Przemiła obsługa, piwo z konopi i ceny z kosmosu. Byliśmy w kawiarni Olgi Tokarczuk
W połowie lipca w Nowej Rudzie na Dolnym Śląsku Olga Tokarczuk we współpracy ze swoją menedżerką, Beatą Kłossowską-Tyszką otworzyła kawiarnię. Dziś sprawdziliśmy, czy mimo pandemii nazwisko polskiej noblistki jest w stanie przyciągnąć turystów do leżącego raczej z dala od najchętniej uczęszczanych szlaków miasteczka.
Jeszcze w kwietniu bieżącego roku Olga Tokarczuk osobiście angażowała się w ratowanie jednego z wrocławskich lokali, a już kilka miesięcy później przy okazji festiwalu literackiego Góry Literatury otworzyła swój własny. Uroczyste przecięcie wstęgi nastąpiło 13 lipca, a licznie przybyłych gości witały obie współwłaścicielki oraz Marta Dymek, która miała ułożyć menu Dobrej Nowiny. Właśnie tak, w nawiązaniu do bohaterki jednej z jej książek, nazywa się kawiarnia.
"Dobrze jest siedzieć u Dobrej Nowiny w sklepie. To najprzytulniejsze miejsce w mieście. Schodzą się tu matki z dziećmi i starsze panie w drodze po obiad w emeryckiej stołówce. Przychodzą stróż z parkingu i zziębnięte sprzedawczynie z targu warzywnego. Wszyscy dostają coś gorącego do picia. Można by powiedzieć, że Dobra Nowina prowadzi tu kawiarnię". -- Olga Tokarczuk, "Prowadź swój pług przez kości umarłych"
Wyjaśnienie pochodzenia nazwy Dobrej Nowiny znajdujemy zresztą już na jej progu, gdzie zawieszony został oprawiony fragment powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Poza nim samo miejsce raczej nie afiszuje się wieloma informacjami o słynnej właścicielce, przechodniów do środka ściągając raczej standardową tablicą zachęcającą do spróbowania... piwa. A że w okolicy noworudzkiego rynku jest to jedyny lokal ze stolikami pod chmurką (a raczej: w podcieniu), pierwsi bywalcy pojawiają się tam już w chwilę po otwarciu.
Zobacz też: Kim jest syn Olgi Tokarczuk? Poszedł w jej ślady
Jedyną konkurencją dla kawiarni Olgi Tokarczuk w bezpośrednim sąsiedztwie jest w zasadzie tylko bar mleczny, otwierający się zresztą zdecydowanie później. Trudno też nazwać konkurencją hot dogi ze znanej spożywczej sieciówki, ale nie dlatego, że budzą wśród turystów niesmak. Po miesiącu od otwarcia w Dobrej Nowinie nie widać bowiem (przynajmniej gołym okiem) zapowiadanego przez Martę Dymek menu wegetariańskiego.
Oprócz różnych odmian czeskiego piwa, z których najchętniej kupowana jest butelka z dodatkiem wyciągu z konopi indyjskich, w kawiarni można zamówić w zasadzie tylko wino, kawę i herbatę. Oraz kawałek ciasta z makiem, serem lub owocami - po 10 złotych od kawałeczka. Jeśli nastawiasz się więc na zapowiadane przy otwarciu dania bezmięsne, apetyt zaspokoisz na razie tylko słodkim twarogiem zapieczonym między płatami miękkiego ciasta. Którego zresztą w połączeniu z "dużą" herbatą spróbowaliśmy.
Herbata była też największym zaskoczeniem i rozczarowaniem. Oferowana w dwóch wersjach - mniejszej i większej - teoretycznie nie jest napojem, który da się zepsuć. Tymczasem 12 złotych wydanych na wersję "dużą" mocno nadszarpnęło nasz wyjazdowy budżet, wziąwszy pod uwagę stosunek ceny do ilości wrzątku w imbryczku. Krótko mówiąc, by zaspokoić teinowe pragnienie należałoby w Dobrej Nowinie wypić co najmniej trzy. Zdecydowanie lepszym wyborem okazało się espresso, również oferowane w dwóch wielkościach. Tu na szczęście słowo określenie "duże" możemy pisać już bez cudzysłowów.
Kawiarnia oprócz napojów zimnych i gorących oferuje także... książki Olgi Tokarczuk. Nie są one jednak jakoś przesadnie wyeksponowane i dopiero pytanie rzucone w kierunku przemiłej obsługi odkryło przed nami możliwość zakupu egzemplarzy prozy noblistki - i to w wersji z autografem (po cenie okładkowej, bez dodatkowych opłat). Podpisane własnoręcznie przez Tokarczuk książki sprzedają się, zdaniem pracowników kawiarni, jak świeże bułeczki i są odpowiedzią na zapotrzebowanie gości, wypatrujących pisarki znad filiżanki kawy.
Sami zapytaliśmy o możliwość napotkania pani Olgi w Dobrej Nowinie, ale tego dnia nie planowała akurat wizyty. Z tego, co się dowiedzieliśmy, mieszkająca w tej samej gminie Tokarczuk dzwoni odpowiednio wcześniej i umawia się z obsługą, gdyż pojawiając się bez zapowiedzi i trafiając na liczną grupę klientów, wzbudzała olbrzymią sensację, której sama stara się unikać - zwłaszcza w okresie pandemii koronawirusa.
Na tego ostatniego cały lokal jest natomiast bardzo dobrze przygotowany - gości od progu wita dozownik z płynem do dezynfekcji, a obsługa wyposażona jest w maseczki ochronne oraz rękawiczki. Nie ma co prawda znanych z innych lokali oznaczeń wyłączających co drugi stolik z użycia, ale większość bywalców, zwłaszcza w okresie letnim, wybiera stoliki na zewnątrz kawiarni. Przyjemny cień zapewniany przez podcienie pozwala podziwiać odnowiony noworudzki rynek i budynek Urzędu Miasta bez obaw o udar słoneczny.
Dobra Nowina otwarta jest we wszystkie dni tygodnia oraz święta od godziny 10:00. Jeżeli przypadkiem pojawisz się przed drzwiami przed otwarciem, bardzo pomocna obsługa gotowa jest zaparzyć ci kawę odpowiednio wcześniej. Wystarczy dać znać. Chętnych ponoć nie brakuje, co widać zwłaszcza w świąteczny dzień. A wspomniany wcześniej brak konkurencji w najbliższej okolicy z pewnością w prowadzeniu biznesu pomaga. Choć może też dlatego za herbatę płaci się tu jak za zboże.