Lech Dyblik nie pije od 26 lat. Podsumował, co dzięki temu zyskał
Aktor otwarcie przyznaje, że przez lata zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Obecnie świętuje 26 lat w trzeźwości. Wyznał, co zmieniło się w jego życiu po porzuceniu nałogu.
Lech Dyblik jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych aktorów drugiego planu. Jego aparycja sprawia, że często gra postaci wykolejone, zmagające się z biedą i chorobami. Jedną z przełomowych ról w jego karierze był Przodownik z filmu Wojtka Smarzowskiego "Pod Mocnym Aniołem". Wówczas przyznał, że sam przed laty walczył z chorobą alkoholową.
- Niektóre ze scen z mojego życia, jak ulał pasowałyby do filmu. Pamiętam, jak w Warszawie w latach 80. jechałem po alkoholu z kolegami tramwajem. Głośno się zachowywaliśmy i pewna starsza pani powiedziała ze złością: "Żyjecie jak chwasty!" - mówił w 2014 r. w rozmowie z PAP.
Obecnie aktor nie pije już od 26 lat. Dyblik wziął udział w kampanii społecznej "Alkohol - znaj ryzyko" i opowiedział, jak bardzo zmieniło się jego życie po zerwaniu z nałogiem.
Pandemia zrobiła swoje. Rozstali się w 2020
- Co się zmieniło, gdy przestałem pić? Wszystko. Przede wszystkim zrozumiałem jedną rzecz: że nie ja jestem najważniejszy na świecie. (...) Zacząłem dostrzegać ludzi wokół siebie, zrozumiałem, że myślałem o sobie jak o dużo zdolniejszym, ciekawszym niż reszta ludzkości, która mnie otacza. Dotarło do mnie, że jestem taki sam jak ci wszyscy ludzie - wyznał.
Gwiazdor przeszedł terapię i skupił się na odbudowywaniu relacji, szczególnie w swojej rodzinie. Udało się ocalić małżeństwo. Swoją ukochaną poznał w trakcie studiów na Akademii Teatralnej w Krakowie.
- Uświadomiłem sobie, że tą kobietę, która jest moim największym wrogiem i katem kocham. Zmiana jakościowa ogromna - dodał.
Co się zmieniło w moim życiu, gdy przestałem pić alkohol?
Jednak najcenniejszą zmianą dla Lecha Dyblika było odzyskanie ważnej roli w życiu swoich dzieci. Jest ojcem trzech córek.
- Zrozumiałem, że nie umiem rozmawiać, że po paru sekundach wpadam w furię. Gdy zacząłem rozmawiać, to dzieci, które do tej pory mówiły do mnie po imieniu, zaczęły do mnie mówić tato. (...) Zobaczyłem szacunek w ich oczach. Poczułem się jak szeryf z Teksasu, bo bycie tatą w domu to jest mocna pozycja, to jest ktoś - wspomina.