Henryk Machalica chciał, by synowie mówili do niego po imieniu
Kiedy Piotr miał dwanaście lat, a starsi bracia bliźniacy piętnaście, ich rodzice rozwiedli się.
Henryk Machalica prosił dzieci, by zwracały się do niego po imieniu. Mama była mamą, tata - Heńkiem.
Po rozwodzie rodziców Olek i Krzysiek zostali w Zielonej Górze. Piotrek kiedy skończył podstawówkę wyjechał z tatą do Warszawy. Niezbyt się dogadywali. Choć stolica młodemu Machalicy od razu przypadła do gustu.
"Gdy miałem 17 lat, znarowiłem się i zacząłem samodzielne dorosłe życie. Imałem się różnych zajęć: byłem gońcem w 'Kurierze Polskim', pomocnikiem bibliotekarza i asystentem fotografa w Teatrze Narodowym. A potem kompletnie mi odbiło i przez chwilę pracowałem jako portier w izbie wytrzeźwień oraz sanitariusz. To była szkoła życia, ale robota miała swoje plusy: pracowałem co drugą noc i mogłem zapisać się do szkoły wieczorowej. Wreszcie upomniała się o mnie ludowa ojczyzna i stawiłem się przed Wojewódzką Komisją Uzupełnień." Do wojska jednak ostatecznie nie trafił. Wybrał studia aktorskie.
W jego rodzinie pracę na scenie wybrali także tata, Henryk i jeden ze starszych braci bliźniaków, Aleksander.