Pierwsze słowo, jakie Beyonce wypowiedziała przed właściwym tekstem Run The World Girls (tego wieczora jako Who Run The World) to "Warsaaaw!". Wyłoniła się z ciemności i dostojnie wmaszerowała na scenę.
To przedstawienie równie dobrze brzmiało jak i olśniewająco wyglądało. Beyoncé podczas pierwszej piosenki cała w bieli (chwilę później w klasycznej czerni) wywoływała u tłumu skrajny zachwyt. Także wypowiedziami, w których dziękowała wszystkim za wsparcie i przybycie tej nocy na Stadion Narodowy. W finale zapewniała, że to najwspanialsza i największa publiczność, przed jaką występuje w ramach Mrs. Carter Tour, a żegnając się zapewniła, że chce do nas wrócić.
W nastrojowym End Of Time Pani Carter-już-nie-Knowles dała popis wokalny, którym potwierdziła swoje nieprzeciętne umiejętności. Po czym zniknęła za kulisami, by przebrana wrócić po filmie wprowadzającym If I Were A Boy. Opartą na ciężkim riffie gitarowym i plemiennych bębnach wersją tej pięknej ballady jeszcze bardziej poruszyła i tak już oddany jej tłum. W końcówce, upiększonej motywem z Bittersweet Symphony The Verve i przejściem na prawą platformę, przylegającą do sceny, wprawiła cały stadion w szał. A przecież był to dopiero początek tego zapierającego dech w piersiach show!
Sprowokowane przez Beyonce pokrzykiwanie prawej, lewej i środkowej sekcji widzów przerodziło się we wspólne klaskanie, na którym artystka wykonała Get Me Bodied.
Późniejsze wydarzenia to festiwal tańca, muzyki – na przemian ogłuszającej i kojącej – oślepiających i hipnotyzujących świateł, oraz kreacji, których chyba z tuzin zaprezentowała na sobie Beyonce i towarzyszące jej tancerki. Wokalistce towarzyszył skrajnie sfeminizowany zespół, ze znakomitą perkusistką, sprawną gitarzystką, imponującymi kondycją i umiejętnościami paniami w sekcji dętej, czujną basistką oraz pianistką. Jedyni mężczyźni na scenie, poza członkami ekipy technicznej, to dwaj tancerze, łudząco podobni do Redfoo z LMFAO.
Niebagatelną rolę w tym olśniewającym przepychem i technologicznymi trikami przedstawieniu odgrywa zespół towarzyszący gwieździe. Kiedy po kilkuutworowych sekwencjach Mrs. Carter zmyka na kolejną zmianę garderoby, to na nich ciąży obowiązek utrzymania zainteresowania publiczności. Nie dość, że zawsze im się to udawało, to niejednokrotnie otrzymywali owacje nie mniejsze niż sama Beyonce.
Kolejnym wsparciem i atrakcją spektaklu były filmy video, wyświetlane na sześciu telebimach o najwyższej jakości obrazu, oraz na niezliczonej ilości paneli LED, które pojawiały się i znikały w konstrukcji sceny. Do tego rekwizyty, jak m.in. dziecięce wózki, wokół których pląsały tancerki, czy confetti zrzucone na pierwsze rzędy fanów podczas Grown Woman.
Uważni czytelnicy z pewnością zauważyli, że tylko raz dotychczas został odnotowany powyżej kunszt wokalny Beyonce. Nie przez niedopatrzenie, ani – tym bardziej – nie przez jego brak w pozostałej części występu. Talent tej piosenkarki jest tak wielki, ze i bez wymienionych wcześniej atrakcji byłby w stanie oczarować, a wręcz zahipnotyzować każdego, kto nie ma ubytku słuchu. Świadczy o tym i to, jak Beyonce rapuje w Run The World (Girls) czy Single Ladies i jak wyciąga "góry" w balladach. Ale apogeum jest wykonanie a’capella fragmentu I Will Always Love You Whitney Houston, przed wieńczącym show Halo. Prawdopodobnie tak śpiewały mityczne syreny, pozbawiając marynarzy zdrowego rozsądku i jakichkolwiek ludzkich odruchów…
Przed Halo nie tylko gwiazda wieczoru pokazała się od najlepszej strony. Duża część publiczności okazała się być wyposażona w niebieskie baloniki, które tak zachwyciły artystkę, że aż zeszła do fosy oddzielającej ją od ludu i spory fragment piosenki wykonała, witając się ze szczęśliwcami z pierwszych rzędów, a nawet dając autograf komuś, kto przytomnie przygotował pisak i kartkę.
Niespełna dwie godziny popisów Beyonce minęły jak mgnienie oka, a ponad pięćdziesięciotysięczny tłum jeszcze długo trwał w nadziei, że doczeka się dalszego ciągu. Bisów jednak nie było.
(fot. Marcin Bąkiewicz/WP)
(fot. Marcin Bąkiewicz/WP)
(fot. Marcin Bąkiewicz/WP)
WP Gwiazdy na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski