Krystyna Janda jako wulgarna pisarka. Ze sceny lecą iskry [RECENZJA]
Krystyna Janda w sztuce "Aleja Zasłużonych" jest jak brzytwa. Mocny tekst Jarosława Mikołajewskiego daje wybitnej aktorce pole do popisu. W efekcie powstała jedna z najlepszych ról Jandy w historii prowadzonych przez jej fundację teatrów i przedstawienie, obok którego nie można przejść obojętnie.
Niewiele osób z tzw. społecznego świecznika budzi tyle emocji, ile Krystyna Janda. Wybitna aktorka ma na koncie niezliczone nagrody i wyróżnienia, markę kosmetyków, a także z sukcesem prowadzone prywatne sceny – Teatr Polonia i Och-Teatr w Warszawie.
To mówi Janda
Ze zdaniem Jandy liczą się tysiące osób, a jej często krytyczne komentarze w stosunku do rzeczywistości są szeroko komentowane, aktorka musi też mierzyć się z poważnym hejtem. Można się z nią zgadzać lub nie, ale nie da się podważyć faktu, że to jedna z najlepszych polskich aktorek. Na swoją markę nie pracuje pokazując się na czerwonych dywanach, a tworząc wybitne role w filmie i ukochanym teatrze.
Do długiej listy wspaniałych kreacji scenicznych (m.in.: "Ucho, gardło, nóż", "Boska", "Shirley Valentine", "Maria Callas. Master Class") należy dopisać rolę pisarki w sztuce Jarosława Mikołajewskiego "Aleja Zasłużonych". Z powodu pandemii koronawirusa i rozlicznych obostrzeń uderzających w działalność teatrów, zamknięta premiera odbyła się 30 grudnia 2020 r. Ale choć dziś mamy już koniec września, spektakl zagrano zaledwie kilkanaście razy. To się musi zmienić, bo przedstawienie w Teatrze Polonia błyszczy na tle ostatnich krajowych premier i zasługuje na zainteresowanie każdego poszukującego znakomitego teatru.
Komu pomnik?
O czym jest "Aleja Zasłużonych"? Poeta, pisarz i tłumacz Jarosław Mikołajewski stworzył przejmujący, przeplatany ironią dramat o małżeństwie księgowego (w tej roli Olgierd Łukaszewicz) i pisarki (Krystyna Janda). Spotykając się przy stole, podsumowują życie i zastanawiają, jak się zakończy. Pisarka po latach życia w artystycznym świecie wg wzniosłych idei orientuje się, że po jej śmierci mąż nie będzie miał jej za co pochować. Zaczyna panikować i nerwowo podsumowywać swoje osiągnięcia. Jednocześnie stara się zważyć i zmierzyć każdy sukces, i przełożyć to na wartość w społeczeństwie. Marzy jej się pochówek w Alei Zasłużonych, dlatego postanawia jeszcze za życia "załatwić" sprawę w urzędzie lub ministerstwie. O swoich pomysłach rozmawia z matką (wspaniała rola Emilii Krakowskiej), a potem z pracownikiem kancelarii cmentarza (Grzegorz Warchoł) i urzędniczką Ministerstwa Kultury (Dorota Landowska). Dialogi brutalnie sprowadzają artystkę na ziemię.
"Aleja Zasłużonych" wciąga od pierwszych minut. Nie potrzeba tu fajerwerków, by ze sceny leciały iskry. Krystyna Janda decydując się na pokazanie i wyreżyserowanie tego tekstu w teatrze, postanowiła skomentować sytuację artystów w Polsce. Okrutna rzeczywistość jest bowiem taka, że zapominamy o twórcach, którzy stworzyli i budowali silną pozycję polskiej kultury. Tekst nie wprost, ale doskonale wytyka społeczeństwu obojętność. Kto dziś zasługuje na podziw, kto ma spocząć w prestiżowej części cmentarza po śmierci, kto zasługuje na pomnik? Tekst Mikołajewskiego pokazuje, że przestają się liczyć osiągnięcia i zasługi. Wystarczy wola polityczna lub chwilowy zryw społecznego uwielbienia. Jak to skomentować bez wulgaryzmów?
Ostra i doskonała
Rola Jandy, choć bardzo ostra, jest szalenie smaczna. I doskonała, podobnie jak kiedyś w "Ucho, gardło, nóż" - najlepszym monodramie w historii polskiego teatru, Janda tworzy pełnokrwistą nadpostać.
Mimo że "Aleja Zasłużonych" nie jest monodramem, a Jandzie towarzyszą świetni aktorzy, to właśnie dla Krystyny Jandy ten spektakl należy obejrzeć. Stymuluje intelektualnie i pozwala przeżyć katharsis.