Kamil Durczok stanął w obronie poniżanej kobiety
Dziennikarz od niedawna prowadzi serwis internetowy poświęcony wydarzeniom na Śląsku. Za pośrednictwem portalu opisał sytuację, która miała miejsce w centrum Katowic. Jak twierdzi, mało brakowało, a dostałby "po ryju”.
Jak opisuje, przypadkiem został świadkiem przemocy w stosunku do kobiety. Młody mężczyzna miał szarpać, poniżać i uderzyć dziewczynę. Dziennikarz bohatersko postanowił interweniować. Z jego relacji wynika, że mało brakowało, a i on zostałby uderzony. Uratowała go znana twarz. Po wysłuchaniu wielokrotnych gróźb, postanowił powiadomić policję. Nie jest jednak zadowolony z przebiegu interwencji. Polskiemu wymiarowi sprawiedliwości zarzuca nieudolność i niedostateczną ochronę obywateli. Redaktor zapowiedział, że planuje wytoczyć proces obrażającemu go mężczyźnie.
Kamilowi Durczokowi większość internautów gratuluje obywatelskiej postawy. Trzeba przyznać, że według opisu sytuacji postąpił bardzo odważnie. Część komentujących zwraca uwagę, że opowiadanie o bohaterskich czynach pomoże mu wrócić do mediów i ocieplić wizerunek - sugerują nawet, że opisywana sytuacja to jedynie akcja marketingowa.
W marcu ubiegłego roku dziennikarz rozstał się ze stacją TVN w atmosferze skandalu i wycofał się z życia publicznego. Medialna afera wybuchła po publikacjach, w których zarzucono mu mobbing i molestowanie pracowników, a także przebywanie w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono treści pornograficzne i biały proszek. Sąd nakazał dziennikarzom i wydawcom "Wprost" przeprosić Durczoka i zapłacić mu 500 tys. zł odszkodowania.
Niedługo do księgarni trafi także książka Durczoka, opisująca jego wersję słynnej afery. Uda mu się odzyskać dobre imię?