Książę Harry przyznał się do depresji i chodzenia na terapię
Musiało minąć 20 lat od śmierci księżnej Diany, by jej młodszy syn otworzył się i opowiedział, jak nagłe i przedwczesne odejście matki odbiło się na całym jego życiu. W najnowszym wywiadzie przyznał się do depresji i przebytej terapii.
Książę Harry był przez wiele lat postrzegany jako lekkoduch. Rodzina królewska musiała wielokrotnie zmierzyć się ze skandalami z jego udziałem i tłumaczyć się z hulaszczego trybu życia księcia. Dopiero teraz Harry przyznał, że mogło to wynikać z problemów emocjonalnych, z którymi borykał się po śmierci matki.
W chwili tragicznego wypadku Diany w Paryżu Harry był nastolatkiem.
- Mogę z całą pewnością powiedzieć, że strata mamy w wieku 12 lat odcięła mnie zupełnie od moich emocji na kolejne 20 lat. To miało bardzo poważny wpływ na moje życie osobiste i zawodowe. Myślę, że kilka razy byłem blisko zupełnego załamania nerwowego. Dręczyłem się wyrzutami sumienia. Byłem smutny i nieustannie się okłamywałem. W końcu pogodziłem się ze stratą mamy i czuję, że dorosłem - powiedział.
Na terapię namówił go starszy brat, książę William.
Brytyjscy medioznawcy twierdzą, że wyznanie Harrye'go to kolejny krok przed ustatkowaniem się i ogłoszeniem jego zaręczyn z Meghan Markle.