Marco Oliveira: objawienie zeszłorocznego festiwalu Siesta wraca do Polski jako gwiazda nowej edycji
Od pierwszej edycji **Siesta Festival** tradycją stały się „Noce Fado”, kiedy to organizatorzy zamieniają gdańskie wnętrza w przytulną lizbońską tawernę, a uczestnicy zanurzają się w melancholii muzyki fado. Początkowo była to urokliwa "anielska barka" zaś od jakiegoś czasu jest to trochę większe, a równie klimatyczne i odporne na niekiedy zimne jeszcze kwietniowe noce w Gdańsku wnętrze sali kameralnej Filharmonii Bałtyckiej.
W zeszłym roku gwiazda nocy fado, Helder Moutinho przywiózł ze sobą gitarzystę Marco Oliveira. W pewnej chwili pozwolił mu zaśpiewać: publiczność była tak szczerze zachwycona, że naturalnym stało się zaproszenie młodego gitarzysty, kompozytora i autora tekstów do Gdańska już w roli gwiazdy wieczoru. Marco nagrał swoją pierwszą płytę w 2008. Kiedy miał 20 lat i już wówczas było wszystko wiadomo. Od tej pory jego repertuar znacznie się rozrósł i na pewno będzie możliwość poznania go lepiej podczas trzech zaplanowanych wieczorów z fado i portugalskim odcieniem melancholii na Siesta Festival 2016.
Marco wystąpi wraz z pieśniarką Vanią Conde i wirtuozem gitary portugalskiej Ricardo Parreirą. Wszyscy oni związani są z klubem Casa da Severa w lizbońskiej Mourarii. To nastrojowe miejsce powstało w domu, w którym narodziła się legendarna, dziewiętnastowieczna artystka fado, Maria Severa.
Wywiad z Marco Oliveira, uczestnikiem Siesta Festival 2016.
Odpytywał Maciej Farski
Maciej Farski - Marco, gościłeś na naszych gdańskich Nocach Fado w zeszłym roku. Co powiesz o tych koncertach, tej publiczności? Czy jest ona w jakiś sposób podobna do tej, która odwiedza Twoje koncerty w Lizbonie?
Marco Oliveira - Moje zeszłoroczne noce w Gdańsku przypominały mi bardzo te rodzinne, lizbońskie, kiedy czujemy oddech ciszy pomiędzy piosenkami, między nadzieją a tęsknotą, które w niewypowiedziany sposób łączą obcych sobie ludzi w jedną publiczność, kiedy zbliżamy się wszyscy do prawdziwej portugalskiej zmysłowości. To coś magicznego i tym bardziej to wielka przyjemność dla mnie występować na Nocach Fado. Do dzisiaj pamiętam spacery i to co napisałem w tym cudownym mieście, Gdańsku. Już teraz wiem, że zbliżające się koncerty będą inspirowały mnie ponownie.
MF - To będzie Twoja druga wizyta w Gdańsku na Siesta Festival. Po raz pierwszy towarzyszyłeś Helderowi Moutinho jako gitarzysta, ale teraz to Ty będziesz gwiazdą naszych lizbońskich wieczorów w Filharmonii Bałtyckiej. Jak się czujesz w tej odmiennej roli?
MO - Kiedy śpiewam i gram jako lider, czuję jakbym miał zupełnie inne podejście do tego, co robię. Mogę w takich chwilach przedstawić moją własną kompozycję i tekst publiczności, moje własne fado. Ale wydaje mi się, że na scenie między muzykami zawsze panuje magiczna atmosfera, którą obdarzamy się wzajemnie. Fado jest tą unikalną drogą ekspresji, pozwala tak mocno przeżywać tę jedną chwilę. I tą chwilą wręcz trzeba się dzielić ze wszystkimi.
MF - Helder, zapytany w zeszłym roku, powiedział mi, że wg niego prawdziwym fadistą może być tylko mężczyzna, który urodził się i wychował w Lizbonie. Zgadzasz się z tym?
MO - Wiesz, to dobre pytanie! Rzeczywiście potrzebujesz zagłębić się, być częścią lizbońskiej bohemy, by lepiej rozumieć i odczuwać ekstrakt, esencję tego rodzaju muzyki. Nie jest konieczne by być urodzonym Lizbończykiem, ale musisz mieć w swoich żyłach Alfamę, Bairro Alto, Madragoa i Mourarię, by fado wstrząsnęło tobą naprawdę głęboko. Podobnie jest z pojmowaniem tango bez znajomości Buenos Aires.
MF - Jesteś gitarzystą, akompaniatorem, kompozytorem. Która z tych ról pociąga Cię najbardziej?
MO - Wszystko, co robię jest dla mnie w danym momencie ważne. Lubię zmieniać się, przemieniać z akompaniatora w wykonawcę, z gitarzysty w kompozytora i odwrotnie, w efekcie wszystkie te role dopełniają się i tworzą całego mnie. Piszę codziennie, nawet jeśli te rzeczy nigdy nie ujrzą światła dziennego. Dla mnie jest to tak samo naturalne jak oddech. I tak samo jest z graniem i śpiewaniem, nie potrafię sobie wyobrazić życia bez tych czynności. Myślę, że w pewnej chwili, następuje w życiu taki stan, kiedy przestajesz myśleć, a po prostu płyniesz. To właśnie robi ze mną muzyka.
MF - A co jest łatwiejsze: pisanie dla siebie czy dla innych wykonawców? Już od początku wiesz, że dana pieśń będzie dla kogoś innego, nie dla ciebie?
MO - Dużo prostsze jest tworzenie kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, co chcesz tym utworem wyrazić. Niektóre pieśni i wiersze są tak osobiste, że nie ma możliwości, bym dał je komuś innemu, na pewno to rozumiesz. Ale kiedy rozmyślamy o konkretnym brzmieniu, wyjątkowym głosie, to jest niezwykłe uczucie: naprawdę powierzasz swoje własne myśli komuś innemu i obserwujesz jak samodzielnie, już bez twojego udziału dojrzewają.
MF - Generalnie fado to tradycja. Czy zauważasz jednak jakąś ewolucję stylu? Jak Twoim zdaniem wygląda Fado XXIwieku?
MO - Być może są jakieś różnice w fado sprzed lat, a tym dzisiejszym, nie wiem. Kiedy jednak prześledzisz historię fado od początku XX wieku, zauważysz popularne pieśni grane zarówno na gitarze portugalskiej jak i na klasycznej. I tak jest po dziś dzień chociaż zdarza się coraz więcej eksperymentów transkrypcji tych pieśni na wiele innych instrumentów. Poetyka i tradycyjna melodyka pozostają te same. Wydaje mi się, że ewolucja nie jest tutaj potrzebna, za to odczytywanie na nowo pieśni z przeszłości winno być przede wszystkim szczere. I to jest najważniejsze. Amalia powiedziała kiedyś, że fado to prosta pieśń i nie ma tu o czym deliberować.
MF - Przed Tobą trzy dni koncertów na Siesta Festival. To będzie ten sam repertuar każdego dnia czy planujesz jakieś niespodzianki?
MO - Jeszcze nie zdecydowałem, ale ludzie oczekują niespodzianek…
Najbardziej lubię reagować na działającą na mnie atmosferę sali, dobieram wtedy utwory na gorąco, takie, które odpowiadają nastrojowi wieczoru. Wszyscy muzycy, z którymi rozmawiałem opowiadają, że Siesta Festival ma świetny zespół realizatorów, sam już to wiem, że organizacja jest udana i profesjonalna, więc przy okazji pokłon w stronę Festiwalu. Ja przyjadę m.in. z Ricardo Parreirą, moim wielkim przyjacielem i wspaniałym gitarzystą, i jestem przekonany, że wszyscy razem pokażemy coś niezwykłego w Gdańsku. Gorąco zapraszam.
Marco Oliveira będzie gwiazdą trzech koncertów - Nocy Fado, które poprowadzi Marcin Kydryński (sala Zielona Filharmonii Bałtyckiej, 21, 22 i 23 kwietnia 2016, g. 22:00)