W 1990 roku siedmiu młodych chłopaków: Kevin, Oliver, Luis, Carlton, Jose, Gabriel i Salim wyruszyło z Madonną w trasę koncertową, która przeszła do legendy. Żaden nie znalazł się z nią na scenie przypadkiem.
Trasa "Blond Ambition" liczyła 57 koncertów w 27 miastach Azji, Ameryki Północnej i Europy. I wywołała ogromne kontrowersje. Wokalistka nawoływała do wspólnej walki z AIDS, zachęcała do życia w zgodzie ze swoją seksualnością i wspierała gejów w dochodzeniu swoich praw – co w 1990 roku wcale nie było czymś zwyczajnym w showbiznesie.
Dla prawicy Madonna stała się wówczas wrogiem publicznym numer jeden, bo łączyła w scenografii i kostiumach elementy seksualne i religijne. Watykański dziennik "L’Osservatore Romano" nazwał trasę pochodem grzesznicy, a policja w Toronto chciała ją aresztować za symulowanie masturbacji na scenie. Za to dla mniejszości seksualnych została bohaterką i ikoną.
Spośród siedmiu mężczyzn, którzy towarzyszyli jej w trasie, szóstka była homoseksualna. Na dodatek różnili się kolorem skóry, typem urody, rodzajem włosów. Niektórzy byli sfeminizowani, inni w typie macho, bardzo męscy. Wszyscy wpatrzeni w nią jak w obrazek. Każdy z prywatnymi dramatami - problemami w rodzinie, złamanym sercem, w przestrachu przed wielkim światem - znajdował w Madonnie powiernicę tajemnic i pocieszycielkę. Była dla nich jak matka, która każdego traktowała tak samo. Nawet kiedy narozrabiali, była w stanie wybaczyć, choć na ich miejsce były tysiące chętnych.
Na scenie niepokorna, wyuzdana i obrazoburcza, poza sceną kochająca, oddana, lojalna i emocjonalna. Te dwie twarze przenikały się przez całą trasę koncertową.
Niemal 30 lat później dokumentaliści Reijer Zwaan i Ester Goud dotarli do sześciu oryginalnych tancerzy z "Blond Ambition Tour". Siódmy, Gabriel, zmarł na AIDS. Z opowieści o kulisach trasy, uznanej przez magazyn "Rolling Stone" za najlepszą w 1990 roku, powstał film "Strike a Pose. Tancerze Madonny".
Artur Zaborski: Łatwo było ich odnaleźć?
Reijer Zwaan" Kiedy zaczęliśmy ich szukać, szybko okazało się, że nie jesteśmy jedyni. Sieć pełna jest ogłoszeń i pytań o nich. Wtedy uświadomiliśmy sobie, jak wielkim fenomenem był ich występ. Kiedy w końcu udało nam się zdobyć pierwsze kontakty, ruszyliśmy razem do USA. Udało nam się spotkać ze wszystkimi, oczywiście poza Gabrielem, który zmarł na AIDS.
Jak Madonna ich wybierała?
Zwaan: Ona ma taki zwyczaj, że kiedy ogłasza casting, pojawia się jedno słowo, wokół którego mają pracować reżyserzy castingu, czyli ludzie odpowiedzialni za znalezienie odpowiednich pod względem wymagań i warunku tancerzy. Wtedy to było przesłuchanie wyłącznie dla mężczyzn pod szyldem „strach”.
Ta definicja była na tyle szeroka, że nadawali się zarówno mężczyźni obdarzeni ostrą urodą, jak i ci wyglądający na zaniepokojonych, bo ich niepokój udzielał się innym. Zależało jej na specjalnych postaciach. Szukała nie tylko wybitnych tancerzy, ale przede wszystkim silnych charakterów i wyrazistych osobowości.
Dlaczego to było ważne?
Zwaan: Nie chciała, żeby tancerze robili za tło na jej koncertach. Oni mieli się pojawiać równolegle z nią, tuż obok. To musieli być ludzie, którzy udźwigną jej osobowość. A to nie było łatwe.
Ester Gould: Ona otaczała się młodymi mężczyznami. To byli zazwyczaj ludzie w wieku 17-26 lat, ale bynajmniej nie lizusy. Oni uważali, że są równie przebojowi, co ona. Jedna z osób, które zatrudniały tancerzy dla Madonny, opowiedziała nam, że kiedy ona organizuje przesłuchania, tancerze robią, co mogą, żeby się jej przymilić. Przynoszą prezenty, zasypują komplementami, zapewniają od oddaniu, miłości i szacunku do tego, co robi. Żadna z takich osób nie stanęła na scenie u jej boku. Madonna angażuje tylko tych, którzy byli pewni swojej wartości i przychodzili do niej po swoje.
W tak młodym wieku można być gotowym na spotkanie z taką osobowością jak Madonna?
Gould: To na pewno doświadczenie formujące. Tancerze z Blond Ambition Tour byli na początku swojej kariery, choć większość z nich miała już oczywiście doświadczenie w branży. Jednak kiedy stajesz naprzeciwko Madonny, to tak jakbyś stanął naprzeciwko swojej wielkiej miłości.
Zwaan: Dla nich ważne było też to, że jako geje mogli być dumni ze swojej tożsamości. Nie musieli się ukrywać, tylko przeciwnie - mogli śmiało podkreślać swoje preferencje. W tej branży nawet dzisiaj mnóstwo tancerzy musi się ukrywać, a co dopiero wtedy. Kiedy dołączył do zespołu Kevin, jeszcze nie wiedział, czy woli chłopców, czy dziewczyny. Eksperymentował z jednymi i drugimi. Opowiadał nam, że kiedy wyruszył w tour z Madonną, usiadł przez przypadek w grupie, na którą Madonna mówiła pieszczotliwie „moi gejowscy tancerze”. Kiedy został tak określony - bez uprzedzeń, bez obrażania, bez obśmiewania - po raz pierwszy poczuł, że wie, kim jest naprawdę. Dla niego to było jak wejście w nową fazę życia.
Jak ich traktowała?
Gould: Jose i Luis mówili nam, że ona była kimś pomiędzy kochającą mamą a wyluzowaną starszą siostrą. Była wtedy po 30-ce i nie miała jeszcze własnych dzieci, więc mogła skupić się tylko na podopiecznych. Tak bardzo była zaangażowana w ich życie, że zapoznawała się nawet z ich prawdziwymi matkami - odwiedziła między innymi matkę Luisa i Olivera.
Zwaan: Dbała o ich życie prywatne. Wiedziała, że wyjazd w trasę sprzyja zabawie, piciu alkoholu, chodzeniu na imprezy, przypadkowym kontaktom seksualnym. Dlatego co tydzień dawała każdemu z nich pudełka z prezerwatywami, bo zależało jej, żeby uprawiali bezpieczny seks. Jej rola w ich edukacji seksualnej była nie do przecenienia. Sue, mama Gabriela, opowiadała nam, jak jej syn miał wypadek na scenie. Madonna czuwała przy jego łóżku przez całą noc. To doskonale pokazuje, że nie traktowała ich wyłącznie jako pracowników.
Tancerze rywalizowali o jej względy?
Zwaan: Madonna traktowała ich jak rodzinę i oni sami też tak do siebie podchodzili. Wspierali się, mogli liczyć na swoją pomoc. Ale to nie zmienia faktu, że każdy z nich chciał wykonywać najbardziej widowiskowe fragmenty taneczne na koncertach, więc rywalizacja między nimi była duża. Mimo to mają kontakt ze sobą do dzisiaj. Zachowują się jak bracia, którzy odwiedzają się regularnie, podtrzymują ze sobą kontakt, interesują się sprawami pozostałych.
Jak reagowali na to, że Madonna mówiła o ich seksualności publicznie?
Gould: Jose i Luis nie mieli najmniejszego problemu z tym, żeby określać się mianem gejów. Ale już na przykład dla Gabriela, który zmarł na AIDS, było to bardzo trudne. Jego mama wspominała, że utożsamianie gejów z epidemią napawało go strachem. Bał się, że gdyby skończyła się jego przygoda z Madonną, nie dostałby już żadnego kontraktu w branży rozrywkowej. Jeśli było się w tamtych czasach jawnym gejem, takie obawy były jak najbardziej racjonalne. Ludzie tracili pracę niezależnie od swoich kompetencji, a rynek zamykał się na młodych homoseksualistów. Gabriela to przerażało.
Zwaan: Dla nich życie w komunie, w której mogli śmiało rozmawiać o swoich preferencjach seksualnych, było jak wyrwanie się poza rzeczywistość, gdzie podobne tematy stały na cenzurowanym. Tymczasem oni mogli jeździć po świecie i dzielić się swoimi doświadczeniami i opiniami. To niewątpliwie był kolejny element cementujący ich grupę.
Czy z tego tytułu mieli wrogów?
Zwaan: Salim mówił nam, że w świecie tancerzy zazdroszczono im do tego stopnia, że często stawali się przedmiotem zawiści. Mieli wspaniale płatną pracę, jeździli po największych miastach świata, a do tego mogli czuć się sobą. Było czego zazdrościć.
Gould: Madonna zawsze dbała o to, żeby mieć wrogów. Jej stylem stała się prowokacja, co automatycznie przekładało się na to, że potężna grupa ludzi uznawała jej dokonania z wulgarne. Tancerze musieli się liczyć z takim postrzeganiem siebie. To się nie zmieniło. Do dziś praca z Madonną się z tym wiąże.
Zwaan: Kiedy przyjechali do Włoch, potępił ich Watykan. Zarówno Madonna, jak i tancerze otrzymywali personalne groźby śmierci. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak wielkie emocje wywołują.
Czuli się bezpiecznie?
Zwaan: Wiedzieli, że Madonna nie pozwoli ich skrzywdzić. Ufali, że nie naraziłaby ich na niebezpieczeństwo.
Rzeczywiście tak było?
Zwaan: Pojawiły się momenty, kiedy zaufanie zostało nadwerężone. Kiedy Madonna zgodziła się nakręcić film „W łóżku z Madonną”, który w 1991 roku miał premierę na festiwalu w Cannes, pokazała w nim Gabriela całującego się z innym mężczyzną, co doprowadziło do jego wyoutowania przed rodziną i przyjaciółmi, którzy nie wiedzieli o jego seksualności. Gabriel chciał, żeby tak zostało. W 1992 roku tancerz zaskarżył Madonnę za obnażenie jego życia prywatnego. Z kolei Kevin i Oliver w tym samym roku wytoczyli jej proces, bo nie dostali gaży za film, a jedynie za występy na scenie. Sprawy zakończyły się tajną ugodą w 1994 roku.
Jak na procesy zareagowała Madonna?
Zwaan: Nie przyjmowała do wiadomości, że ktoś może mieć problem z tym, że jest gejem. Uważała, że nie ma nic gorszego niż poczucie wstydu za swoją orientację. Była oburzona, że Gabriel może mieć coś przeciwko temu, że pokazała prawdę. Była przekonana, że zarówno on, jak i Kevin i Oliver mieli świetną zabawę podczas trasy koncertowej. Podejrzewała, że procesy biorą się jedynie z chęci zaistnienia w mediach, co spowodowało, że nabrała dystansu do nich.
Gould: Pozostali zapamiętali, że bardzo ją ta sytuacja zraniła. Madonna od lat 80. mówiła o HIV, że musimy pokonać wirusa razem i wspólnymi siłami znaleźć lekarstwo, niezależnie od tego, czy jesteśmy homo- czy heteroseksualni. Tancerze wspominają, że codziennie przypominała im o tym, jak ważne jest zabezpieczanie się. Nie robiła tego w sposób apodyktyczny ani irytujący. Potrafiła się tym bawić, zrobić z tego spektakl, jak ze wszystkiego w swoim życiu. Dla niej to był problem całego świata. Kiedy Gabriel, o którego interes walczyła, stanął przeciwko niej, poczuła się zdradzona.
Czy Gabriel powiedział jej, że sam jest nosicielem wirusa?
Zwaan: Ani on, ani inni zarażeni tancerze tak bardzo wstydzili się tego, że są nosicielami wirusa, że nie byli w stanie jej o tym powiedzieć, chociaż ona jako jedyna nie dyskryminowała ich z tego powodu.
Gould: Nawet jej brat, który napisał obrzydliwą książkę na jej temat, pełną oskarżeń i wyrzutów, przyznał w niej, że to, co Madonna zrobiła na rzecz zarażonych wirusem, jest nie do przecenienia.
Dlaczego taka była?
Zwaan: Pochodziła z konserwatywnego środowiska, które nigdy nie pozwalało jej być sobą. Nie mogła wyrażać się tak, jak chciała, chowała prawdziwą twarz za zasłoną masek. Doskonale wiedziała, co to znaczy udawać kogoś, kim się nie jest. Dlatego zależało jej, żeby walczyć z tymi, którzy zmuszają do podobnego udawania słabszych ludzi. O tym jest jej piosenka „Express Yourself” z 1989 roku, która stała się peanem na cześć bycia sobą.
Jak po takim doświadczeniu jak Blond Ambition Tour można wrócić do normalnego życia?
Gould: Największym wyzwaniem był powrót do domu po tym, jak spali w pięciogwiazdkowych hotelach i latali prywatnymi odrzutowcami. Musieli zacząć robić to, co wszyscy, na przykład sprzątać, bo zostali odcięci od hotelowych pokojówek. Za rogiem domu nie było też ludzi, którzy czekali, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcie. To było dla nich jak walnięcie obuchem. Musieli sobie poradzić ze zwyczajnością życia, co w przypadku ludzi o tak wielkim ego było naprawdę trudne.
Madonna im w tej adaptacji pomogła?
Gould: Zaskoczyło mnie, jak długo utrzymywała z nimi kontakt i w jak bliskich relacjach byli. Zdarzało się, że spotykała się z nimi i wtedy odbierała ich swoim samochodem. Czasami dzwoniła, żeby zapytać, jak poradzili sobie z swoimi problemami. Ta atencja była czymś, co najbardziej mnie zaskoczyło. Nie zerwała z nimi znajomości po zakończeniu pracy. Ich drogi rozeszły się naturalne z biegiem czasu.
Film "Strike a Pose. Tancerze Madonny" Reijera Zwaana i Ester Gould można już oglądać na Netfliksie.