Magda Gessler nielegalnie wywiozła prochy męża. Przyznała się do tego po latach
Znana restauratorka i prowadząca "Kuchennych rewolucji" od najmłodszych lata prowadziła ciekawe życie. Za sprawą ojca, korespondenta PAP Mirosława Ikonowicza, lata dzieciństwa i młodości spędziła poza Polską: w Bułgarii i Hiszpanii. W tym ostatnim kraju poznała swojego pierwszego męża, niemieckiego dziennikarza Volkharta Müllera, który jest ojcem jej syna Tadeusza. Los okrutnie ich rozdzielił.
Magda Gessler nielegalnie wywiozła prochy męża. Przyznała się do tego po latach
Znana restauratorka i prowadząca "Kuchennych rewolucji" od najmłodszych lata prowadziła ciekawe życie. Za sprawą ojca, korespondenta PAP Mirosława Ikonowicza, lata dzieciństwa i młodości spędziła poza Polską: w Bułgarii i Hiszpanii.
W tym ostatnim kraju poznała swojego pierwszego męża, niemieckiego dziennikarza Volkharta Müllera, który jest ojcem jej syna Tadeusza. Los okrutnie ich rozdzielił. Magda Gessler spełniła jego ostatnie życzenie.
Straciła ukochanego męża
Magda Gessler poznała przyszłego męża na początku lat 80. Wzięli ślub w 1983 r., gdy była już w ciąży z ich pierwszym dzieckiem, synem Tadeuszem. Niestety kolejna ciąża zakończyła się tragicznie. Córeczka restauratorki zmarła dwa tygodnie po narodzinach. Wkrótce potem zaczął chorować jej starszy o 9 lat mąż Volkharta Müller. Zmarł na raka płuc w dniu urodzin Magdy Gessler 10 lipca 1986 r. Miał 44 lata.
Spełniła ostatnie życzenie męża
Po stracie ukochanego Magda Gessler zorganizowała pogrzeb wedle jego życzenia. Aby tego dokonać, złamała prawo i nielegalnie wywiozła prochy męża za granicę, do czego przyznała się na łamach swojej autobiografii "Magda", która ukaże się 16 czerwca.
"Ciało Volkharta zostało skremowane, a prochy – zgodnie z jego wolą – miały pod żadnym pozorem nie spocząć w niemieckiej ziemi. W Biberach odbyła się tylko symboliczna uroczystość, a raczej spotkanie rodziny i przyjaciół, na którym pięknie go wspominano. (...) Prochy męża postanowiłam przetransportować do Hiszpanii. Zrobiłam to wbrew wszelkim przepisom sanitarnym, w najbardziej prozaiczny sposób – zapakowałam urnę do torebki i przyleciałam z nią w ten sposób samolotem. W terminalu w jednej ręce trzymałam pięcioletniego syna, a w drugiej prochy męża. Prawdziwy pochówek Volkharta zorganizowaliśmy na cmentarzu położonym nieopodal naszej podmadryckiej groty, ukochanego miejsca na ziemi mojego męża. To tam uciekał od pracy, najpierw sam, a potem ze mną, i to tam przeżyliśmy nasze najlepsze chwile" - napisała.