Lana Del Rey to mistrzyni autokreacji. Prywatnie trudno ją rozpoznać
Lena Del Rey na scenę muzyczną wkroczyła dekadę temu i niemal od razu wzbudziła ciekawość. Ale nie był to pierwszy raz, gdy Elizabeth Grant (prawdziwe nazwisko piosenkarki) usiłowała zaistnieć w show-biznesie.
Lana Del Rey to mistrzyni autokreacji. Prywatnie trudno ją rozpoznać
Lana Del Rey na scenę muzyczną wkroczyła dekadę temu i niemal od razu wzbudziła ciekawość. Ale nie był to pierwszy raz, gdy Elizabeth Grant (prawdziwe nazwisko piosenkarki) usiłowała zaistnieć w show-biznesie.
Świetnie zrobiony teledysk do jej pierwszego hitu - "Video Games" - wyróżniał się na tle wysokobudżetowych produkcji dla Beyoncé czy Madonny i szybko stał się internetowym viralem. Równie oryginalnie prezentowała się sama wokalistka. Lana Del Rey wyglądała niczym nieco mroczniejsza wersja bohaterki kina lat 50, która zresztą była jej inspiracją.
Ponadto Lana Del Rey miała przygotowaną historię kopciuszka. W kolejnych wywiadach opowiadała o swoim pochodzeniu z ubogiej rodziny, o przymieraniu głodem na ulicach Nowego Jorku, o mieszkaniu w przyczepie i sukcesie, który odmienił jej los. Szybko okazało się jednak, że to raczej udana autokreacja. Jak było naprawdę?
Lizzy Grant
Zanim powstała Lana Del Rey, Lizzy Grant wyglądała tak, jak na zdjęciu poniżej. Fotografia została wykonana w lutym 2010 roku, podczas występu piosenkarki w ramach nowojorskiego projektu Loser's Lounge.
W rzeczywistości Lizzy Grant pochodziła z katolickiej rodziny i jako dziecko śpiewała w chórze. Kiedy rodzice zrozumieli, że ich nastoletnia córka wpadła w nieciekawe towarzystwo i wplątała się w nałogi, zabrali ją ze szkoły i wysłali do Nowego Jorku, gdzie dziewczyna poszła do college'u i zajęła się pracą społeczną na rzecz bezdomnych i uzależnionych.
W Nowym Jorku Elizabeth studiowała filozofię, rzeczywiście mieszkała przez jakiś czas w przyczepie samochodowej i się jej nie przelewało. Utalentowana dziewczyna szybko znalazła jednak wsparcie – zaangażowała się w romans z bogatym mężczyzną, który miał kontakty w show-biznesie.
Korzystając z pomocy kochanka w październiku 2008 miała już gotową epkę z trzema piosenkami, a w styczniu 2010 roku wydała pierwszą płytę pod własnym imieniem i nazwiskiem: Lizzy Grant. Album sympatycznej blondynki przeszedł jednak bez echa. Elizabeth postanowiła więc przeformatować swój medialny wizerunek i tak powstała Lana Del Rey.
Cenny wizerunek
Wokalistce zdarzały się też wizerunkowe wpadki (gdybyście dziś spotkali ją bez make upu na ulicy, pewnie byście nawet jej nie poznali… ale o tym za chwilę).
Trzeba najpierw zaznaczyć, że staranie tworzony wizerunek medialny, choć pomógł odnieść jej sukces, w rzeczywistości sprawił, że często rozmowa o samej Del Rey przesłania jej twórczość. Chociaż przez 10 lat sceniczna estetyka Leny Del prawie się nie zachwiała, piosenkarka była na przemian przedstawiana jako symbol antyfeministyczny, inspiracja dla młodych kobiet i przykład niewinności.
W roku 2012 ukazała się pierwsza płyta firmowana przybranym pseudonimem artystki, który ukonstytuował jej pozycję na rynku muzycznym. Krążek "Born To Die" sprawił, że już nikt nie przejmowała się fałszywą nutą w tworzonym przez nią wizerunku.
Już nikt nie pamiętał o Elizabeth Grant, wszyscy zachwycali się mrocznymi balladami Lany Del Rey. A charakterystyczny wizerunek artystki stał się marketingowym towarem, o który boje zaczęły toczyć najpopularniejsze modowe marki.
Prywatnie
Kiedy Elizabeth Grant znana od dziesięciu lat światu jako Lana Del Rey nie wychodzi na scenę, trudno ją rozpoznać. Może dlatego, tak mało jest jej zdjęć w codziennych sytuacjach.
Ale gdy takie zdjęcia już się pojawiają, wzbudzają wielkie emocje. W codziennych sytuacjach gwiazda nie przywiązuje wielkiej uwagi do swojego wizerunku.
Gdy nie występuje publicznie, Lana Del Rey nosi sportowe buty i niekrępujące ruchów ubrania. Często oversizowe swetry czy koszule. Ma przy tym słabość do szortów, które sprawdzają się w upalnym Los Angeles (nawet teraz w dzień potrafi być już ponad 20 stopni).
W marcu wokalistka wydała siódmy album. Poniżej tytułowy singiel promujący płytę: