się zięcia. (…)Prawdopodobnie jego opinia decydowała o tym, czy Kalina kontynuowała związek. Jeżeli Staś kogoś nie aprobował, Kalina rezygnowała." Trudno było znaleźć bardziej zakochaną parę w środowisku artystycznym.
Współczesne osoby mogłyby nazwać ich swingersami, jeszcze dla innych zachowanie Jędrusik byłoby wzorcowym przykładem poliamorii. Jednak Kalina stawiała nie tylko na cielesność, była również niezwykle kochliwą osobą. Kiedy czuła miętę do mężczyzny, oddawała się mu bez pamięci. Wspierała go, gotowała mu, potrafiła zejść z ikonicznego piedestału, by zaspokoić osobę, na której jej zależało. Jednak dla Krzysztofa Tomasika zderzanie tamtej rzeczywistości z naszymi czasami nie ma większego sensu.
- Myślę, że nazywanie Kaliny swingersem nie jest zbyt dobrym pomysłem. Myślę sobie, że jej wizerunek, styl bycia i legendy, którymi obrosła, były dla niej czymś naturalnym. Ona naprawdę szukała miłości, oczywiście seksu też, wchodziła w różne związki. Jednak myślę sobie, że dobrym punktem odniesienia do jej małżeństwa z Dygatem są liczne znane mniej lub bardziej otwarte małżeństwa, trójkąty i czworokąty. To był ich pułap – mówi Tomasik w rozmowie z WP Gwiazdy.
"Oni ciągle uprawiali coś"
Dom Jędrusik i Dygata zawsze miał otwarte drzwi. Korzystali z tego przyjaciele i młodzi artyści, którzy otrzymywali od nich bezcenne wsparcie. Na licznych imprezach bawiła się warszawska śmietanka. Bawili się również kochankowie Kaliny. A tych nigdy nie brakowało. Prócz nikomu nieznanych młodych chłopaków pojawiały się również popularne gwiazdy. Wśród "oficjalnych" kochanków figurowali m.in. Wojciech Gąsowski i Tadeusz Pluciński. Jednak Dygat miał niepisaną umowę z Jędrusik. Zawsze wiedział, z kim sypia, musiał również wyrazić aprobatę i dać błogosławieństwo nowej znajomości żony. Zawsze grali w otwarte karty i darzyli siebie ogromnym szacunkiem.
Co ciekawe, wielokrotnie zdarzało się, że Dygat zaprzyjaźniał się z kochankami Jędrusik i przez pewien czas tworzyli razem miłosne trójkąty i czworokąty.
"Oni ciągle uprawiali coś, co by można nazwać życiem w trójkę, bo Kalina ciągle miała jakiegoś adoratora cudownego. Potem ten adorator zakochiwał się w Stasiu" − wspominała Agnieszka Osiecka.
Kalina roztaczała wokół siebie niezwykłą aurę cudownej bezwstydności. W licznych wspomnieniach przewija się jedna scena. Jędrusik siedząca w swoim łóżku odziana w seledynową i momentami przezroczystą koszulkę nocną. Wokół kłębią się goście. Choć dla bliskiego otoczenia Dygatów te sceny nie były niczym nadzwyczajnym, dla osób, które zaczęły się pojawiać w ich domu, był to pewnego rodzaju wstrząs.
- Bywali tam Holoubek, Konwicki, przysłuchiwałem się ich rozmowom, to były dla mnie jakby wyższe studia. Przewijała się w tym wszystkim Kalina, wchodziła w jakimś szlafroczku, popatrzyła trochę, gryząc jabłko. Potem wracała do drugiego pokoju spać z aktualnym narzeczonym. Ja, wychowany w purytańskich warunkach przez babcię i mamę, byłem zaszokowany - wspominał Daniel Olbrychski w książce "Życie artystek PRL".
Wulgarna prowokatorka?
Tam, gdzie pojawiała się Jędrusik, było wiadomo, że będzie gorąco i to dosłownie. Zofia Nasierowska wspominając przed laty Kalinę, przytoczyła pewną anegdotkę, która doskonale opisywała to, jak bardzo lubiła prowokować. Sytuacja miała miejsce w rodzinnym domu fotograficzki. Po jednej z wielu sesji zdjęciowych, które robiła swojej przyjaciółce, zaprosiła ją do stołu, przy którym siedziała jej rodzina. W pewnym momencie artystka głośno westchnęła i krzyknęła - O ku…, jak gorąco! W tym samym czasie zaczęła wachlować się spódnicą. Męska część gości była zszokowana, bowiem Jędrusik nie miała pod spodem bielizny. Jednak Kalina wielokrotnie wykorzystywała swoje walory i świadomie prowokowała swoje otoczenie.
Przez lata krążyły też plotki o słynnych kąpielach w szampanie. Jak pisał Stanisław Koper w książce "Życie artystek PRL" – W Chałupach potrafiła przyjść rano do sklepu w wyjątkowo kusym szlafroku (i bez majtek, co było widoczne), aby kupić kilka butelek szampana. Zaciekawionym klientom wyjaśniała z uśmiechem, że "przecież musi się w czymś wykąpać".
- Kalina tworzyła różne wizerunki. Chciała uchodzić za kobietę piękną, uwielbianą, której nie mogą się oprzeć kolejni faceci. Myślę, że nie miała żadnej chorobliwej fascynacji seksem. Miała w sobie naturalną zmysłowość połączoną z niezwykłym poczuciem humoru i inteligencji. To dawało mieszankę wybuchową. Często grała. Wykorzystywała swoje walory. Uważała się za amantkę, więc kwestie życia płciowego i miłosnego były nieodłączne w jej twórczości oraz życiu prywatnym – mówi w rozmowie z WP Gwiazdy Krzysztof Tomasik.
Słynęła też z ciętego języka i mówienia wprost. Odziedziczyła to w spadku po ojcu, który zresztą odegrał niezwykle ważną rolę w jej życiu. Choć zdarzało się jej nadużywać wulgaryzmów, było w nich tyle samo uroku, co w samej Kalinie. Dlatego szybko wybaczano jej zbyt ekspresywne reakcje. Jedną z bardziej zabawnych dykteryjek, które opisują jej impulsywność, jest historyjka o pewnej spowiedzi.
"Ja wiem, proszę księdza, że ja strasznie klnę – powiedziała aktorka do księdza, który ze spokojem jej odpowiedział: Kalinko, to nie jest wielki grzech, najgorszy grzech to jest nienawidzić drugiego człowieka. A ty przecież jesteś niezdolna do nienawiści. Po chwili przerwy Kalina bez głębszej refleksji wypaliła: Nie nienawidzić? Ale niektórych to ja, kur…, tak nienawidzę. A co ja, Jezus Chrystus jestem?".
Mistrzyni przemian
Jędrusik zmieniła się nie do poznania w 1978 r. To właśnie wtedy zmarł jej ukochany Staś. Aktorka na pewien czas zamknęła się w sobie i zerwała z wizerunkiem seksbomby. Choć małżeństwo Dygatów często było idealizowane, choć były próby rozstań, zawsze do siebie wracali. Jak mówi Krzysztof Tomasik, Kalina była ikoniczną postacią tamtych czasów i świadomie kreowała liczne wizerunki. W jednym z ostatnich wywiadów Jędrusik mówiła wprost, że nigdy nie kreowała się na kobietę, która nie widzi świata poza seksem.
- Byłam symbolem seksu i wyuzdania? Tak mówią, ale na czym opierały się te ustawiczne do mnie i pretensje, i zachwyty, całkowite potępianie w czambuł i znowu wynoszenie pod niebiosa? Dzisiaj widzę, że to jakaś bzdura (…) Mówią, że byłam wydekoltowana, rozebrana, półnaga, a właśnie, że nie. (…) Przeważnie byłam ubrana w małą czarną lub długą czarną, takie proste, wysoko pod szyję dopasowane sukienki. Jeden pan mi powiedział: – A to jeszcze gorzej, bo jest pani ubrana od stóp do głów, a tak panią odbierają, jakby pani była nago – wspominała.
Choć na jej słowa trzeba wziąć poprawkę, jedno jest pewne, jak nikt inny, rozbudzała wyobraźnię milionów Polaków. Choć nie ma jej z nami od 27 lat, jej biografia wciąż jest kopalnią anegdot, których współczesne gwiazdy mogą jej tylko pozazdrościć. Kalina Jędrusik zmarła nagle 7 sierpnia 1991 r. na skutek ataku astmy oskrzelowej spowodowanej uczuleniem na sierść swojego kota.