Maja Bohosiewicz kłóci się z internautkami. Poszło o bicie dzieci!
Wolno dać klapsa?
Maja Bohosiewicz sporą rozpoznawalność zyskała dzięki temu, że bardzo aktywnie prowadzi swój profil na Instagramie. Celebrytka uchodzi za "Instamatkę". Często w zabawny sposób komentuje sprawy związane z wychowywaniem dzieci, ale nie unika też trudnych tematów. Matka dwójki małych pociech zabrała ostatnio głos w sprawie dawania dzieciom klapsów. W internecie zrobiła się burza.
Maja Bohosiewicz: "Moje dziecko jest trudne, ale mam wszystko opanowane"
Ma swoje zdanie
Celebrytka spotkała się z krytyką zanim jeszcze cokolwiek napisała. Wystarczyło tylko, że wywołała kontrowersyjny temat.
- Jedna z was postanowiła mnie skrytykować zanim jeszcze cokolwiek napisałam, bo co ja mogę wiedzieć o biciu skoro mam dwójkę małych dzieci, z którymi jeszcze nie mam problemów wychowawczych. Idąc tym tropem na temat zabijania zdanie mieć może tylko morderca, a na temat narkotyków narkoman. Dziwi mnie również fakt, że klapsy mają coś wspólnego z wychowaniem - napisała Maja na Instagamie.
Stanowczo przeciw
- Każdemu z nas czasami puszczają nerwy, gotuje się w mózgu złość i bezsilność. Ale musimy mieć świadomość, że jeżeli zastosowaliśmy klapsa, to nie była to konieczność, tylko nasza porażka, za którą należy przeprosić. Bo każdemu bez względu na wiek należy się szacunek - wyznała Maja.
Powiedziała też, że wymierzenie klapsa niczego dziecka nie nauczy.
- Budowanie autorytetu na strachu i przemocy być może przynosi efekt w postaci odpowiedniego zachowania, ale nie wynika ono z tego, że młody człowiek staje się mądrzejszy i empatyczny. Tylko wytresowany, bo wie, że czeka go kara, bolesna i zawstydzająca - napisała Bohosiewicz.
Reakcja internautów
Wiele osób, które śledzi profil celebrytki, nie zgodziło się z jej stanowiskiem.
- Dziwne, że nasze pokolenie, wychowane na klapsach, jest dużo bardziej ułożone niż obecne dzieci wychowywane "bezstresowo". Ja dostałam klapsa wychowawczego nie raz i nie dwa, i była to dla mnie najlepsza nauczka, że czegoś nie wolno robić - wyznała w komntarzach jedna z kobiet.
Pojawiły się też głosy, że czasem szybka reakcja na zachowanie dziecka jest konieczna.
- Maju, gdy dziecko po raz 10-ty wybiega na ulicę na czerwonym świetle, to możesz już nie mieć tej okazji, by spojrzeć mu głęboko w oczy i wytłumaczyć. Naszym obowiązkiem jest uczyć dziecko co można, a co nie. W niektórych sytuacjach innego wyjścia niż nasza gwałtowna reakcja. W jego głowie musi zakodować się moment, kiedy robi coś, co zagraża jego życiu lub zdrowiu! - napisała jedna z internautek.
Myślicie, że kto w tym sporze ma rację?