Łukasz Jemioł nie wywiązał się jeszcze z obietnicy. Pojawił się zarzut promocji na nieszczęściu najmłodszych
Łukasz Jamioł został oskarżony w felietonie Bartka Fetysza o niewywiązanie się z ważnej umowy. Od ośmiu miesięcy nie uszył sukni, która została wylicytowana podczas Charytatywnego Balu Dziennikarzy. W rozmowie z WP projektant broni się przed zarzutami.
W lutym odbyła się XVIII edycja Charytatywnego Balu Dziennikarzy. Imprezy, która prócz ładnych zdjęć na ściankach i rzekomego pojednania ponad podziałami, ma szczytny cel - pomoc chorym i najbardziej potrzebującym dzieciom.
Idea jest prosta. Każdy gość obowiązkowo wpłaca na konto fundacji określoną sumę pieniędzy. Jednak im więcej, tym lepiej. Stałym punktem są też licytacje, podczas których majętne osoby mogą spełnić swoje marzenia, jednocześnie pomagając dzieciom. Podczas tegorocznego balu można było wylicytować m.in. spotkanie z Donaldem Tuskiem oraz zaprojektowanie sukni przez Łukasza Jemioła. Choć większość "fantów" zostało już zrealizowanych, okazuje się, że popularny projektant jeszcze nie wywiązał się z umowy.
O sprawie jako pierwszy napisał na Facebooku Bartek Fetysz. W swoim felietonie napisał wprost, że Jemioł chciał wyłącznie wypromować się na akcji i obecnie ucieka od odpowiedzialności.
Historia pewnej licytacji
Wśród wielu licytujących była kobieta, która w zamian za uszycie sukni oraz miejsce w pierwszym rzędzie podczas najbliższego pokazu Łukasza Jemioła, zdecydowała się wpłacić 24 tys. zł. Finalnie Fundacja Charytatywnego Balu Dziennikarzy na konto każdego z beneficjentów (współpracujących z nią stowarzyszeń i fundacji) przekazała po 80 tys. zł. Były podziękowania, gratulacje i maile z numerami kont do przelewów. Wszystko przebiegałoby idealnie gdyby nie fakt, że projektant od ośmiu miesięcy nie spotkał się z kobietą.
Bartek Fetysz opisał sytuację, z której wynika, że nikt nie jest w stanie pomóc zwyciężczyni aukcji. Kobieta jest odsyłana od Annasza do Kajfasza.
"Najpierw jedna managerka – ta od balu – odsyłała do managerki projektanta, potem managerka projektanta odsyłała do nowej managerki, bo chyba straciła sama termin ważności, a te z kolei odsyłały do jeszcze innych managerów i wreszcie do samego Jemioła" – napisał dziennikarz.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W wymianę maili, o których napisał Fetysz, włączył się również Mateusz Hładki, reporter "Dzień Dobry TVN" i prezes Zarządu Fundacji Charytatywnej Balu Dziennikarzy. Podkreślił w nich wyraźnie, że "w przypadku artystów, którzy przekazują na licytację swoje autorskie fanty np. projekt i wykonanie sukni, środki zaoferowane przez uczestników aukcji nie trafiają do ofiarodawców (tzn. artystów), lecz podopiecznych".
Zatem jak słusznie zauważył Fetysz, osoby biorące udział w aukcji, licytują przedmioty promowane przez znane twarze i jedyne na co mogą liczyć to to, że rozpoznawalne osoby staną na wysokości zadania i priorytetowo wywiążą się ze swoich zobowiązań.
Chęci są, gorzej z realizacją
Poprosiliśmy Łukasza Jemioła o komentarz. Projektant podtrzymuje, że wciąż chce uszyć suknię i nie ucieka od odpowiedzialności.
- 7 sierpnia 2018 r. wysłałem ostatniego maila do pani, która wylicytowała uszycie sukni. Niestety, do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi. Wiem, że wpłaciła niemałą kwotę na rzecz fundacji. Niejednokrotnie zapraszałem ją do swojego atelier. Z tego co wiem, nie mieszka w Polsce, w związku z tym pewnie ma problem, by zjawić się u mnie. Absolutnie jestem gotów na realizację tego projektu. Natomiast nie udało się nam do tej pory spotkać. Nie dostałem żadnych wytycznych, żadnych terminów – mówi Jemioł w rozmowie z WP.
Jednocześnie przyznaje, że popełnił jeden błąd, który prawdopodobnie doprowadził do zaistniałej sytuacji.
- Prawdą jest, że licytacja odbyła się w lutym 2018 r. Przygotowywałem się do pokazu, zaprosiliśmy panią w marcu. Niestety, nie dała rady przyjechać. Po pokazie mieliśmy się spotkać, w celu zdjęcia wymiarów. Moją winą jest to, że nie odezwałem się od razu, tylko dopiero w maju. Spotkanie mi umknęło, dlatego od tego czasu byliśmy w kontakcie mailowym i telefonicznym i do dzisiaj nie udało się nam spotkać – mówi projektant.
Jemioł nie kryje zdenerwowania, że wewnętrzne ustalenia są wyciągane na zewnątrz. W jego opinii generowanie afery przy okazji tak szczytnej akcji jest niestosowne.
- Niejednokrotnie przez 15 lat mojej działalności dawałem tego typu fanty i wiem, że panie w różnych dogodnych dla siebie terminach realizują zlecenie. Nie mam wpływu na to, że pani nie kontaktuje się ze mną od dwóch miesięcy. Chciałbym dołożyć wszelkich starań, żebyśmy zamknęli ten temat – dodaje Łukasz Jemioł.
Miejmy nadzieję, że tym razem uda się zrealizować projekt. Sprawa rzuca złe światło na fundację Charytatywnego Balu Dziennikarzy i w przyszłości może wpłynąć na udział innych osób w aukcjach.