Lewandowska przepytała Wojciechowską. W wywiadzie padło wiele wzruszających słów
Wyjątkowo szczery wywiad
- To było 10 lat temu, a ja wciąż mam dreszcze – mówi Martyna Wojciechowska w szczerej rozmowie na temat macierzyństwa z Anną Lewandowską. Podróżniczka i dziennikarka zdradziła, jak czuła się tuż po porodzie. Opowiedziała też o chwilach po śmierci ojca Marysi.
Po urodzeniu córki
Trenerka od jakiegoś czasu publikuje na swoim blogu wywiady ze znanymi Polkami. Ostatnio wzięła na spytki podróżniczkę. Wywiad krążył wokół tematu macierzyństwa. Wojciechowska wyznała, że po urodzeniu córki nie czuła się najlepszą matką, miała wrażenie, że "nie staje na wysokości zadania".
"Nie każda z nas ma tyle szczęścia"
Przyznała Lewandowskiej: - Tak wiele kobiet na świecie rodzi dzieci z gwałtów, albo w małżeństwach, do których są zmuszane, choć są jeszcze dziećmi, bo wydaje się je za mąż w wieku 9,12 czy 14 lat… Widziałam wiele takich historii. Zbyt wiele. Myślenie o tych wszystkich pokrzywdzonych przez los kobietach na świecie, ale też w Polsce, daje mi odpowiednią perspektywę, bo w obliczu ich problemów moje wyzwania wydają się błahe. Mam przecież stabilną sytuację materialną i wsparcie rodziny, a przecież nie każda z nas ma tyle szczęścia.
Kiedy dowiedziała się o ciąży
Podróżniczka wspomniała, że o ciąży dowiedziała się na dzień przed wyprawą na Elbrus. Skonsultowała się z lekarzem i postanowiła jechać w góry. Dziś przyznaje, że gdyby miała cofnąć czas, nie ruszyłaby na wyprawę. Wojciechowska opowiedziała też, że do ostatniej chwili pracowała. Ostatniego dnia w redakcji zażartowała, że kończy, bo idzie rodzić.
"Nic już nie będzie takie samo"
- To było 10 lat temu, a ja wciąż mam dreszcze. (...) A chwila, kiedy ją zobaczyłam? Nie da się tego opisać słowami. Nie twierdzę, że każda kobieta powinna zostać matką, że to jest jedyny słuszny wybór, ale z mojego punktu widzenia nie ma żadnego uczucia, które może się równać z miłością do dziecka. Bo to jest miłość absolutna i bezwarunkowa. Więc płakałam wtedy ze szczęścia i poczułam, że już nic nie będzie takie samo – mówi.
Po śmierci partnera
Martyna wyznała także, że najtrudniejsze chwile przeżyła razem z córką po śmierci ojca Marysi. - Przeprowadzenie dziecka i siebie przez żałobę, odnalezienie się na nowo w sytuacji, której nikt z nas nie może zaplanować, jest jednym z najgorszych doświadczeń, jakie można sobie wyobrazić. Rozmowy, które wtedy prowadziłyśmy, pytania, na które odpowiadałam, a nie uciekłam od żadnego, to była jedna z najważniejszych lekcji w moim życiu – dodała.